¡Vamos a Cuba!

¡Vamos a Cuba!

2017_kuba_vamos_a_cuba_01

Marznę, stojąc pod szkołą. W końcu jednak poddaję się i zapinam kurtkę pod samą szyję, a Patryka siedzącego w wózku otulam kocem niemal po same uszy. Chwilę później ze szkoły wypada rozradowana Ania, trzymając w ręku książkę oraz pierwsze, najpierwsiejsze świadectwo! To oznacza tylko jedno: zaczęły się wakacje!!!

Niemal biegiem wracamy do domu, a tam od progu uśmiechają się do nas spakowane plecaki. Chwilę później jest już Piotrek, który dzisiaj urwał się wcześniej z pracy. Jeszcze tylko moment i już do drzwi dzwoni taksówkarz. „Gdzie tym razem?” – pyta. „Na Kubę! Na cały miesiąc!!!” – odpowiadamy pakując do bagażnika nasze wszystkie manatki. „Ach… Kuba… to ja chcę lecieć z Wami!” – uśmiecha się kierowca.

My również się uśmiechamy, bo jakby nie było, Kuba i nam się od dłuższego czasu marzyła. W jednej z wersji miała być nawet ostatnim etapem naszej Podróży Dookoła Świata. Więc skoro wtedy tam nie dotarliśmy, to wreszcie czas to zmienić. No, może pora roku nie jest tak do końca idealna, bo lecąc w lipcu wciskamy się pomiędzy pierwszą i drugą część pory deszczowej i tych deszczów trochę się przed wyjazdem obawiamy. Na miejscu jednak okazuje się, że wyjazd na Kubę w lipcu to był jednak strzał w dziesiątkę! Codziennie mamy wymarzoną pogodę, jest ciepło i słonecznie, a przecież właśnie tego każdy oczekuje od wakacji! Niebo jest błękitne od rana do wieczora i tylko raz na parę dni pojawia się burzowa chmura, która przynosi rzęsisty deszcz, po czym odpływa w stronę horyzontu. Ale za to gdzie nie popatrzeć, jest soczyście zielono! Drzewa uginają się od nadmiaru owoców, a pomiędzy kwitnącymi krzewami krążą malutkie kolibry!

2017_kuba_vamos_a_cuba_02

Tegoroczne wakacje są dla nas idealnym momentem na wypad w taką część świata, gdzie nie będą nas kusić ani długie road tripy, ani kaniony, ani wysokie góry. Niespełna dwuletni Patryk na te uwielbiane przez nas atrakcje jest i zbyt mało zainteresowany wielogodzinnym przesiadywaniem w samochodowym foteliku i zbyt ciężki na całodzienne trekkingi w nosidle ;) A że zasłużone wakacje dla całej ekipy mają być przede wszystkim przyjemnością, to bez wahania kupujemy bilety właśnie na tropikalną wyspę. Kubę, która poza uroczymi miastami i przepysznym mojito, do zaoferowania ma głównie piękne plaże, krystalicznie przejrzystą morską wodę i krążące w niej kolorowe rybki!

Nasza przygoda zaczyna się już na lotnisku w Hawanie, które wita nas rozbrzmiewającym zewsząd, ulubionym naszym językiem hiszpańskim oraz przyjemnym ciepłem, które na szczęście nie ma nic wspólnego z duchotą, jakiej się spodziewaliśmy. W zapomnienie idą bluzy, w których dopiero co przylecieliśmy oraz wspomnienie kurtek, którymi otulaliśmy się jeszcze paręnaście godzin wcześniej. Po zdobyciu kubańskich peso – co na lotnisku jest niezwykle czasochłonną czynnością – jedziemy wreszcie w stronę starej Hawany. Mijane ulice są ciemne i puste, niektóre budynki nawet całkowicie opuszczone. Wyglądamy za okna, rozmawiamy z kierowcą taksówki i czujemy to, co niejednokrotnie zdarzała się nam już w podróży: podekscytowanie, radość, ale przede wszystkim wielką ciekawość!

Nasi kubańscy gospodarze witają nas bardzo miło i serdecznie. Będziemy zajmować jeden z pokojów w ich mieszkaniu, więc zaraz po przywitaniu się opowiadają nam co i jak. Gdzie kuchnia, łazienka, który klucz do drzwi, a który do bramy. Siadamy wygodnie na sofie, a pogaduchy trwają dobrą godzinę. I wcale nie przeszkadza nam fakt, że dla nas to przecież prawie trzecia w nocy i powinniśmy być potwornie zmęczeni po długim locie. Dopiero gdy dzieciom zaczynają kleić się oczy, idziemy wreszcie spać. A trzeba się dobrze wyspać, bo zaraz z rana czeka na nas Hawana!

2017_kuba_vamos_a_cuba_03

17 Comments

  1. Kasia

    Hej! My też chcemy wybrać się pozna jesienią na Kubę z naszą prawie 2 letnia córka. Fajnie by było jakbyscie opisali wyjazd pod kątem dziecka-jak z pieluchami, jedzeniem itp. Nie znalazłam w necie podobnych informacji. Byłoby super.pozdrawiam!

    1. Kasiu, my mieliśmy wszystko dla Patryka (również niespełna dwuletniego) ze sobą – pieluchy, mokre chusteczki oraz mleko modyfikowane. Pieluchy owszem widziałam w niektórych sklepach, w cenach europejskich, ale nie jestem przekonana, czy były we wszystkich „rozmiarach” ;)
      Chusteczki nawilżane nie rzuciły nam się w oczy.
      A jedzenie – jesli maluch je to co Wy i nie jest wybredny, to jedzenie na Kubie jest w miarę bezpieczne – głównie chleb, jajka, ryż, fasola i owoce ;)
      Nasz Patryk jednak potrzebuje sporych ilości mleka, dlatego też zapas wzięliśmy ze sobą. Tamtejszego krowiego bez porządnego zagotowania bym mu nie podała, zresztą nawet wszystkie gospodynie u których spaliśmy jeśli podawały mleko na śniadanie, to zawsze zaznaczały, że jest zagotowane i w sam raz dla dzieci.
      Mleko modyfikowane NAN można dostać w niektórych sklepach, ale jest tylko to dla niemowląt od 0-6 mc. Nam niestety w ostatnich dniach zapasy się wyczerpały, musieliśmy dokupić Nan, ale Patryk wzgardził ;))))
      Kaszek instant chyba nie widziałam. A jeśli już, to w jednym sklepiku w Varadero. Ale pewna nie jestem.

      Nie nastawiałabym się też na to, żeby na Kubie dokupić dziecku jakieś ubrania czy buty. Patrykowi w pierwszym tygodniu wiatr zerwał z głowy czapkę z daszkiem, zapasowej nie mieliśmy, więc kupiliśmy na szybko to co było – typową czapeczkę-pamiątkę na widok której niektórzy uśmiechali się mówiąc tylko: „Comandante” :) Zobaczysz ją zresztą na zdjęciach w kolejnych wpisach :))

      Generalnie podsumowałabym, że lepiej wziąć więcej ze sobą niż na miejscu tracić czas na szukanie.

      Postaramy się na ten temat napisać jeszcze więcej!

      PS. Gdzie dokładnie i na jak długo się wybieracie?

      1. Dziękuje bardzo za odpowiedź:) Na razie nie mamy biletów – jestesmy w fazie poszukiwań. Chcielibyśmy najpierw, w listopadzie pojechać na miesiąc do Meksyku, a pózniej na miesiąc na Kubę – dokładnego planu wyprawy nie mamy jeszcze, ale na pewno nie będzie to jedno miejsce. Patrząc na Twoją odpowiedź pewnie zakupimy wszystkie niezbędne rzeczy dla córki w Meksyku – tak aby bez stresu cieszyć się Kubą:) Czekam na kolejne wpisy z Kuby ;)

    1. My zrobiliśmy sobie wcześniej wycieczkę do konsulatu w Bonn, bo to niedaleko nas. Tak naprawdę to nie jest zwykła wiza, taka wklejana do paszportu, tylko osobny druczek pt. tarjeta del turista, czyli karta turysty. Podobno można ją bez problemu dostać na lotnisku po przylocie, ale w naszym przypadku karty były sprawdzane jeszcze przed wylotem, przy odprawie (lecieliśmy z Frankfurtu z Condorem). Kto nie miał, musiał ją kupić przy oddawaniu bagażu – dostaje się wtedy pusty druczek do wypełnienia. Condor informuje nawet o możliwości kupienia karty turysty na potwierdzeniu rezerwacji. Jaką linią lecisz? Jeśli masz już rezerwację, to tam powinna być jakaś informacja. Ewentualnie sprawdź na stronie linii lotniczej lub po prostu do nich zadzwoń :)

  2. Ania K

    Hej,
    Dzieki za wpis o Kubie i piekne zdjecia- wybieramy sie tam w pazdzierniku i Wasz blog jest dla nas inspiracja:)
    Mam pytanie odnoscie wypozyczenia auta na miejscu, bo widzialam w ktoryms z wpisow, ze mieliscie takowe. Czy rezerwacje robiliscie wczesniej? Jak to wyglada mniej wiecej cenowo? Sprawdzalam pierwsza lepsza strone wypozyczalni i cena na 2 tygodnie byla horrendalna, moze na miejscu wyglada to inaczej? Czy korzystaliscie z fotelika dla dzieci?
    Milego dnia!
    Ps. Przepraszam za brak polskich znakow:)

    1. Cześć! Aut na Kubie jest mało, są drogie i trzeba je rezerwować z dużym wyprzedzeniem. Zajrzyj do naszego wpisu Kuba na własną rękę, tam dokładnie opisaliśmy sprawę wypożyczenia samochodu. Fotelik mieliśmy swój, ale nasze auto akurat nie miało pasów na tylnych siedzeniach, więc musieliśmy trochę improwizować z montażem… Auta z wypożyczalni są w dużo lepszym stanie, więc nie powinno być problemu z zamontowaniem fotelika.
      Jeśli będziesz miała jakieś pytania, to pisz śmiało. Może być nawet bez polskich znaków ;) Udanego wyjazdu!

      1. Ania K.

        super, dzieki za wyczerpujaca odpowiedz!:) Podobnie jak Wy, rozeznamy sie w sytuacji na miejscu. Pewnie tez sie skonczy na wynajeciu auta od 'prywaciarza’.
        Tymczasem czekam na Wasze wpisy i zdjecia z kolejnych wojazy:)
        Trzymajcie sie cieplo.

        1. Ola

          Dacie znać czy można na własną rękę zwiedzać Kubę, nie znając hiszpańskiego? Jedynie angielski. Dogadamy się z mieszkańcami w sprawie noclegu itp? Będę wdzięczna za podpowiedź.

          1. Myślę, że angielski + język migowy powinien wystarczyć, choć warto znać choć podstawy hiszpańskiego. My władamy jako tako hiszpańskim, a poza tym używanie go sprawia nam ogromną przyjemność, dlatego cały miesiąc komunikowaliśmy się tylko i wyłącznie po hiszpańsku. Ale spotkaliśmy się z ludźmi, którzy nie znali nawet podstaw i jakoś sobie radzili. Kubańczycy w turystycznych miejscach jak Hawana czy Varaderos mówią po angielsku, więc tam nie powinno być żadnego problemu. Ale z naszego doświadczenia nawet bardzo połamany hiszpański jest przyjmowany ciepło przez lokalsów i nie jest się wtedy w ich oczach typowym „gringo”. Dlatego warto przed wyjazdem poznać chociaż podstawy języka typu zwroty grzecznościowe, liczby, dni tygodnia, nazwy potraw itd. A kolejne słówka wpadną już same ;)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *