Kuba na własną rękę

Kuba na własną rękę

2017_kuba_na_wlasna_reke_01

Kuba przyciąga jak magnes i wiem to na pewno, że jest marzeniem wielu podróżników. Wśród tych, którzy na Kubie już byli krążą opinie: „jedź na Kubę zanim się zmieni”, albo „to już ostatni gwizdek, by odwiedzić Kubę”. Legendarna już era rodziny Castro powoli dobiega końca, Kuba zmienia się na oczach jej mieszkańców, a od niedawna, zapraszając turystów z USA, jeszcze bardziej otwiera się na świat. Wielkie resorty powstają jak grzyby po deszczu, a te już istniejące nie świecą pustkami. Pomimo swej przeszłości Kuba nie jest jednak krajem „dzikim”, ale wręcz przeciwnie – turystyka na wysokim poziomie kwitnie tu już od wielu lat i ma się naprawdę dobrze! Kuba, którą my poznaliśmy, nie jest już na pewno tą samą Kubą, o której opowiadają ci, którzy odwiedzili ją 5, 10 czy 20 lat temu… jest jednak krajem specyficznym, z którego niemal wszyscy wyjeżdżają z mieszanymi uczuciami…

Dlatego też zanim wybierzecie się na Kubę, przygotujcie się odpowiednio na to spotkanie! Kuba jest bowiem przepiękną karaibską wyspą, zamieszkałą przez ciepłych i dobrych ludzi, którą szkoda byłoby opuszczać z tylko negatywnymi wspomnieniami. Jeśli zastanawiacie się w jaki sposób najlepiej zwiedzać Kubę, to od nas dostaniecie jedną radę – najlepiej przemierzać ją na własną rękę samochodem. Nic w tym dziwnego, ponieważ uwielbiamy podróżować właśnie w ten sposób. Samochód daje nam wolność, dzięki niemu możemy zboczyć z utartych szlaków oraz podróżować we własnym tempie.

Jak zorganizować takie wakacje? Dziś odpowiemy na pytania, które nam często zadajecie.

2017_kuba_na_wlasna_reke_07

Czy na Kubę potrzebna jest wiza?

Aby odwiedzić Kubę potrzebna jest tak zwana karta turysty – Tarjeta de turista. Karta turysty nie jest wklejana do paszportu jak normalna wiza, jest to mały kartonik z naszymi danymi. Kartę turysty można wyrobić w ambasadzie Kuby w Warszawie lub wykupić ją przy odprawie na lotnisku – druga opcja zależy od linii lotniczej, dlatego warto wcześniej zorientować się czy będzie możliwość wykupienia karty na lotnisku. Koszt karty to 25 EUR od osoby. Tarjeta de turista ważna jest 30 dni licząc od daty wylądowania na Kubie.

Waluta na Kubie

Kuba ma dwie waluty: Peso (CUP), zwane także jako moneda nacional i dużo droższy CUC (Peso convertible), którego kurs jest zrównany z dolarem amerykańskim (1 CUC = 1 USD). Peso CUP to waluta stosowana głównie przez miejscowych i w tej walucie podawane są ceny w lokalnych sklepach czy jadłodajniach. CUC to waluta turystyczna, wymienialna, którą dostaniemy w kantorze sprzedając np. Euro, można je także wyjąć w bankomacie. Dolarów nie opłaca się przywozić na Kubę, bo mają zaniżony kurs!!! Dlatego na Kubie najlepiej wymieniać Euro lub np. Funty. CUC używane jest we wszystkich turystycznych miejscach, restauracjach, hotelach, ale także w normalnych sklepach czy stacjach benzynowych.

A jak się ma CUC do normalnego Peso? 1 CUC to 25 CUP (Peso), choć niektórzy sklepikarze stosują przelicznik 24 lub 23 Peso. Kupując coś taniego, np. bułkę za 5 Peso, i płacąc 1 CUC, powinniśmy dostać ok. 18-20 Peso reszty. Powinniśmy… Spotkaliśmy bowiem Kubańczyków, którzy bez mrugnięcia okiem starali się nas oszukać albo wydając za mało, np. 10 Peso, albo po prostu bezczelnie zaokrąglając do pełnego CUC. Jeśli więc nie chcemy dawać się na Kubie oszukiwać, to niestety trzeba się mieć zawsze na baczności, uważnie i skrupulatnie przeliczać ceny oraz otrzymaną resztę.

2017_kuba_na_wlasna_reke_08

Wypożyczenie samochodu na Kubie

Międzynarodowych wypożyczalni samochodów na Kubie nie ma wcale. Jest klika kubańskich sieci, ale samochodów jest w nich bardzo niewiele, zresztą tak jak na całej Kubie. Na własnej skórze przekonaliśmy się, że wybierając się na Kubę w sezonie, czyli tak jak na przykład my w lipcu, samochód należy zarezerwować dużo, dużo wcześniej, nawet na parę miesięcy przed przylotem.

My jednak nie należymy do tych typów ludzi, którzy planują wakacje z paromiesięcznym wyprzedzeniem. Dlatego też tym razem, kiedy zaczęliśmy organizować wyjazd, to na lipiec i sierpień samochodów w wypożyczalniach najzwyczajniej już… nie było!!!

Postanowiliśmy więc pójść na żywioł i rozejrzeć się za samochodem dopiero będąc na miejscu. Już pierwszego dnia chodząc po mieście zajrzeliśmy w parę miejsc, ale niestety odbiliśmy się tylko od drzwi. Wykonaliśmy też parę telefonów do lokalnych biur, ale dowiedzieliśmy się tylko, że najwcześniej auto możemy dostać w połowie sierpnia. A właśnie mieliśmy ostatni tydzień czerwca… Już pierwszego wieczoru w Hawanie zaczęliśmy więc wypytywać naszych gospodarzy, czy nie znają kogoś, kto by nam mógł coś wypożyczyć. A że na Kubie każdy chętnie zarobi parę dodatkowych groszy, to bardzo szybko znalazł się amigo, który z radością pożyczył nam swój mały samochodzik. I to nawet w niższej cenie niż te z wypożyczalni. To była nasza jedyna szansa na poruszanie się po wyspie na własną rękę, więc kwestię niższego standardu tym razem woleliśmy przemilczeć…

Nie jest tanio…

Wypożyczenie samochodu jest na Kubie niestety dość kosztowne. Auta na Kubie to towar luksusowy, dlatego wypożyczenie kosztuje ze 3 razy drożej niż gdzie indziej na świecie. My za nasze jeździdełko daliśmy 60 CUC, czyli ok 50 Euro za dzień. Prywatnie, czyli nie do końca legalnie. W wypożyczalniach ceny są trochę wyższe (około 80 CUC) i do tego dochodzi jeszcze ubezpieczenie. Tutaj jest aktualny cennik. Najczęściej na drogach widzieliśmy auta z wypożyczalnie VIA – ładne, nowe peugeoty, później Cubacar – raczej starsze chińczyki, najmniej widać było auta Rex – różne modele. Fotelik dla Patryka mieliśmy swój, bo na Kubie takich wynalazków używają tylko i wyłącznie turyści.

Na Kubańskich drogach jest bardzo bezpiecznie, ruch jest niewielki i wszyscy jeżdżą przepisowo, bo policja stoi za każdym drzewem. Zatrzymani zostaliśmy tylko raz i to w dość pechowych dla nas okolicznościach, bo tego jednego jedynego dnia zostawiliśmy wszystkie dokumenty od samochodu w pokoju w naszej casie (akurat był sejf…). Policjant nie za bardzo miał nas jak wylegitymować, bo nie mieliśmy ani paszportów, ani prawa jazdy, ani dokumentów od auta. Oczywiście nie za bardzo spodobało mu się też to, że wozimy się prywatnym samochodem (prywatne mają rejestracje z literą P), ale najwidoczniej nie było podstaw, by nas za cokolwiek ukarać mandatem i po kilku minutach pouczeń zostaliśmy puszczeni wolno :)

Z poruszaniem się po Kubie nie mieliśmy żadnego problemu, wystarczył nam dobry GPS w telefonie z mapą offline. Benzyna jest wszędzie i w tej samej cenie podyktowanej przez państwo, trochę taniej niż w Europie. Nawet w małych wioskach często można znaleźć niewielką stację benzynową.

2017_kuba_na_wlasna_reke_15

Jak inaczej poruszać się po Kubie?

Alternatywą do wypożyczenia samochodu są turystyczne autokary firmy Viazul kursujące pomiędzy wszystkimi turystycznymi mekkami. Nie korzystaliśmy z tej opcji transportu, ale autokary, które mijaliśmy wyglądały na całkiem ładne.

Transport publiczny, zarówno autobusy jak i pociąg, jest stanowczo odradzany przez miejscowych, bo przepełniony. Ciekawostka: w paru miejscach przyuważyliśmy ludzi dedykowanych do zarządzania ruchem na „przystankach”, szczególnie tych w okolicach większych miast. Ubrany w żółte ubranie służbista skrupulatnie pilnował kolejki i do podjeżdżającego autobusu wpuszczał tych, którym to się faktycznie należało.

Sporo spotkanych przez nas turystów korzystało z usług taksówkarzy lub wynajmowało samochód z kierowcą i jest to całkiem ekonomiczna opcja, pod warunkiem, że uda się skrzyknąć w kilka osób i podzielić koszty. Ze względu na to, że nas jest czwórka, bardziej opłacało się nam mieć własny samochód.

2017_kuba_na_wlasna_reke_18

Noclegi na Kubie

Po miesiącu spędzonym na Kubie możemy śmiało powiedzieć, że nawet w środku sezonu nie ma problemu ze znalezieniem noclegu. My oczywiście korzystaliśmy z popularnych casas particulares, których w żaden sposób nie rezerwowaliśmy. Zajeżdżając w nowe miejsce najzwyczajniej pukaliśmy do kilku drzwi i zawsze udawało nam się znaleźć przyjemny pokój. Casa particular, to nic innego jak po prostu kwatera prywatna, czyli nocleg w prywatnym domu. Koszt pokoju to zazwyczaj 25 CUC – na wyposażeniu dwa duże łóżka, lodówka, klimatyzacja, a do tego prywatna łazienka.

Oprócz pierwszego noclegu po przylocie na Kubę nie ma potrzeby rezerwowania przez Internet kolejnych, bo wybór jest naprawdę spory. Dodatkowo należy pamiętać, że na miejscu wybór jest zdecydowanie większy niż w sieci, głównie z tego względu, że wielu właścicieli casas nie ma dostępu do Internetu i nigdzie się nie ogłasza. Podczas naszego pobytu na Kubie z czystej ciekawości podjechaliśmy też do paru wielogwiazdkowych hoteli, tylko żeby sprawdzić jak to wygląda. Okazuje się, że pokoje są dostępne od ręki, nawet jeśli chce się zostać tylko 1 dzień. All inclusive dla całej naszej czwórki to kwota 180-200 CUC za noc, poprzestaliśmy więc na domowej atmosferze casas particulares.

2017_kuba_na_wlasna_reke_12

Jedzenie na Kubie

Jedzenie nie jest niestety najmocniejszą stroną Kuby. W codziennym restauracyjnym menu dominują ryż, chleb, ser, fasola, ryby, mięso, co szybko staje się monotonne. Ceny w restauracjach są raczej wysokie: 7-10 CUC za danie, tanią alternatywą są kubańskie fast foody, czyli malutka pizza za ok. 10 CUP pieczona w starych kotłach, lub średniej jakości hamburgery.

Gorąco polecamy stołowanie się u właścicieli casas particulares, po pierwsze po to by dać zarobić zwykłym Kubańczykom, a nie rządowym restauracjom, a po drugie ze względu na smaczniejsze potrawy. Z tego też względu u wszystkich naszych gospodarzy dokupowaliśmy śniadanie (5 CUC za osobę), które czasami było rewelacyjne i prawdziwie domowe, ale czasami niestety nie było warte było swojej ceny. W dwóch miejscach skorzystaliśmy z obiadokolacji gotowanych przez naszą gospodynię. Prawdziwym hitem była langusta! Tak więc jeśli nie przemieszczacie się każdego dnia z miejsca na miejsce i jeśli gospodyni będzie chciała dla Was gotować (bo uwierzcie, nie każda chce!) to warto wziąć tę opcję weżywienia pod uwagę.

Zaopatrzenie w sklepach jest raczej kiepskie, jak za czasów komuny w Polsce. Na półkach króluje ocet, rum i piwo, zarówno w sklepach w mieście, jak i na stacjach benzynowych. Za to od przydrożnych sprzedawców można całkiem tanio kupić pyszne owoce – najczęściej mango i banany.

2017_kuba_na_wlasna_reke_11

Ceny na Kubie

Ceny na Kubie w turystycznych miejscach przyprawiają czasami o zawrót głowy, nawet biorąc pod uwagę to, co odcięta przez tyle lat od świata i od importu wyspa  ma do zaoferowania. I tak przykładowo (1 CUC = 1 USD)

  • wynajęcie samochodu – ok. 60-80 CUC na dzień
  • nocleg w casas particulares – 25 CUC
  • nocleg w hotelu w hotelu na Cayo Coco – 200-250 CUC za pokój
  • danie w przeciętnej restauracji – 7-10 CUC na osobę
  • wycieczka katamarenem z Varadero – 60-90 CUC od osoby
  • mojito – 3 CUC
  • piwo 0,33l -1,5-2 CUC

Ale uwaga, bywają też towary w cenach zaskakująco niskich! Tak jak na przykład (1 CUP = 1/25 CUC = 0,04 USD)

  • kanapka w zwykłym barze – 3-5 CUP
  • lody włoskie – 3 CUP
  • mała pizza – 5-10 CUP
  • 10 małych bananów – 5 CUP

2017_kuba_na_wlasna_reke_09

Język na Kubie

Tu króluje język hiszpański i warto znać parę słów w tym języku, bo to klucz do otwarcia kubańskich serc.

Po angielsku bez problemu można dogadać w turystycznych miejscach, takich jak Varadero czy Hawana. W miastach Kubańczycy znający choć parę słów po angielsku chętnie zagadują do turystów, trenując swoje umiejętności.

Bezpieczeństwo na Kubie

Z ręką na sercu możemy powiedzieć, że na Kubie wszędzie czuliśmy się naprawdę bezpiecznie. Co prawda nie plątaliśmy się nigdzie po zmroku ani nie chodziliśmy obwieszeni elektronicznymi gadżetami, bo takich zwyczajnie nie posiadamy ;) Poza tym przemieszczając się po Kubie naszym obitym z każdej strony samochodzikiem wyglądaliśmy chyba bardziej na miejscowych niż na rzucających się w oczy mieszkańców z tych bogatszych części świata.

2017_kuba_na_wlasna_reke_19

Nasza trasa

Na Kubie spędziliśmy dokładnie miesiąc, cały lipiec. Planowaliśmy przejechać wyspę wzdłuż i wszerz, lecz pech chciał, że na Kubie dużo chorowaliśmy* i tym samym musieliśmy trasę mocno okroić. Nie mniej jednak udało nam się trochę Kuby zobaczyć.

  • Nasze wakacje rozpoczęliśmy w Hawanie, która jak niewiele stolic, skradła nasze serca!
  • Z Hawany wąską drogą pojechaliśmy do doliny Viñales, gdzie oprócz podziwiania mogotów odwiedziliśmy plantację tytoniu.
  • Parę kolejnych dni spędziliśmy w Zatoce Świń, głównie na Playa Giron, ale zwiedzając również atrakcje leżące bliżej Playa Larga.
  • Stamtąd udaliśmy się do niewielkiej nadmorskiej miejscowości La Boca pod Trinidadem. Oprócz uroczego Trinidadu odwiedziliśmy plantacje trzciny cukrowej a także zielone góry Escambray.
  • Z Trinidadu pojechaliśmy na północ, by nacieszyć się karaibskimi plażami, flamingami i kolibrami na Cayo Coco i Cayo Guillermo.
  • Koniec wakacji zbliżał się już nieubłaganie, więc na ostatnie parę dni pojechaliśmy do turystycznego Varadero, a tam oprócz snurkowania i plażowania zawitaliśmy do ponoć największego i najpiękniejszego kompleksu jaskiń na całych Karaibach.
  • Z Varadero wróciliśmy do Hawany, z niemałym niedosytem…

Jednak  to czego nie zobaczyliśmy, zostawiliśmy sobie na później ;) Na Kubę bowiem chętnie jeszcze wrócimy i szczerze powiedziawszy już teraz ciekawi jesteśmy zmian, jakie w tym czasie na Kubie zajdą.

*O lekach i kwestiach zdrowotnych pisaliśmy w poprzednim wpisie.

Kuba na własną rękę – nasza trasa na mapie

17 Comments

  1. Też bym wolała zwiedzić Kubę na własną rękę. Jednak trochę mnie przestraszyliście z cenami. Nie spodziewałam się, że są aż takie wysokie. Zresztą nie pomyślałabym też, że trzeba tak wcześnie rezerwować samochód.

    1. Kuba niestety tania nie jest i lecąc tam trzeba być na ten fakt przygotowanym. My przed wyjazdem nie czytaliśmy zbyt wiele i byliśmy naprawdę bardzo zaskoczeni, gdy okazało się, że samochodów do pożyczenia nigdzie już nie ma!
      Na szczęście znaleźliśmy na to sposób :))))

  2. Nadia

    Woah, zobaczyliście spory kawałek wyspy! Rzeczywiście ceny wynajmu samochodu powalają. Drożej niż. np. Australia ;).
    Ale nie ma co porównywać.
    Kiedyś trzeba będzie pojechać :)

  3. Kuba to też moje marzenie choć boję się zwiedzać ją w pojedynkę. Może kiedyś zbiorę się na odwagę i wyruszę tam zanim zmieni się na dobre. Btw, a wiesz, że poznałyśmy się kiedyś na działce w wymarzonej miejscowości na M :D Nie wiedziałam, że piszesz bloga! :D

    1. Tak myślałam, że się znamy. Podglądałam Twój blog u Marty, ale nie byłam całkowicie pewna. Teraz już wiem! :)
      W czasach spotkań w wymarzonej miejscowości chyba żadna z nas nie podejrzewała, że kiedyś będziemy blogować :D

      Co do Kuby, to o bezpieczeństwo bym się tam nie obawiała. To raczej bezpieczny kraj, a Kubańczycy są bardzo życzliwi. Spotkaliśmy tam też sporo młodych ludzi, przemieszczających się autokarami czy dzielących się kosztami wynajmu taksówki, więc myślę, że towarzystwo do wspólnej podróży by się znalazło ;) Jak wszędzie ;)

  4. Bardzo ładne zdjęcia :)
    A teraz czas na sporo pytań ;)
    Orientujecie się, czy można wyrobić tarjeta del turista na dłużej niż 30 dni?
    Czy udało Wam się wsiąść, a może kogoś znacie, kto tego dokonał, do dalekobieżnego autobusu dla Kubańczyków, czyli ominąć Viazul?
    I wreszcie nie mieliście stracha, przemieszczając się samochodem wynajętym na lewo?
    Ja tak wynajęłam samochód w Meksyku i nawet powstała z tego cała opowieść 😂 http://www.hamaklife.com/meksyk/wynajac-samochod-w-meksyku/

    1. No to zacznę od początku :)

      1. Kartę turysty można wyrobić tylko na 30 dni, ale można ją przedłużyć będąc już na miejscu. Takie informacje znalazłam na stronie polskiego MSZ: „W razie pobytu dłuższego niż 30 dni wizę można przedłużyć na miejscu. Formalności załatwia się we właściwych urzędach imigracyjnych Inmigración y Extranjeria (adres w Hawanie: calle Factor y Final, Nuevo Vedado, Plaza de la Revolución) – wcześniej należy kupić znaczki opłaty skarbowej na kwotę 25 CUC w jednym z oddziałów Banco de Credito y Comercio. Należy przedłożyć do wglądu paszport, bilet lotniczy i dokument potwierdzający zakwaterowanie.”

      2. My w ogóle nie korzystaliśmy z komunikacji publicznej, ale nasi znajomi z dwójką dzieci przemieszczali się w ten sposób po Hawanie (https://gdziesakasperki.pl/hawana/). Więc da się :)
      Przypominam też sobie, że po powrocie z Kuby na którymś z polskojęzycznych blogów czytałam o poruszaniu się komunikacją publiczną pomiędzy miastami, ale teraz już zupełnie nie potrafię sobie przypomnieć który to był blog :(

      3. Czy nie mieliśmy stracha? No jasne, że mieliśmy! Szczególnie, że te prywatne tablice rejestracyjne wszystkim rzucały się w oczy i nie było właściciela casy, żeby nas o ten samochód nie zapytał. Zawsze jednak trzymaliśmy się ustalonej wersji, że ten samochód pożyczył nam przyjaciel i nie wziął za to pieniędzy :)
      Najbardziej jednak stresowaliśmy się, gdy zatrzymał nas policjant. Na szczęście akurat tego jednego jedynego dnia nie mieliśmy przy sobie dokumentów, więc nie mógł nas wylegitymować, a tylko uwierzyć na słowo. Szczerze powiedziawszy stresik odpuścił dopiero w momencie, gdy w ostatni dzień oddaliśmy kluczyki właścicielowi :D

      O Meksyku chętnie poczytam, bo gdy tam polecimy, to nie wyobrażam sobie zwiedzania go bez samochodu! ;)

      1. Miło mi! Też Domi jestem ;)

        Dzięki za odpowiedzi!

        Co do kwestii nr 1 to jest trochę paragraf 22. Pytałam o to w ambasadzie i niezwykle miła pani konsul poradziła mi, żeby na studia/ badania terenowe lecieć w porozumieniu z lokalnym uniwersytetem, bo wtedy problem nie istnieje…A w innym razie to nie wpuszczą mnie na lotnisku z 30 dniowym pozwoleniem na pobyt i otwartym/ dłuższym niż miesięczny termin wylotu biletem…chyba, że bym popłynęła na tratwie z Miami ;))).

        Ad.2. Po Hawanie to wiem. Też właśnie gdzieś o tym czytałam i na to liczę, bo na pewno nie chciałabym być odcięta od takiej opcji.

        Ad.3. No to niezłego farta mieliście!…bo to w sumie jest karalne ;). Ja ostatnio przekroczyłam bośniacką granicę w drodze na Dubrownik…też bez dokumentów, które zostawiałam w hotelu i właśnie o tym piszę. Także da się.
        Nie wiem, jak to wygląda na Kubie (ale pewnie inaczej, bo to państwo policyjne), ale w Meksyku lepiej się w ogóle nie zatrzymywać na kontrole, bo nigdy nie wiadomo, czy to prawdziwa policja! Będę pisała jeszcze o Meksyku, bo mam sporo materiału (i mało czasu), ale pewnie głównie w książce to umieszczę. Jakbyście mieli jakiekolwiek pytania o Meksyk (na które znam odpowiedzi ;), to śmiało piszcie! :)

        1. Hahaha, wybrałabym jednak kubańską uczelnię, zamiast tratwy :)))

          Co do Meksyku, to dzięki! Podejrzewam, że zanim się tam wybierzemy, to Ty zdążysz wydać książkę, więc jakby coś, to piszemy się na przedpremierową wersję recenzencką:))))

          Pozdrowienia Domi i szerokiej drogi!

    1. Po gruntownym przejrzeniu wyciągów bankowych wychodzi na to, że na miejscu wydaliśmy ok. 95 PLN na dzień, na osobę. Do tego dochodzi wynajęcie auta (jedno na wszystkich…), czyli 60 CUC na dzień (ok. 210 PLN). Ostatni składnik to samolot – w tym wypadku poszaleliśmy i polecieliśmy z Condorem bezpośrednio do Hawany – 700 Euro za bilet.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *