Półwysep Rodonit i bunkry na plaży

Półwysep Rodonit i bunkry na plaży

Półwysep Rodonit i bunkry na plaży

Po paru dniach pobytu w górach zachciewa nam się morza, choćby tylko na chwilę. Wybór pada na Półwysep Rodonit, do którego zbaczamy „nieco” z zaplanowanej wcześniej trasy. Jak na Albanię przystało, droga na skróty, którą sobie obieramy, okazuje się być nie do końca przejezdną. Najpierw nawigacja prowadzi nas przez gliniasty pagórek na skraju wsi, a następnie docieramy do drewnianego, rozpadającego się mostu, na który nie decydujemy się wjechać. Zresztą przejazd mostem odradza nam także stojący przy moście Albańczyk, twierdząc że swoją osobówką to on jeszcze przejeżdża, ale naszym ciężkim samochodem to by się raczej nie odważył…

2019_albania_rodonit_10

Zawracamy i tym razem kierujemy się na normalną cywilizowaną drogę, która prowadzi prosto na Półwysep Rodonit. Jakieś półtorej godziny później docieramy na sam koniec półwyspu, gdzie napotykamy szlaban i budkę z biletami. Płacimy za wjazd i docieramy wreszcie na trawiasty parking tuż nad samą plażą. Podczas gdy obiad „się robi” (spaghetti rządzi!), my gawędzimy o Albanii z napotkanymi rodakami. W momencie gdy zwarci i gotowi ruszamy w stronę plaży … zaczyna delikatnie kropić…

Bunkry na plaży

2019_albania_rodonit_04

Do plaży na szczęście nie jest daleko, a naszą uwagę od razu przyciągają czerwone bunkry. Pierwsze albańskie bunkry na naszym szlaku! Do tej pory jakoś się nad tym nie zastanawialiśmy, ale teraz do nas dotarło, że w górach w ogóle ich nie widzieliśmy. Za to Półwysep Rodonit jest nimi naszpikowany. Większość z nich pochowana jest gdzieś w krzakach, zarośnięta wielopokoleniowymi zaroślami. Ale tych na plaży trudno nie zauważyć. Zaciekawieni wchodzimy do środka częściowo już zasypanych piaskiem bunkrów, a następnie przeskakując nad stertami śmieci dochodzimy do plaży.

2019_albania_rodonit_09

To co ujmuje uroku plaży na Półwyspie Rodonit, to ogromna ilość śmieci. Są naprawdę wszędzie. Tam gdzie piasek jest bardzo mokry, przechodzimy po warstwach śmieci jak po moście. Trudno ocenić, czy są to tylko śmieci wyrzucone przez morze, czy też pozostałości po sezonie…

Niestety pada coraz mocniej, wracamy więc pośpiesznie do samochodu nieco żałując, że nie mamy możliwości zwiedzić dokładniej półwyspu. Chcieliśmy pójść do ruin zamku Rodon, do zobaczenia których namawiali nas poznani przed paroma chwilami rodacy. No cóż, może uda nam się to następnym razem…

2019_albania_rodonit_01

One comment

  1. Jest kilka miejsc w Albanii godnych uwagi, a jeszcze „niezadeptanych” przez masową turystykę i niestłamszonych przez komercję (choć niestety na przestrzeni ostatnich lat to postępuje):
    – zabytkowe: wspomniany Berat (Berati) – (miasto tysiąca okien) i piękne widoki z twierdzy nad Beratem, Gjirokastra (Gjirokastër) czyli miasto tysiąca schodów czy Kruja (Krujë) – dawna stolica ze wspaniałym muzeum Skanderbega (bohater narodowy Albańczyków);
    – półwysep Rodonit, na którego szczyt prowadzi malownicza trasa widokowa;
    – Jezioro Koman (polecam rejs po jeziorze wśród Gór Przeklętych),
    – Syri i Kalter czyli Błękitne Oko (źródło o błękitnej wodzie),
    – Szkodra z Jeziorem Szkoderskim (większa część należy do Czarnogóry) i twierdzą Rozafa,
    – Jezioro Ochrydzkie (znajduje się na granicy Albanii (Pogradec) i Macedonii Północnej) – bardzo dobry pstrąg ochrydzki (teraz już pod ochroną),
    – piaszczyste plaże.
    Jeśli chodzi o Tiranę to na pewno wrażenie robi widok na stolicę ze wzgórza Dajti (zwłaszcza wieczorem, kiedy miasto jest oświetlone) czy z baru obrotowego mieszczącego się na samej górze w budynku Sky Tower (fajne wrażenie).
    Poza tym ludzie serdeczni, jedzenie dobre.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *