Do Berat, miasta tysiąca okien, docieramy późnym popołudniem. W sam raz by podziwiać zachód słońca odbijający się w słynnych oknach. Zza chmur wychyla się do nas także góra Tomor – najwyższa góra Albanii, na którą można wjechać samochodem. Nasz cel na kolejny dzień.
Miasto tysiąca okien
Na spacer po mieście wybieramy się dopiero późnym wieczorem, gdy słynne białe domki na wzgórzu, te od tysiąca okien, podświetlone są w przeróżnych kolorach tęczy. Berat, wpisane na listę UNESCO, jest miasteczkiem wyjątkowo malowniczym, określanym mianem miasta-muzeum i bardzo lubianym przez turystów. Choć tak prawdę mówiąc, o tej porze roku ruch turystyczny układa się już tutaj powoli do snu zimowego. Przechadzamy się deptakiem i próbujemy upolować coś na kolację. Usiadamy nawet w jednym miejscu, ale kompletnie nikt nie wykazuje zainteresowania naszymi osobami. Ruszamy więc dalej i po chwili opuszczamy turystyczną okolicę. Dwie ulice dalej docieramy do lokalnej pizzerio-kebabowni, gdzie ruch panuje jak w ulu. Wtapiamy się w tłum i tankujemy do pełna. Takie miejsca lubimy :)
Najwyższa góra Albanii samochodem
Rankiem, zaraz po śniadaniu zjedzonym w towarzystwie dwóch kotów, ruszamy w stronę najwyższej góry Albanii. A przynajmniej najwyższej, na którą prowadzi bita droga. Dzięki tej drodze i możliwości wjazdu na szczyt, Góra Tomor jest częstym celem dla ludzi wybierających się do Albanii samochodem terenowym. Czyli także dla nas. Górę Tomor od razu ochrzciliśmy Świętą Górą, a to ze względu na jej znaczenie historyczne. Na jej szczycie znajduje się bowiem mauzoleum z relikwiami Abbas ibn Ali, wybudowane przez społeczność muzułmańską. Góra Tomor jest ważna także dla Chrześcijan, którzy wspinają się na nią raz do roku w dniu Wniebowzięcia NMP.
Niestety tego dnia szczyt Tomor otulony jest gęstymi chmurami. Tylko na początku trasy przyświeca nam słońce, później widzimy już tylko drogę przed sobą i białe mleko naokoło. Wielka szkoda, bo widoki na pewno byłyby przepiękne! Jedyną pociechą jest to, że przy gorszej pogodzie warunki do jazdy też są gorsze i w kilku miejscach na naszej drodze pojawia się śliskie błotko.
Na szczycie spotykamy tylko pickupa wypełnionego lokalnymi chłopakami, którzy i tak po chwili zjeżdżają w dół, zostawiając nas sam na sam z mitycznym jeźdźcem. Parę minut później opuszczamy szczyt, ale to wcale nie oznacza, że dzień uznajemy za zakończony. Czeka nas jeszcze długa przeprawa przez góry, okrężną drogą, aż do naszego następnego punktu na mapie. A po drodze odkrywamy miejsce, które jest dla nas zupełną niespodzianką. Piękny kamienny most Ura e Kasabashit.
Z krajów bałkańskich, jakie planowaliśmy odwiedzić podczas naszej podróży miejsce najmniej znane, najbardziej odległe, budzące zwykle średnio pozytywne skojarzenia. Jedno z najbiedniejszych państw Europy, w którym momentami wydaje się, że czas zatrzymał się kilkadziesiąt lat temu.
A jak Wy odebraliście Albanię???