Ushguli

Ushguli

2018_gruzja_ushguli_16

Z Mestii do Ushguli jedziemy parę godzin – początkowo asfaltem, a następnie szutrową całkiem dobrze utrzymaną drogą. Niby jedziemy na tak zwany koniec świata, a jednak zupełnie tego nie czujemy. Jedziemy co prawda w głąb gór, za nami unosi się chmurka pyłu i czasami zdarza się nawet wjechać w kałużę, ale nie jesteśmy tu sami. Mijamy inne samochody, przejeżdżamy przez parę osad, zatrzymujemy się nawet na parę minut, by koparka i walec mogły wykonać swoją pracę. Tak … droga do Ushguli buduje się pełną parą i za parę lat niewielu turystów będzie wiedzieć o co chodzi z jedną z największych miejscowych atrakacji: offroadzie z Mestii do Ushguli.

2018_gruzja_ushguli_13

Tuż przed Ushguli na drogę wychodzą turyści z plecakami. Z lekką nutką zazdrości patrzyliśmy na nich, zakładając że właśnie kończą parodniowy szlak z Mestii. Chwilę później zauważamy stado koni i krów zajmujących całą szerokość drogi. Tuż za nimi wznoszą się słynne kamienne wieże ze Swanetii…

Stajemy na poboczu, wychodzimy z samochodu I najzwyczajniej w świecie nie mamy ochoty wjeżdżać w sam środek tego sielskiego obrazka. Wygrywa jednak ciekawość…

To co widzimy za zakrętem to jest już zgoła inny obrazek. Turystyczne busy zaparkowane jak popadnie u wrót niewielkiej osady, a w środku pomiędzy nimi wielka różowa turystyczna walizka. Walizka, do której w tym właśnie momencie podchodzi ciekawska krowa i trąca ją pyskiem. Patrzymy na siebie niepewnie…

2018_gruzja_ushguli_04

Tę noc spędzamy pod namiotem, w głębi doliny ciągnącej się za Ushguli w stronę lodowca Shkhara, z widokiem na pobielone szczyty Kaukazu i soczyście zielone, ukwiecone łąki. Tylu kwiatów i takich niesamowitych widoków nie widzieliśmy chyba jeszcze nigdy. Nigdzie.

Wieczór spędzamy przy ognisku w towarzystwie dwóch psów przybłędów, które za nic w świecie nie chcą wracać do wioski z nielicznymi turystami schodzącymi z gór. Na kolację, w tajemnicy przed psami, zjadamy najlepsze z najlepszych szaszłyków wołowych, zakupionych całkowicie spontanicznie od starego Gruzina i upieczonych nad ogniskiem.

2018_gruzja_ushguli_08

Następnego dnia obowiązkowo podchodzimy do lodowca Shkhara, by być przez chwilę choć troche bliżej tych wielkich, majestatycznych gór. Szlak nie jest ani długi, ani trudny. Niestety dla nas – a szczególnie dla mnie niosącej cały czas śpiącego Patryka w nosidle – idziemy niemal cały czas w słońcu. I choć i Piotrek i Ania podeszliby ciut bliżej lodowca, to ja kapituluję i szukam choć odrobiny cienia pod pierwszym większym głazem z widokiem na lodowiec.

2018_gruzja_ushguli_10

Do wioski Ushguli przyjeżdżamy po raz drugi parę dni później, tym razem jednak z paru względów postanawiamy spać w guest housie. Jednym z nich jest chęć przespacerowania się po samej wiosce. I tu nagle z ludzi obcujących tylko i wyłącznie z naturą stajemy się jednymi z wielu zwyczajnych, natrętnych turystów zaglądających mieszkańcom w głąb gospodarstw i domów. Nie czujemy się z tym dobrze i z mieszanymi uczuciami krążymy labiryntem wąskich uliczek wytyczonych pomiędzy kamiennymi domami. Naszym celem jest muzeum założone w jednej z wież (bardzo ciekawe!) oraz kościółek na wzgórzu. Najwięcej czasu spędzamy na łące tuż obok kościółka, wygłupiając się, obserwując góry i wioskę. Oraz zastanawiając się, jak turystyka zmieni to miejsce.

2018_gruzja_ushguli_18

Jesteśmy tego na sto procent pewni, że zmasowana turystyka nie ominie Ushguli. Jest to bowiem miasteczko wyjątkowe: malowniczo położone, najeżone kamiennymi wieżami, w dodatku szczycące się tytułem najwyżej położonej wioski w Europie! Niewątpliwie jedno z gruzińskich must see, do którego już teraz bez problemu dotrzeć można marszrutką z Mestii, nie mówiąc już o samochodzie 4×4. Za chwilę jednak dojazd będzie jeszcze prostszy, ponieważ szutrowa do tej pory droga zamienia się na naszych oczach w betonową… Z jednej strony na zmianach tych sporo zyskają mieszkańcy Ushguli, bo być może dzięki nowej drodze nie będą już odcięci od świata przez całe zimy. Ale z drugiej też strony stracą to, co ich teraz wyróżnia. Spokój, prywatność i sielankę.

2018_gruzja_ushguli_12

One comment

  1. Natalia T.

    Kiedy zobaczyliśmy Ushguli po raz pierwszy, to stwierdziliśmy,że tam możemy zamieszkać.To był jeden taki raz podczas całej naszej podróży.I właśnie chyba potencjał tego miejsca przesądził (ileż szlaków można tam wytyczyć!)Myślę,że potencjał turystyczny jest w rozliczeniu czymś pozytywnym, dlatego że na chwilę obecną (no,ok,byliśmy w Ushguli 2 lata temu już), mieszkańcy wioski mają życie surowe.Nasi gospodarze sami wytwarzali sobie żywność (mięso,nabiał,przetwory…), bo sklep był drogi i słabo wyposażony, edukacja dzieci nie należała do tych na wysokim poziomie ((Maks bawił się z dziećmi,stąd poznaliśmy wolontariuszkę z Europy, która działała na miejscu w ramach jakiegoś programu), nie było też porządnej opieki medycznej.Dla Ushguli, jeśli turyści będą zostawiać tam coraz więcej pieniędzy, standard życia powinien się podnieść…A góry wysokie nadal pozostaną ogólnie niedostępne…

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *