Oko w oko z meduzą

Oko w oko z meduzą

2016_australia_1770_meduzy_03

Paskudne meduzy. Niebezpieczne meduzy. Toksyczne meduzy. Jedne z najniebezpieczniejszych żyjątek w Australii, spotkania z którymi należy unikać za wszelką cenę. O meduzach przebywających latem w ciepłym Morzu Koralowym na północno-wschodnim wybrzeżu Australii wiedzieliśmy jeszcze przed wyjazdem na wakacje i liczyliśmy się z faktem, że kąpać w morzu się nie będziemy i już. W czasie wakacji każdy spacer w stronę plaży przypominał nam o tym smutnym fakcie – przy każdej z nich znajdują się znaki ostrzegawcze, butelki z octem do polania poparzonego miejsca oraz instrukcje jak postępować w razie czego.

Do panujących zasad, rzecz jasna, się dostosowaliśmy. Z każdym dniem jednak rosła w nas wielka tęsknota za zanurzeniem się w morzu, pływaniem, beztroską zabawą. Oglądanie morza, spacery wzdłuż niego i zanurzanie jedynie stóp zwyczajnie nam nie wystarczało. Nie w te upalne dni, nie w te ciepłe wieczory… Coś w nas pękło, gdy spacerując tego dnia wzdłuż wybrzeża w malutkiej mieścince o chwytliwej nazwie 1770 zauważyliśmy mikroskopijną plażyczkę i tak samo mikroskopijną zatoczkę z krystalicznie czystą i spokojną wodą. Zupełnie nie planując plażowania ani kąpieli w morzu rozłożyliśmy na skrawku piasku nasz dobytek, a chwilę później całą czwórką wskoczyliśmy do wody! Och, jak fantastycznie było zanurzyć się po czubek głowy w morskiej wodzie! Jak cudownie było popływać wraz z ławicami malutkich rybek! Jak bardzo cieszyliśmy się cieniem namorzynowych drzewek, w których chowaliśmy się  przed palącym słońcem siedząc po szyję w wodzie!

2016_australia_1770_meduzy_06

Całe nasze wodne szaleństwo skończyło się nagle. W momencie, gdy obok mnie przepłynęła galaretowata, przeźroczysta meduza. Wyskoczyłam z wody jak oparzona, mimo że na szczęście wcale oparzona nie zostałam! Widziałam i półprzezroczystą meduzę i jej cień na dnie bardzo wyraźnie, tuż przy moim ramieniu. Do wody nie mieliśmy ochoty już wchodzić, bo kto wie, czy gdzieś niedaleko nie pływają toksyczni koledzy galaretowatego stwora?

Przypuszczalnie była to meduza z gatunku tych niegroźnych, bo i znajdowaliśmy się tuż na pograniczu „meduzowych terenów”, nigdzie w pobliżu morza nie było ani ostrzeżeń ani octu, no i co najważniejsze nikogo z nas nie oplotły parzydełka. Przygoda z meduzą zapisała się jednak w naszej pamięci i nierozerwalnie będzie nam sie kojarzyć z niewielką mieścinką, jaką jest miasteczko 1770. Miasteczko, które skusiło nas swoją nazwą i historią. Bo to tutaj w maju 1770 roku kapitan Cook po raz drugi przybił do brzegów Australii, a na pamiątkę tego historycznego zdarzenia 200 lat później małej nadmorskiej wiosce zmieniono nazwę na bardziej intrygującą :)

2016_australia_1770_meduzy_10

PS. Dwa najbardziej niebezpieczne gatunki australijskich meduz to box jellyfish oraz irukandji jellyfish. Pierwsza z nich to meduza z cienkimi i długimi – nawet 3 metrowymi – parzydełkami, preferująca namorzyny; druga to najmniejsza meduza na świecie, średnio o rozmiarze 1 cm, pławiąca się w głębinach morza. Na niektórych miejskich plażach spotkaliśmy się ze specjalnymi siatkami wypuszczonymi w głąb morza mającymi zapewnić plażowiczom bezpieczną ponoć kąpiel w morzu. Natknęliśmy się jednak gdzieś na informację, że siatki te wcale nie są bezpieczne – w okolicy Cairns ponad 60% oparzeń miało miejsce właśnie wewnątrz takiej siatki. Dlaczego? Najwyraźniej oczka siatki nie są na tyle drobne, by zatrzymać zarówno malutkie irukandji jellyfish jak i cienkie, długie parzydełka box jellyfish. Jedynym sposobem na meduzy wydaje się być rada jednej ze spotkanych Australijek: „Nie wchodzić latem do wody”. Tylko i aż tyle.

Zdjęcie irukandji jellyfish pożyczyliśmy z Wikipedii

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *