Znowu flamingi

Znowu flamingi

2014_usa_flaming_gorge_01

W Rock Springs zatrzymaliśmy się na lunch u meksykańca. Kelnerka od razu poznała, że nie jesteśmy „stąd” i jak to bywa zaczęła się gadka szmadka.

– Skąd jesteście?

– Z Polski.

– Ooooo z Polski! A co tu robicie?

– Nooo, jesteśmy na wakacjach…

– Na wakacjach? W WYOMING???

No faktycznie Wyoming nie brzmi jak Tajlandia… I mimo, że to właśnie tu znajduje się Yellowstone, do którego ściągają miliony z całego świata, to jednak znajdowaliśmy się na drugim końcu stanu, jakieś 500 kilometrów od słynnych gejzerów. I sądząc po minie naszej kelnerki takie jak my zagraniczniaki trafiają tu raczej rzadko…

My zatrzymaliśmy się w Rock Springs tylko po to, żeby trochę porajdować po okolicznej Red Desert i później jechać dalej na południe. Na samym końcu stanu znajdował się nasz następny cel – czyli Flaming Gorge, nieźle zapowiadający się przełom rzeki Green River. Choć tak naprawdę interesująca nas część, w której spędziliśmy kolejne dwa dni, wcale nie znajdowała się już Wyoming, tylko parę kilometrów dalej, w naszym ulubionym stanie, czyli Utah!

Tu wreszcie dotarliśmy do słońca. Już nie siąpiło całymi dniami, tylko przechodziły po trzy krótkie burze dziennie. Ale poza tym prażyło całkiem przyjemnie i nawet jednego dnia udało nam się wyskoczyć na krótki szlak, żeby obejrzeć przełom rzeki z góry. Poza tym miejsce idealnie nadawało się na biwakowanie. Rozbiliśmy się na totalnym odludziu nad jeziorem, na starym i pordzewiałym kempingu, gdzie znowu usłyszeliśmy, że z Polski to tu jeszcze nigdy nikogo nie było… A przez następne dwa dni zajmowaliśmy się głównie ograbianiem okolicznej pustyni z suchego jak wiór stuletniego drewna albo zespołowym pustoszeniem brzegu jeziora z tego co wyrzuciła woda, a co na ognisko nadaje się idealnie.

2014_usa_flaming_gorge_10

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *