Droga

Droga

2014_argentyna_droga_05

Setki i tysiące kilometrów asfaltu i żwiru, właśnie taka jest dla nas Argentyna. Jedziemy blisko gór przez totalne pustkowia, gdzie nie jest niczym nadzwyczajnym, że wioskę od wioski dzieli dwieście kilometrów pustyni i gór, przez które ktoś kiedyś pociągnął drogę, a którą dzisiaj przejeżdża może kilkanaście aut dziennie. Po drodze nie ma nic, nie ma domów, nie ma paliwa, jedzenia, nie ma wody. Gdzieś po drodze spotkaliśmy dwóch długodystansowych rowerzystów, którzy już z daleka na nasz widok wymachiwali pustymi bidonami. Nie mogliśmy się nie zatrzymać i nie uzupełnić im zapasów.

Przez dobry tydzień nie spotkaliśmy ani jednego zagranicznego turysty. Dopiero jadąc do parku Talampaya zgarnęliśmy po drodze jednego autostopowicza z Francji. Spędziliśmy razem dzień i wieczorem rozjechaliśmy się w swoje strony. To znaczy my pojechaliśmy z powrotem w stronę naszej cabani, a on stanął na drodze w przeciwnym kierunku w oczekiwaniu na kolejną okazję.

2014_argentyna_droga_21

Kilka dni później i prawie tysiąc kilometrów dalej zjeżdżamy na odcinek trasy 40, który w tym miejscu chyba jeszcze długo nie będzie wyasfaltowany. Słońce praży, a w oddali zauważamy idącego samotnie poboczem człowieka. Niemożliwe, to Damien, nasz Francuz! Nawet nie pytamy, gdzie chce jechać, tylko od razu zabieramy go ze sobą. Z tego co nam mówi, to odkąd wyruszył jakąś godzinę temu, to do tej pory przed nami nie jechał jeszcze żaden samochód. Razem jedziemy dalej przez dwa dni, po czym znowu się rozstajemy. Ale nie na długo. Chociaż droga długa i kręta, to okazuje się że Argentyna wcale nie jest taka duża…

2014_argentyna_droga_13

7 Comments

    1. Guma to żaden problem, wystarczy zmienić koło, co zresztą praktykowaliśmy… Koło zapasowe i narzędzia to jedna z pierwszych rzeczy, jaką sprawdzamy przed wypożyczeniem auta. W razie większej awarii zawsze jest numer 24/7 – trzeba to z nimi wcześniej ustalić i przetestować na miejscu telefon. Z tego też powodu kupiliśmy argentyńską kartę, w razie gdyby roaming przestał działać. Gorzej gdy nie ma zasięgu – a raczej nie ma… wtedy pozostaje łapać stopa do najbliższej miejscowości. Najważniejsze jest to, że jadąc przez pustkowia zawsze zostawiamy sobie parę godzin zapasu, tak aby nie jechać do nocy. Zepsute auto w nieznanym terenie, wieczorem, kilkadziesiąt kilometrów od cywilizacji i bez działającej komórki to by faktycznie był problem… No chyba, że ma się ciepłe śpiwory, a najlepiej namiot :)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *