Co jak co, ale dinozaurów, to się po Argentynie nie spodziewaliśmy! W okolice kanionu Talampaya i Księżycowej Doliny Valle de la Luna przywiodły nas głównie widoki, opisywane jako najpiękniejsze w całym kraju. Przeżyliśmy więc niemałe zdziwienie, gdy w obydwu parkach zastaliśmy kości, szkielety, opowieści o erze dinozaurów i o tym, że trias to tu, a jura i los dinozaurios grandes to już Patagonia. Tak więc gdy kiedyś zawitamy do Patagonii, to dinozaury będą punktem obowiązkowym, ponieważ … zupełnie niespodziewanie Aniuta została wielką fanką tych prehistorycznych gadów ;)
Obydwa parki narodowe zaskoczyły nas bardzo, bo są naprawdę piękne. Krajobrazy dokładnie takie jakie uwielbiamy! Niestety, nie można ich zwiedzać indywidualnie i trzeba wykupić zorganizowaną wycieczkę. Innej opcji nie ma. Nie ma się co dziwić, bo w końcu to obszary ściśle chronione, w dodatku objęte protekcją UNESCO. W obydwu przypadkach się na to zdecydowaliśmy, bo jesteśmy zdania, że nie po to przelecieliśmy pół świata, by przed szlabanem po prostu zawrócić.
Kanion Talampaya zachwycił nas od razu! Jechaliśmy pomiędzy pionowymi czerwonymi skalnymi ścianami na dachu wielkiego 4×4 wypatrując szybujących kondorów. Po drodze zatrzymaliśmy się w czterech miejscach przy różnych ścieżkach tematycznych. To przy petroglifach, to przy wielkim kominie i najlepszym echo jakie kiedykolwiek słyszeliśmy, to na grupowe zdjęcia, to na wino i oliwki!!! Trochę tylko szkoda, że musieliśmy przejechać cały kanion samochodem i nie było do wyboru opcji w stylu trekking po dnie kanionu połączony z 4×4 i opowieściami o tym i owym przy winie i oliwkach ;) Smaczne były, więc po co z nich rezygnować ;)
Zwiedzanie Valle de la Luna było jedyne w swoim rodzaju, bo tym razem każdy zwiedzał park ze swojego samochodu! Jechaliśmy małą karawaną, w pierwszym aucie siedział przewodnik i na jego komendę cały konwój zatrzymywał się, wychodziliśmy z samochodów i szliśmy na mały spacer słuchając tego, co przewodnik miał nam do opowiedzenia. Było oczywiście po hiszpańsku, bo oprócz nas żadnych gringos nie było, ale najwyraźniej bardzo ciekawie, bo wszyscy się w te prehistoryczne opowieści bardzo wkręcili. Nam udało się wychwycić parę ciekawostek, ale i tak najbardziej zafascynowały nas krajobrazy jak nie z tej ziemii, bo do tej pory myśleliśmy, że takie cudeńka to tylko w USA można spotkać…;)
widoki niesamowite, grzybki skalne też…
W końcu Księżycowa Dolina :)