Świątynie, świątynie…

Świątynie, świątynie…

2013_indonezja_ubud_swiatynie_01

Na Bali o świątynie nie trudno, bo w każdej nawet najmniejszej miejscowości jest na pewno jedna, a w okolicy Ubud jest parę wyjątkowych świątyń, które chcieliśmy zobaczyć. Pożyczamy na cały dzień skuter, układamy plan i ruszamy w drogę. Tym razem na skuterze czujemy się już dużo pewniej! Na tyle pewnie, że już na samym początku jedziemy jak lokalesi pod prąd ulicą jednokierunkową ;)

Pierwszą świątynią na naszej drodze jest Goa Gajah, położona w pobliżu Ubud. Spędzamy tam bardzo dużo czasu, wchodząc parę razy do świątyni, która znajduje się wewnątrz małej jaskini, popijając sok z kokosa i chodząc w sadzawce pomiędzy mnóstwem rybek. Otoczenie Goa Gajah bardzo nam się podoba i jak się rozsiadamy w cieniu, tak nie bardzo chce się nam wstawać i jechać dalej. Ostatecznie jednak zwijamy się i rozglądając się co chwila za obiadem, jedziemy w stronę miejscowości Tampaksiring. Jedziemy sobie przez spokojną wioskę, turystów nigdzie nie widać, jednak czujemy że coś jest nie tak, gdy w jednym z przydrożnych warungów dostajemy menu dla turystów, z trzykrotnie wyższymi cenami… Za paroma zakrętami wszystko jest już jasne. Wielki parking, mnóstwo autokarów, mnóstwo straganów i tłumy.

2013_indonezja_ubud_swiatynie_09

Wchodzimy na teren świątyni Tirta Empul, świątyni ze świętą wodą i świętym źródełkiem, bardzo ważnej dla miejscowych i od razu żałujemy, że nie mamy ze sobą strojów kąpielowych. Ania bardzo chciałaby wskoczyć ze wszystkimi do basenu i wykąpać się w świętej wodzie. Stoimy więc tylko na brzegu i obserwujemy tutejsze rytuały. Wyjście ze świątyni to slalom wśród straganów i sprzedawców, którzy chcą nam sprzedać wszystko po dolarze. Udaje się nam być asertywnym i nie dać sobie wmówić, że potrzebujemy kolejnej sukienki, kolejnych spodni i duriana na deser ;) Na parkingu Ania znów praktykuje jazdę skuterem i dopiero po paru minutach radochy udaje się ją namówić na zmianę miejsc za kierownicą.

2013_indonezja_ubud_swiatynie_11

Przed nami trzecia i ostatnia świątynia Gunung Kawi. Zaczyna się już robić późno, jesteśmy zmęczeni i nawet zastanawiam się, czy zwiedzanie kolejnej świątyni ma w ogóle sens … ale już po paru krokach wiem, że tak! To jest najpiękniejsze miejsce ze wszystkich, które dziś widzieliśmy. Malowniczo położone wśród tarasów ryżowych i tak zupełnie inne od wszystkiego, co do tej pory na Bali widzieliśmy. Oprócz nas nie ma wiele innych ludzi, więc możemy sobie spokojnie pochodzić wśród grobowców i wymyślać historyjki o dzielnym królu i jego rycerzach ;) Po wyjściu ze świątyni dajemy się namówić na kolejnego kokosa, który tutaj kosztuje 6 razy mniej niż w Ubud :)

3 Comments

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *