Między jedną deszczową chmurą a drugą udało nam się zobaczyć Demre i starożytną Myrę.
Do Demre pojechaliśmy głównie dla Ani, żeby mogła poprosić św. Mikołaja o prezenty :):):) Mało kto wie, że św. Mikołaj urodził się i całe swoje życie spędził właśnie w Turcji. Ku naszemu zdziwieniu w Demre zastaliśmy pełno Rosjan i Ukraińców. Otóż św. Mikołaj jest dla prawosławnych tak ważną postacią, że pielgrzymują do jego grobu z ikonami.
Sam kościół w sumie nie był dla nas szalenie interesujący. Posłużył nam głównie jako schronienie przed deszczem, więc jeśli ktoś z Was nie chce się modlić przy grobie, a naścienne malowidła go średnio kręcą, to może sobie odpuścić zwiedzanie. Do pomnika św. Mikołaja można dojść bez wykupywania biletu wstępu (co my zauważyliśmy dopiero po fakcie).
Za to Myra i grobowce wykute w litej skale, to było to co bardzo chciałam w Turcji zobaczyć i co mnie nie rozczarowało. Na moment wyszło nam nawet słońce, więc mogliśmy bez pośpiechu Myrę pooglądać.
Jadąc drogą z Kalkan do Demre warto zatrzymać się na poboczu i popodziwiać panoramę Demre. Ten rejon żyje z uprawy pomidorów, więc szklarnie całkowicie zdominowały krajobraz. Za to szczerze muszę powiedzieć, że nigdzie nie jadłam smaczniejszych pomidorów niż w Turcji ;)
Widziałam nie raz te grobowce na zdjęciach, zastanawiało mnie, gdzie się one znajdują:) ja z kolei „zaliczyłam” grobowce w Kaunos nad rzeką Dalyan, też dosyć ciekawe.., a niedaleko znajduje się przępiekna „Żółwia Plaża” Iztuzu Beach:)
Szkoda że kościół św. Mikołaja potraktowany przez Was jako „schronienie od deszczu” – bo to miejsce które jest jednym z najważniejszych miejsc kultury światowej – stąd wyszło mnóstwo podstaw świadomości i tożsamości wielu rejonów świata – jeśli nie licząc samego wpływu religijnego, to przełożenie na kulturę jest tu gigantyczne – aż do naszych czasów – jest podstawą zrozumienia wielu ludzi i narodów. Dość powiedzieć że to właśnie ten biskup Mikołaj jest zwornikiem i patronem wszystkich narodów prawosławnych.