Kalkan

Kalkan

kalkan_02

Deszczowe chmury, które przegoniły nas z Aspendos wisiały nam nad głowami przez całe dwa dni pobytu w Kalkanie. Było to trochę denerwujące, ponieważ na spacery wybieraliśmy się tylko wtedy, gdy nie padało, albo gdy lekko siąpiło (Ania była jedyną osobą wyposażoną w kurtkę), żeby się zbytnio nie przemoczyć. Wieczory spędzaliśmy przed TV, próbując nadążyć za tureckimi telenowelami ;) Mimo deszczu i krótkich spacerków Kalkan zauroczył mnie niesamowicie. Jest to ciche, małe miasteczko, przypominające trochę miasteczka greckie, całkowicie zdominowane przez Anglików. Niewątpliwym plusem tej angielskiej dominacji są uprzejmi, nienachalni sprzedawcy, eleganckie sklepiki i restauracje z przepysznym jedzeniem (do dziś tęsknię za tamtejszymi krewetkami przysmażonymi na maśle;)).

W Kalkanie nie ma miejskiej plaży, za to parę kilometrów w stronę Kas znajduje się wychwalana przez Turków plaża Kaputas – mała plaża,  znajdująca się tuż przy głównej drodze. Nam się  ona w ogóle nie spodobała, pomimo tego, że z drogi prezentuje się całkiem, całkiem. Jest mała, z betonowym „zapleczem” … no i przy samej drodze. Widziało się ładniejsze plaże ;)

Zachwycaliśmy się za to drogą widokową prowadzącą z Antalii aż do Kalkanu – padający deszcz i brak słońca nie były w stanie odebrać jej uroku ;)

kalkan_01

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *