Altiplano – dzień III

Altiplano – dzień III

2014_boliwia_altiplano-3_04

Pobudka o piątej. Wygrzebujemy się ze śpiworów i spod trzech koców i w sumie to nie mamy już co na siebie włożyć oprócz butów i kurtek. Noc na 4300 m n.p.m. była zimna, ale nie na tyle, żebyśmy zamarzali. Trzeba przyznać, że boliwijskiego Altiplano obawialiśmy się najbardziej jeszcze na etapie planowania wakacji. Gdzieś po cichu drżeliśmy na myśl o chorobie wysokościowej i to oczywiście takiej, która – tfu tfu – mogłaby dopaść Anię. Na szczęście całą trójką przespaliśmy noc bardzo spokojnie, bez żadnego bólu głowy i tylko trochę inaczej oddychając i posapując od czasu do czasu ;)

2014_boliwia_altiplano-3_03

Na śniadanie serwowane są naleśniczki z dulce de leche, dużo ciepłej kawy i gorącej czekolady. Pychota! Chwilę później rozgrzanym samochodem pniemy się w ciemnościach pod górę na wysokość  prawie 5000 m n.p.m. do gejzerów Sol de Manana. Docieramy tam jeszcze przed wschodem słońca i opatuleni we wszystkie ciepłe ciuchy jakie tylko mamy wyskakujemy z samochodu. Gejzery, a tutaj raczej fumarole witają nas nie sikającą w górę wodą, a głośnym sykiem i kłębami pary wydostającymi się spod ziemi. Dym jest cieplutki, więc ogrzewamy sobie nad nim dłonie, niestety śmierdzi też jajami, więc i nasze ręce mają po chwili ten sam zapach. Dla Ani ten poranek jest niesamowitym przeżyciem, ponieważ bardzo bardzo bardzo żałowała tego, że nie widziała razem z nami chilijskiego El Tatio. Teraz pierwsza wyskakuje z samochodu z okrzykiem: „Jakie to cudowne!!!” i biega wśród dymów dopóki nie zmarzną jej paluszki. Oprócz dymów znajdujemy też kolorowe kratery z bulgoczącym błotkiem, które nadają całej tej okolicy wyjątkowo księżycowy charakter!

2014_boliwia_altiplano-3_05

Kolejnym punktem wycieczki jest Laguna Verde – zielona laguna, która o tej porze dnia przybiera raczej kolor niebieskawy. Tutaj znów mocno wieje i jest przeraźliwie zimno, jednak dzielnie wychodzimy z samochodu i przez jakąś chwilę eksplorujemy okolicę.

Następnie na moment odwiedzamy dobrze znajomą granicę chilijsko-boliwijską, a później zatrzymujemy się przy gorących źródłach. Do niewielkiego baseniku wskakują tylko faceci, bo Ania zmęczona po porannych bieganinach drzemie mi na kolanach w samochodzie, a Magda dokumentuje męską kąpiel na wysokościach. Po tej krótkiej przerwie jedziemy już  z powrotem w stronę Uyuni. Do pokonania mamy kilkaset kilometrów, drogą już dobrze nam znaną, bo przecież jechaliśmy dokładnie tędy jakiś tydzień temu z San Pedro. Wtedy zatrzymaliśmy się na krótką przerwę w bardzo ładnym kanionie, a dziś jedziemy jeszcze parę kilometrów dalej i dostajemy chwilę wolnego w dolinie Valle de Rocas, pełnej pięknie uformowanych skał. Do Uyuni docieramy wczesnym wieczorem i niesamowicie cieszymy się z luksów, jakimi są ciepła woda w prysznicu, prąd w gniazdku i prywatna farelka :)

2014_boliwia_altiplano-3_09

One comment

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *