Altiplano – dzień II – Laguny

Altiplano – dzień II – Laguny

2014_boliwia_altiplano-2_17

O siódmej rano budzimy się na naszych solnych łóżkach. Spało się zdumiewająco dobrze i nawet nie było na tyle zimno, żeby czapki na głowy ubierać. Ktoś nawet notorycznie wykopywał się ze swojego ekstra ciepłego puchowego śpiworka ;) Szybka toaleta, jak za czasów prababci (lodowata woda zanim wyląduje na twarzy czy dłoniach wędruje z wielkiego baniaka, do wiadra, a następnie do kubeczka … a z kubeczka to już wiadomo). Wesołą gromadą zasiadamy przy śniadaniu i delektujemy się to kawą, to herbatą z liści koki, to gorącą czekoladą. Kierowca w międzyczasie pucuje ściereczką samochód, więc gdy wsiadamy do środka, to nie możemy się nadziwić jak w nim jest czysto! Przecież jeszcze dzień wcześniej nanieśliśmy do niego całe tony soli i innych „skarbów” (czyli w głównej mierze kamyczków i igieł z kaktusa).

2014_boliwia_altiplano-2_04

Atrakcją dzisiejszego dnia są przede wszystkim laguny, a do tego też kolorowe wulkany i skały. Tego dnia drogi przed nami jest dość sporo (na której oczywiście bierzemy na stopa jedną panią z dzieckiem!), jedziemy trochę pomniejszymi brudnymi salarami, trochę niesamowitym offroadem pod górę piachu! Szybko zakochujemy się w takim jeździdełku i zaczynamy snuć plany w stylu gdzie by można pojechać, gdyby takie mieć ;)

Zupełnie nie możemy się nadziwić widokom, jakie serwuje nam niesamowicie kolorowe Altiplano! Natura to miała tutaj niezły rozmach! Przy każdej z kolorowych gór mielibyśmy ochotę zatrzymać się na dłużej, albo nawet podjechać pod nią bliżej i podreptać w kierunku szczytu … :) Na dłużej zatrzymujemy się przy flamingach, które żyją sobie na tych wysokościach w kolorowych lagunach. Jedne brodzą w zimnej wodzie po same kolana i non stop coś z niej wyjadają, inne kroczą dostojnie po taflach lodowych. Ania zakochuje się w tych różowych ptaszyskach (a czy mogłoby być inaczej?!) i  chodzi wzdłuż brzegu zbierając flamingowe pióra. Ma dziewczyna szczęście, bo oprócz zwykłych biało-różowych puszków znajduje też długie czarne pióra ze spodu skrzydeł flamingów! Zdobycz jest to nie byle jaka i od razu ląduje w plecaku wraz z innymi znaleziskami :)

2014_boliwia_altiplano-2_13

Po południu docieramy do pustyni z rzeźbami skalnymi, wśród których najważniejszą jest Arbol de Piedra, Skalne Drzewo. Pobyt na tej pustyni ograniczamy do siusiu i paru minut na podziwianie głównej atrakcji, bo wieje gorzej niż w kieleckim!

Jakąś godzinę przed zachodem słońca docieramy do jednego z najpiękniejszych miejsc, jakie do tej pory widziałam, czyli do Laguna Colorada. Najpierw z punktu widokowego obserwujemy całą lagunę, która naprawdę mieni się wieloma kolorami. Chodzimy to w tą stronę, to w tamtą żeby nie przymarznąć i nie możemy nacieszyć oczu tym niesamowitym krajobrazem. Część jeziora przypomina nawet mapę świata, po której dreptają flamingi i to ten widok chyba na zawsze kojarzyć będę z kolorową laguną.

2014_boliwia_altiplano-2_20

Zjeżdżamy do hotelu i żeby nie tracić czasu biegniemy jeszcze na krótki spacer wzdłuż brzegu laguny. Bieg oczywiście w stu procentach kończy się zadyszką, bo kto normalny biega na wysokości 4300 m n.p.m, ale nam się spieszy i trochę też marzniemy przy tym wietrze, więc z dwojga złego lepiej biegać  i sapać niż marznąć :) Na zachód słońca i wschód księżyca docieramy w niesamowite miejsce, na białą boraksową plażę, o którą rozbijają się czerwone fale laguny.

Biegiem wracamy do naszej noclegowni, a tam rozgrzewamy się herbatami, pyszną zupą warzywną, spaghetti i nawet niewielką lampką wina! Po kolacji bezzwłocznie zakopujemy się w śpiwory, ściągając z siebie tylko buty, kurtki i rękawiczki. Wszystko wskazuje na to, że tej nocy będzie zimno …

2 Comments

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *