Salalah i okolice

Salalah i okolice

2018_oman_salalah_09

Do Salalah docieramy wyjątkowo głodni! Tak, jakbyśmy niemal od tygodni nic nie jedli. Parkujemy  na suku, tuż przy jadłodajni – takiej typowej, wakacyjnej. Z ceratami na stołach i plastikowymi krzesełkami. Zaglądamy do garnków, wybieramy smacznie wyglądające gulasze i zasiadamy do stołu. Robiąc przy okazji sporo zamieszania. Dopiero wtedy notujemy, że tuż za naszymi plecami słyszymy język polski! I to nie po raz pierwszy odkąd wysiedliśmy z samochodu. Rodacy zagadują do nas (serdecznie pozdrawiamy!), wymieniamy się więc na szybko wrażeniami z Omanu, a następnie pałaszujemy podane nam dania. Dania, które swoim rozmiarem zadowoliłyby dwuktotnie większą rodzinę niż nasza ;)

2018_oman_salalah_03

Po napełnieniu żołądków udajemy się nad długo wyczekiwane morze. Jest już jednak całkiem ciemno, słyszymy uderzające o brzeg fale, testowo moczymy stopy i obiecujemy sobie, że jutro już na pewno spędzimy nad morzem cały dzień. Albo chociaż pół ;)

Po spotkaniu z morzem zaglądamy jeszcze na suk i wśród oparów kadzidła snujemy się trochę pomiędzy stoiskami. Sprzedawcy, rodem z Indii, wypatrują nasze blade twarze z daleka i namawiają do zakupów – jak nie perfum lub kadzidła, z którego słyną okolice Salalah, to chociażby hinduskich paszmin.  Oprócz zamówionych suwenirów nic nie kupujemy i na życzenie dzieci, zmęczonych natarczywością sprzedawców, uciekamy do hotelu. Tak! Do hotelu! :) Po tylu dniach kempingowania na dziko fundujemy sobie luksus w postaci wielkiego łóżka i ciepłego prysznica ;)

2018_oman_salalah_17

Rankiem najpierw udajemy się na miejską plażę, wysypaną białym piaskiem. Nie zostajemy tu jednak, a wyjeżdżamy za miasto, podziwiając gęste, zielone plantacje bananowców, palm kokosowych i papaji ciągnące się wzdłuż Salalah niczym zagrodzony park. Naszym celem jest plaża Fizayah, o której w sumie wiemy tylko tyle że jest piękna. Ku naszemu zdziwieniu jest również pusta i powiedzmy sobie szczerze … bardziej turystyczna niż lokalna. Fakt ten, tym razem, przyjmujemy z ulgą i czym prędzej wskakujemy w stroje kąpielowe. Taka okazja może się w Omanie szybko nie powtórzyć ;)

2018_oman_salalah_12

Przy plaży spotykamy mnóstwo pasących się wielbłądów! Bez pośpiechu skubią wyschniętą trawę, albo odpoczywają przyjmując pozycję sfinksa. Na nasz widok na chwilę odwracają głowy, po czym wracają do swoich zajęć. Do tej pory spotykaliśmy wielbłądy tu i tam, ale raczej były to pojedyncze sztuki, a tymczasem w okolicach Salalah są ich całe stada! Potrafią nawet wyjść na asfalt i nie przejmując się niczym wstrzymać cały ruch…

2018_oman_salalah_24

W drodze powrotnej do Salalah zahaczamy jeszcze o plażę Mughsayl oraz słynne w okolicy, strzelające prosto w niebo morskie gejzery – Mughsayl Blowholes. Gejzery te „aktywne” są głównie latem, w porze monsunowej. Teraz, zimą, nie ma po nich śladu. Dla nas atrakcją jest jednak pobliska piaszczysta plaża. Twarda jak kamień i zachęcająca do samochodowych rajdów. Oraz do zbierania kamieni z dziurką i budowania zamków z piasku.

Kolejny dzień również rozpoczynamy od wizyty na plaży. Tym razem bardzo krótkiej, bo w drodze na plażę uwagę naszą przykuwają całe stada flamingów. Jesteśmy przeszczęśliwi! Kiedyś flamingi podziwialiśmy tylko w zoo, a ostatnio co kraj, to spotkanie z tymi pięknymi ptakami! Wśród flamingów wypatrujemy bocianów, bo ponoć nasze polskie bociany tutaj właśnie przylatują na zimowanie… Niestety, czerwononogich ani widu ani słychu.

2018_oman_salalah_31

Opuszczając okolice Salalah zaglądamy jeszcze do lasu baobabów. Najprawdziwszych baobabów! To nasze pierwsze spotkanie z grubymi afrykańskimi drzewami. Chodzimy więc między nimi, wypatrujemy liści na nagich gałęziach, macamy korę przypominającą nieco słoniową skórę…  Jesteśmy zafascynowani, zastanawiamy się kiedy i czy w ogóle zobaczymy baobaby w Afryce …  Przy okazji opowiadamy dzieciom przeczytaną w dzieciństwie historię Stasia i Nel – nic więcej, jedynie ta powieść, kojarzy nam się z baobabami właśnie. Dla naszych dzieci jednak  zarówno baobaby jak i flamingi są tak naturalnym widokiem i oczywistą częścią wakacji, że czasami aż trudno nam się z tym pogodzić. Uśmiechamy się do własnych, zadumanych myśli i jedziemy dalej. Nad obiecane dzieciom morze… ;)

2018_oman_salalah_34

2 Comments

  1. Justyna

    Cześć, wybieram się niedługo do Omanu i przeczytałam chyba wszystkie Wasze wpisy, są świetne! Mam pytanie- czy warto jechać aż do Salalah? To kawał drogi i 2 dni jazdy w obie strony, a mamy tylko 2 tygodnie. Czy biorąc pod uwagę ilość atrakcji na północy kraju, to południe jest tak bardzo warte grzechu? Czy plaże tam są lepsze od tych na północy? Gdybyście musieli wybrać to z czego zrezygnowalibyście, a z czego na pewno nie? Z góry dziękuję :)

    1. Hej, zdecydowanie najciekawiej jest na północy kraju, a 2 tygodnie to w sam raz, żeby nigdzie indziej się nie ruszać. Dobre auto 4×4, namiot i ognisko to kwintesencja omańskich gór. Plażami w Omanie raczej nie zawracałbym sobie głowy… :)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *