Francja elegancja

Francja elegancja

2014_laos_luang_prabang_02

Po małych wyludnionych mieścinach na północy Laosu teleportujemy się rozklekotanym busem do wypielęgnowanego kolorowego Luang Prabang. Bambusowych chat na palach czy drewnianych chałupek już tu raczej nie ma, za to w krajobrazie dominują murowane domki, a w ścisłym centrum oczy cieszą tak śliczne kamieniczki, że trudno przejść obok nich obojętnie. Nie brakuje tu drogich hoteli, eleganckich restauracji z bielutkimi obrusami i cukierni z pysznościami, jakich już dawno nie jedliśmy! Ceny oczywiście są oczywiście odpowiednio wyższe i dla wzmocnienia efektu w wielu miejscach podawane w dolarach. Początkowo jesteśmy zszokowani. To już jest zupełnie inny Laos i zupełnie inny świat. Zastanawiamy się, czy nam się tu w ogóle spodoba? Pewnie gdybyśmy przylecieli do Luang Prabang prosto z Europy, to mielibyśmy zupełnie inne odczucia, ale po paru miesiącach spędzonych w Azji taka Francja-elegancja to jednak bardzo miła odmiana!

2014_laos_luang_prabang_08

Codziennie przed śniadaniem odwiedzamy z Anią bibliotekę i wypożyczamy nowe książeczki. W śniadanie i drugie śniadanie na wynos zaopatrujemy się zawsze u tej samej pani na straganie z bagietkami i crepes. Kolację też zawsze jemy w tej samej knajpce serwującej pyszne curry, zdradzając ją tylko ostatniego wieczora dla zupełnie niepozornej restauracyjki nad samym Mekongiem. A tam jest jeszcze pyszniej! Zajadając orlam, laap i zwykłą zupę z makaronem wspominamy nasze rozmowy sprzed paru tygodni, kiedy to zastanawialiśmy się, czy w Laosie w ogóle będzie co jeść?!

2014_laos_luang_prabang_14

Dnie w Luang Prabang spędzamy raczej leniwie. Plątamy się bez większego planu po uroczych uliczkach, docieramy do paru ślicznych, kolorowych świątyń, na wzgórze Phu Si, nad Mekong. Jednego dnia wypożyczamy rowery, ale zamiast szybko ruszać „w trasę”, rozgadujemy się przy wypożyczalni z przypadkowo poznaną rodaczką, która do Azji przyjechała studiować. Dobrze, że jest z nami Ania i przypomina nam, że mieliśmy jeździć, bo pewno stalibyśmy i gadalibyśmy tak przy rowerach aż do wieczora;) Tego samego dnia załatwiamy też w konsulacie wizy do Wietnamu i okazuje się, że zupełnie przypadkiem składamy wnioski w ostatniej chwili, bo z okazji Wietnamskiego Nowego Roku przez najbliższe dziesięć dni wszystkie konsulaty będą zamknięte. Czyli dokładnie wtedy, kiedy planowaliśmy starać się o wizę w Phnom Penh…

2014_laos_luang_prabang_15

Jednego wieczora docieramy też na plażyczkę nad Mekongiem. Zachodzące słońce odbija się w rzece, Ania bawi się w piachu, a my obiecujemy sobie, że do Luang Prabang na pewno jeszcze kiedyś wrócimy. Chyba jeszcze w żadnym miasteczku relaks nie wychodził nam tak dobrze ;)

One comment

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *