Bruksela

Bruksela

2010_belgia_bruksela_05

Nadeszła wiekopomna chwila, kiedy to po raz pierwszy wsiedliśmy z Anią na podkład samolotu. Na początek poszła wersja bardzo lekkostrawna, czyli krótki lot z Krakowa do Brukseli „tanią” linią Ryanair. Określenie „tania” w tym wypadku okazało się bardzo przesadzone, bo za samą Anię, jej walizkę i fotelik samochodowy zapłaciliśmy więcej niż za nas dwoje… No dobra, nie ma co narzekać, wózek był za darmo. Ale w sumie niewiele drożej wyszedłby nas lot z Brussels Airlines, tyle że akurat Ryanair lepiej podchodził nam czasowo. No i te fanfary przy lądowaniu. Bezcenne :)

W Brukseli zatrzymaliśmy się na kilka nocy u dobrego znajomego, który zresztą przemieszkuje chwilowo u swojego znajomego, a jego znajomy… chyba wynajmuje, ale pewności nie mam :) W każdym razie była to bardzo typowa dla Brukseli kamienica. Jedna z wielu kolorowych budowli, z czego każda jest innej wysokości, z innym dachem, innymi oknami i drzwiami, ale chyba każda z klatką schodową tak wąską, że ledwo dało się wyrobić na zakrętach niosąc ze sobą standardowy wózek parasolkę. Dzień po przyjeździe od razu rzuciła nam się w oczy wyprowadzka z kamienicy obok – rzeczy z mieszkania ładuje się przez okno na specjalny dźwig-zjeżdżalnię i później trasportuje na ziemię. Taki lokalny folklor :)

Następnego dnia wyruszyliśmy w teren dosyć późno, bo Ania spała prawie do południa – wynik wieczornego nadrabiania zaległości towarzyskich z ostatnich miesięcy. A może to jet lag? :D W każdym razie jak już się zebraliśmy, to pojechaliśmy w stronę starego miasta. Tu wysiadka i dłuuuuga droga schodami w stronę dolnego miasta – z wózkiem to całkiem niezłe wyzwanie. Do końca dnia plątaliśmy się uliczkami wokół Grand Place, dotarliśmy pod słynny pomnik sikającego chłopczyka, oraz zajrzeliśmy do sklepików z pralinkami – w jednym ze względu na zbliżające się święta był nawet naturalnych rozmiarów Mikołaj cały z czekolady. Po doświadczeniach ze schodami, wróciliśmy na tramwaj niezwykłą szklaną windą, która wyciąga nas wysoko ponad dachy. Niesamowite wrażenie!

2010_belgia_atomium_04

W sobotę wybraliśmy się do Atomium, ale po drodze zobaczyliśmy jeszcze kompleks budynków Europarlamentu. W ładnym miejscu się nasi europośli urządzili ;) Później, znowu jakoś po drodze rzuciliśmy jeszcze okiem na wystawy przy uliczce czerwonych latarni… i ostatecznie dotarliśmy na miejsce. Atomium to jednym słowem nieziemskie miejsce. Ogromy, wysoki na 100 metrów model kryształu żelaza, zbudowany został na Expo 1958. Oczywiście od razu weszliśmy do środka, gdzie z miejsca poczuliśmy się jak na planie Star Treka. W atomach – wielkich kulach – mieszczą się wystawy, a w jednej nawet kawiarnia. Pomiędzy atomami poruszamy się oczywiście wiązaniami międzyatomowymi ;) Są to długie tunele ze schodami, w których podczas wygłupów Domi prawie złamała nogę :P

Ostatniego dnia czekała nas już tylko droga na lotnisko w Charleroi. Niespodziewanie przyszła śnieżyca i nasz lot musiał być opóźniony. To już nie wina Ryanaira :) Dla zabicia czasu oglądaliśmy pługi śnieżne sprzątające lotnisko i ostatecznie z trzygodzinnym opóźnieniem weszliśmy na pokład naszego samolotu. Znowu krótki lot i jesteśmy z powrotem w Krakowie!

Ania w samolocie spisała się na medal. Loty trwały mniej niż 2 godziny i większość tego czasu Ania spędziła na naszych kolanach rozsyłając miny do wszystkich naokoło. Gdy stewardowi wystawiła język, on odwzajemnił się jej tym samym. Mieliśmy niezły ubaw :)

2010_belgia_bruksela_10

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *