Góry Al Hajar

Góry Al Hajar

2018_oman_gory_al_hajar_10

Góry w Omanie są … uzależniające! Bez dwóch zdań! To właśnie od gór zaczynamy naszą przygodę z Omanem, off-roadem oraz namiotowaniem na dziko! Pasmo górskie Hajar to całkiem wysokie i piękne szczyty, a do tego płaskowyże, przełęcze i… chyba najważniejsze – kaniony, przez które bez problemu przejechać można dobrze utrzymanymi szutrowymi drogami. Pokonywanie ich daje nam wielką radochę, a przepiękne widoki, jak i dawka emocji są zawsze w dużej mierze gwarantowane! Każdy z przejazdów kończymy ochotą na kolejny. I od razu zaczynamy studiować mapę, kombinując „co by tu jeszcze”…;)

 

Asfaltem na 2300 m n.p.m – Jabal Akhdar

2018_oman_gory_al_hajar_02

Jabal Akhdar, czyli Zielona Góra, intrygowała nas jeszcze w domu. Zastanawialiśmy się, co w niej jest takiego szczególnego, że otwarta jest tylko dla samochódów z napędem na cztery koła, mimo że na szczyt prowadzi asfalt. Nie było innej opcji, jak tylko przekonać się na własnej skórze.

Przy wjeździe na Jabal Akhdar rzeczywiście stoi policjant, notuje ile wjeżdża osób, pyta kiedy wracamy i gdzie będziemy spać. Informuje, żeby w dół zjeżdżać na niskich biegach i jak najmniej używać hamulca. Nasza ciekawość sięga zenitu! A szosa… okazuje się być nie aż taka stroma jak sobie wyobrażaliśmy… Za to nowiutka, szeroka, ze specjalnymi pasami do wyhamowania dla tych, którym hamulce odmówią posłuszeństwa przy długich zjazdach.

Płaskowyż Sayq oraz wznoszący się nad nim szczyt Jabal Akhdar jest miejscem szczególnie lubianym i chętnie odwiedzanym przez miejscowych, głównie ze względu na dużo niższe temperatury i łagodny, śródziemnomorski klimat. Kiedy nad morzem panuje upał, tutaj jest po prostu ciepło. Pozwala to na uprawę owoców, takich jak morele, śliwki, figi, jabłka, gruszki, czy winogrona – i stąd też nazwa Zielona Góra :) My tu jednak nie dla zieleni przyjechaliśmy, a dla górskich widoków. Zatrzymujemy się w losowo wybranych miejscach, zaglądamy w dół kanionów tuż popod naszymi stopami, przyglądamy się wioskom wybudowanym na stromych zboczach i chcąc nie chcąc w oko wpada nam parę zielonych tarasów. Z ciekawości podjeżdżamy do wioski Al Ayn i spacerujemy pomiędzy kamiennymi domami przez parę chwil.

2018_oman_gory_al_hajar_05

Słońce powoli chowa się za skaliste góry, więc szukamy miejsca pod rozbicie namiotu. To będzie nasza pierwsza noc pod namiotem w Omanie i szczerze mówiąc jesteśmy ciekawi jak to będzie tutaj wyglądać. Szybko okazuje się, że Oman to namiotowy raj! Bez problemu znajdujemy duże wypłaszczenie terenu, które okazuje się być rewelacyjnym kempingowiskiem! Rośnie tu parę samotnych drzew, miejsca pod namiot jest pod dostatkiem, a tu i tam stoją nawet wielkie kosze na śmieci! Pod jednym z drzew grupka lokalnych mężczyzn szykuje się do wieczornego biesiadowania przy ognisku. Obawiamy się trochę wielkiej imprezy i śpiewów do białego rana, ale jedyne co tej nocy słyszymy to… nawołujące się osły! Dzisiaj, już podczas pierwszej nocy pod namiotem, poznajemy jedną z największych zalet Omanu – wszyscy biwakują tu z wielką klasą. Czyżby dlatego, że nie ma tu alkoholu?

 

Nasze piersze wadi – Wadi Tanuf

2018_oman_gory_al_hajar_18

Czym jest wadi? Jest to wyschnięte koryto rzeki, które czasem tworzy szeroką dolinę, a czasem wąski wąwóz lub kanion. Woda płynie tu tylko po opadach deszczu, ale za to jak już płynie, to płynie z wielkim pędem! Dlatego też do wadi nie należy wjeżdżać ani wchodzić, gdy zanosi się choćby ma najmniejszy deszcz. Za to w porze suchej wadi aż zapraszają do eksplorowania swoich zakątków. I co w tym wszystkim jest najpiękniejsze, każde wadi jest inne!

Naszym pierwszym wadi jest Wadi Tanuf. Na początku wjeżdżamy tylko kawałek i… pierwszą godzinę spędzamy na placu zabaw :) Dzieci szaleją, a my leniwie wygrzewamy się w słońcu. Po nocy i poranku w chłodnych górach, to sama przyjemność ;)

2018_oman_gory_al_hajar_14

Kiedy dzieciom wreszcie siadają baterie, wsiadamy w samochód i ruszamy w głąb wąwozu. Wadi Tanuf jest piękne! Jedziemy dnem kanionu, którym bez wątpienia po deszczach pędzi woda. Teraz dno doliny jest suche, ale gołym okiem widać błotne ślady będące efektem ulewy sprzed tygodnia. Dziś w Wadi Tanuf panuje spory ruch, bo jest piątek, czyli w Omanie początek weekendu! Kamienistą drogą wjeżdżają nie tylko terenówki, ale też zwykłe osobowe taksówki. Niemal pod każdym drzewem całymi rodzinami piknikują Omańczycy, paląc ogniska oraz gotując na nich smakołyki w wielkich garnkach. Jedziemy więc dalej, tam gdzie osobówki już nie dają rady, i wreszcie jesteśmy sami. Jedziemy bez pośpiechu, zatrzymując się co chwilę. A to na zdjęcia, a to by przywitać się z kozami, a to by nazbierać trochę drzewa na wieczorne ognisko. Dzieci korzystają z okazji i wskakują za kierownicę – czas na naukę jazdy! ;) Jak tak ma wyglądać cały Oman, to my nie mamy ochoty wracać do domu! Jest cudownie!

 

Arabski Wielki Kanion z lotu ptaka – Jabal Shams, 3009 m n.p.m.

2018_oman_gory_al_hajar_21

Skoro poprzedniej nocy na Jabal Akhdar nie zamarzliśmy w namiocie, to i dziś możemy spać w górach. Pniemy się więc na najwyższy szczyt Półwyspu Arabskiego. Najpierw parę zakrętów asfaltem, ale później zaczyna się całkiem dobrze utrzymany szuter. Przed nami z mozołem jadą dwie osobówki, wstrzymując przy tym cały ruch. Wyprzedzamy je z łatwością na pierwszej prostej. Za chwilę doganiamy kampera i już wiemy, że dzisiaj na Jabal Shams zbierają się weekendowe tłumy. W tym samym momencie po prawej widzimy wielką i piękną skalną półkę i bez zastanowienia zjeżdżamy z drogi. Dalej nie jedziemy, właśnie znaleźliśmy idealne miejsce na rozłożenie namiotu.

Tym razem na śniadanie przychodzą do nas kozy. A z kozami ich właścicielka, która najwyraźniej chce się tylko z nami przywitać. Po krótkiej wymianie paru słów oraz serdecznych uśmiechów kontynuujemy wczorajszą jazdę na Jabal Shams. Na miejscie docieramy po kilkunastu minutach, a na punkcie widokowym – który jak się później okazuje, jest obowiązkowym lub nawet jedynym punktem postoju wszystkich turystów – jesteśmy zupełnie sami. Zaglądamy z ciekawością w głąb Wielkiego Kanionu, który, trzeba przyznać, nawet troszeczkę przypomina swojego amerykańskiego Wielkiego Brata,  a następnie podjeżdżamy jeszcze troszkę, do wioski Al Khitaym. Tam parkujemy samochód i ruszamy na nasz jedyny omański górski trekking – Balcony Walk!

 

Niestety nie tym razem – Wadi Nakhar

2018_oman_gory_al_hajar_29

Arabski Wielki Kanion chcemy zobaczyć również „od dołu”, czyli przejechać jego dnem, wzdłuż Wadi Nakhar tak daleko jak to tylko możliwe. Po niemal całym dniu spędzonym na górze Jabal Shams stajemy wreszcie pod opuszczoną, acz malownicza wioską Ghul. Przejeżdżamy przez totalnie wyschnięte dno rzeki i kierujemy się w stronę wioski Al Nakhar. Za pierwszym zakrętem wyłania się niewielka wioska i od razu oblegają nas dziewczynki, na oko w wieku Ani. Biegną koło samochodu, wciskają nam przez otwarte okna włóczkowe breloczki do kluczy i próbują je sprzedać. Kiedy widzą, że nie damy im pieniędzy, domagają się słodyczy. To jedno z tych miejsc, gdzie aż rzuca sie w oczy, że Oman to nie tylko szejkowie naftowi, ale także zwykli, biedni ludzie…

Zaraz za wioską zauważamy zaparkowane na boku drogi parę pickup’ów. Droga zjeżdża w dół i na pierwszy rzut oka wydaje się .być nieprzejezdna. Chwilę później okazuje się, że raczej na pewno nie jest przejezdna. Zatrzymujemy się, a za chwilę dogania nas cała wycieczka dużych Land Cruiserów z arabskimi przewodnikami. Wszyscy, jak na komendę, wychodzą z samochodów z minami: „Damy radę! Wir schaffen es doch!” i kolektywnie „naprawiają” drogę układając wielkie kamienie, a po parunastu minutach zjeżdżają w dół … i od razu PARKUJĄ! W międzyczasie ich przewodnik mówi nam, że i tak nigdzie dalej nie da się jechać. Przez ulewne deszcze sprzed paru dni droga prowadząca do Al Nakar jest nieprzejezdna. Wycofujemy się więc z wielkim żalem… Mieliśmy ogromną ochotę na Arabski Wielki Kanion, ale na przejście go piechotą tym razem niestety nie mamy czasu…

 

Przełom roku w Wadi Bani Awf

2018_oman_gory_al_hajar_40

Kwintesencja omańskich gór! Najpiękniejszy off road!! Oczywiste must see!!! Tylko dla doświadczonych kierowców!!!! Tego typu hasła atakowały nas z każdej strony, gdy tylko cokolwiek czytaliśmy o Omanie. Dlatego to, kiedy my przejedziemy słynny Wadi Bani Awf, było tylko i wyłącznie kwestią czasu i podjęcia spontanicznej decyzji. Moment ten nadchodzi dziś, późnym popołudniem.

Asfaltowymi zakrętasami wjeżdżamy na przełęcz Sharfait al Alamayn, na 2000 m n.p.m. Długi asfalt trochę uśpił naszą czujność, bo z rozpędu przejeżdżamy przełęcz, a tu nagle… hamulce, cała wstecz! Wkraczamy w zupełnie inny wymiar. Przed nami roztacza się niesamowicie piękna górska panorama, a pod koła wpełza wąziutka droga, którą teraz będziemy jechać. Zwalniamy i na tej wąskiej drodze mijamy się z innymi niemal na centymetry. Adrenalia rośnie, lekki niepokój pasażera miesza się z podekscytowaniem kierowcy… Wadi Bani Awf podoba nam się niesamowicie od pierwszych kilometrów, jedziemy ostrożnie, podziwiamy terenowy samochód za to co potrafi, chłoniemy widoki…  Zostajemy tu na noc.

 

 Wadi Bani Kharous

2018_oman_gory_al_hajar_33

Następnego dnia wyjeżdżamy z Wadi Bani Awf i lądujemy po drugiej stronie gór. Jeste wczesne popołudnie, coffee shopy zamknięte są jeszcze na cztery spusty, na nocleg jest zbyt wcześnie, więc wybieramy się na przejażdżkę. Z dwóch wadi w okolicy wybieramy ten najłatwiej dostępny. Wyasfaltowany. Jedziemy wśród pięknych gór aż do wioski Murrah. Chciałoby się uciec gdzieś w bok, chciałoby się eksplorować. Wracamy jednak do głównej drogi i kierujemy się w stronę kolejnego wadi…

 

Nocleg w Białym Kanionie – Wadi Abyad

2018_oman_gory_al_hajar_34

W Biały Kanion wjeżdżamy tak głęboko, aż nasza Toyota zaczyna mielić kamienie kołami. Nie zakopujemy się jednak w białych otoczakach i grzecznie wycofujemy się w miejsce, które chwilę wcześniej wypatrzyliśmy na kemping. Słońce zachodzi za góry, a zbocza wadi przybierają rudawą barwę. Chcemy pocieszyć się jeszcze trochę ciepłem i słońcem, rozkładamy się więc w miejscu, gdzie jeszcze padają ostatnie promienie. Piotrek rozkłada namiot, ja zbieram drzewo na ognisko, a dzieci bawią się zaschniętym błotem i latają na palmowych liściach jak na miotłach. To fenomen, naprawdę! Dzieciaki co wieczór bawią się tym, co wpadnie im w oko na naszym kolejnym „kempingu”. Wystarczą im kamienie, piach, lub błoto. Dziecku naprawdę niewiele potrzeba do szczęścia!

Wczesnym rankiem budzi nas nawoływanie „Helloł! Mister!”. Piotrek wystawia głowę z namiotu i jego oczom ukazuje się pasterz kóz, przechodzący obok naszego namiotu. Wystarczy pomachać i krzyknąć helloł, a pasterz odpowiada „Good morning, Mister!”. Uśmiechamy się od ucha do ucha i już wiemy, że to na pewno będzie dobry dzień… :)

3 Comments

  1. Marta

    Hej, mam pytanie odnośnie namiotowania w Omanie. Na Waszych zdjęciach widać, że czasem rozkładaliście samą sypialkę, bez tropiku. Czy było tak ciepło? Czy nie zawsze Wam się chciało naciągać tropik?
    Wybieramy się w listopadzie i zastanawiamy się jaki namiot wziąć.
    Patrząc po podłożach na jakich spaliście, to młotek do śledzi się przyda, prawda?
    A mogę jeszcze podpytać jakich mat/materacy używaliście do spania? Też jedziemy z dziećmi 👨‍👩‍👧‍👧

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *