Rejs na Cayo Blanco

Rejs na Cayo Blanco

2017_kuba_cayo_blanco_01

26 lipca to na Kubie wielkie święto narodowe, Día de la Rebeldía Nacional czyli Dzień Rewolucji, jednym słowem dzień wolny od pracy. My od pracy i tak byliśmy wolni, ale ponieważ 26 lipca to także imieniny Anny, postanowiliśmy ten dzień spędzić wyjątkowo. Nie żebyśmy do imienin przywiązywali jakąś wielką wagę, bo raczej nigdy ich nie świętujemy, ale wakacje rządzą się swoimi prawami i każda okazja jest pretekstem do tego, żeby pozwolić sobie na „coś więcej”. Poza tym dopiero co przyjechaliśmy do Varadero, które nawet w dzień powszedni jest wypakowane po brzegi turystami i szukaliśmy pretekstu, żeby w dzień świąteczny gdzieś… hmm… popłynąć. Uśmiechnęła się do nas Cayo Blanco, niewielka wysepka tuż przy końcu półwyspu Hicacos. Dotrzeć można do niej jedynie drogą morską, więc chcąc nie chcąc zaszliśmy do lokalnego biura podróży i zakupiliśmy bilety na rejs katamaranem…

2017_kuba_cayo_blanco_03

Szoł na pokładzie rozpoczął się zaraz gdy tylko odbiliśmy od brzegu – pomocnik kapitana ochoczo zabrał się za miksowanie koktajli i z tajemniczym uśmiechem obiecywał, że jeszcze dziś zatańczy na rurze. Tu, na pokładzie katamaranu. Śmialiśmy się wraz z całą wycieczką i spijaliśmy owocowe koktajle w wersji bezalkoholowej. Przed nami bowiem było niemałe przeżycie – snorklowanie na głębokim morzu i podglądanie rafy koralowej. A że Ania prosiła nas o pozwolenie na wspólne pływanie, patrząc na nas tym swoim maślanym wzrokiem… na tą ewentualność musieliśmy być zwarci i gotowi, szczególnie że nasz pokładowy szołmen z poważną miną parę razy ostrzegał, że po jego drinkach można pod wodą przeżyć nieprawdopodobne przygody, zobaczyć ryby wielkości słonia i takie tam.

Płynęliśmy w stronę Cayo Blanco, wygodnie rozłożeni na siatce na przodzie katamaranu, wygrzewając się w gorącym południowym słońcu i łapiąc wiatr we włosy. Tego na Kubie jeszcze nie doświadczyliśmy…

2017_kuba_cayo_blanco_05

Gdy wysepkę mieliśmy już w zasięgu wzroku kapitan zatrzymał katamaran, a jego pomocnicy zabrali się za rozdawanie kamizelek ratunkowych i rurek do snorklowania. W tej samej chwili do morza wskoczyło jakieś 40 osób, z czego chyba zaledwie kilka ze snorklowaniem i wodą było w jakimkolwiek stopniu zaznajomionych. Tym początkującym wystarczyło jednak trzymać się blisko katamaranu, bo wokół pływały całe ławice kolorowych ryb. O to zadbał już nasz barman, który na przynętę wrzucił do wody całą reklamówkę chleba…

Widoki „w głąb” morza były oszałamiające! Nie podejrzewaliśmy, że rafa koralowa może być tak fascynująca i że oglądanie podwodnego świata może być aż tak niesamowitym przeżyciem. Głęboko, na dnie morza, widzieliśmy przeróżnej maści formacje, podczas gdy obok nas przepływały kolorowe ryby.

Ania wyszła z wody niemal ostatnia z całej naszej grupy, z oczami wielkimi jak spodki! To krótkie snorklowanie było dla niej wielkim przeżyciem i to właśnie o tylko tych paru minutach opowiadała później w szkole, kiedy tylko ktoś spytał ją o wakacje. Po tych krótkich paru nurach, wiedzieliśmy że było warto wybrać się na tę ceprowską wycieczkę.

2017_kuba_cayo_blanco_09

Z samym Cayo Blanco zapoznaliśmy się bardzo pobieżnie. Po krótkim pływaniu, wyławianiu niesamowitych muszelek z dna morza i bliskich spotkaniach z krabikami łażącymi po plaży z muszelkami na grzbiecie (oj Patryś!), nadszedł czas na obiad (bez todo incluido ani rusz), przepyszną piña coladę, lody, skarbika … i już trzeba się było pilnować, żeby katamaran nie odpłynął bez nas.

Sprzedawcy pozamykali swoje chałupki, muzyka w restauracji umilkła, leżaki opustoszały. A my odpływaliśmy z powrotem w stronę Varadero żałując, że na Cayo Blanco byliśmy tak krótko. I tak szybko. Najchętniej zostalibyśmy tu na noc, żeby następnego dnia móc poznać wyspę trochę lepiej…

4 Comments

    1. Cześć! Cena to 65 CUC od osoby, dzieci do 6 lat za darmo. Wycieczka całodniowa, po drodze postój na snurkowanie ok. pół godziny. Na wyspie kilka godzin, nie pamiętam dokładnie ile, ale spokojnie wystarczyło na plażowanie i obiad (w cenie).

  1. Rejs brzmi jak plan idealny! Nigdy nie odważyłabym się popłynąć w rejs, gdyby nie moje szkolenie żeglarskie. Zawsze panicznie bałam się wody i dzięki temu szkoleniu otworzyłam się na nowe doznania związane z wodą. Super alternatywa.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *