Jaskinie Bellamar

Jaskinie Bellamar

2017_kuba_jaskinie_bellamar_09

Plażowanie choć bywa przyjemne i relaksujące, to na dłuższą metę zupełnie nie jest dla nas. Leżenie do góry brzuchem zwyczajnie szybko nas nudzi, na szczęście nasze dzieci dbają o to, żebyśmy na plaży nie musieli leżeć. Dni spędzone na lenistwie mijają zdecydowanie zbyt szybko i zlewają się ze sobą nie pozostawiając zbyt wiele wspomnień. Dlatego też zawsze szukamy pretekstu na jakiś skok w bok. Jeśli w okolicy nie ma żadnych gór, to… może być jaskinia!

A w okolicach Varadero o jaskinie nie jest trudno. Najbardziej popularnym celem wycieczek są Cueva Saturno, Cueva de Ambrosio czy imprezowa Cueva La Pirata. My jednak zamiast zwiedzać to co pod nosem, wyruszyliśmy na wyprawę (bo inaczej tego wyjazdu naprawdę nie można nazwać) do jaskiń Bellamar – ponoć największych i najpiękniejszych podziemnych formacji nie tylko na Kubie, ale na całych Karaibach. Napaliliśmy się na te jaskinie, a nie bardzo wiedzieliśmy, jak do nich trafić. Nasz papierowy przewodnik mówił, że znajdują się „5 kilometrów na południowy wschód od centrum Matanzas”, więc jeździliśmy po okolicy, w odpowiednim kierunku, ale zupełnie nie mogliśmy znaleźć żadnego drogowskazu. Przy okazji zwiedziliśmy parę małych wiosek tonących w zieleni i przejechaliśmy się po wąskich i dziurawych drogach, na których byliśmy małą atrakcją dla miejscowych. I to właśnie dopiero uprzejmi miejscowi przyszli nam z pomocą, kierując nas w kierunku wyczekiwanych jaskiń.

2017_kuba_jaskinie_bellamar_05

Cuevas de Bellamar to kompleks jaskiń o niesamowitej urodzie. Jeszcze nigdzie wcześniej nie widzieliśmy jaskini, której sufity i ściany pokryte są kryształami! Uroku dodają imponujące formacje jaskiniowe – stalaktyty i stalagmity, a gdzieniegdzie nawet stalagnaty. I wszystko to z kryształu!!! Po drodze minęliśmy podziemne źródełko, Fontannę Miłości, w której koniecznie trzeba zanurzyć dłonie. Chociaż co poniektórzy szli na całość i wodę czerpali do plastikowych butelek – ciekawe w jakim celu ;)))

2017_kuba_jaskinie_bellamar_04

Nasz przewodnik całą drogę żartował, a znajomości języków obcych moglibyśmy mu tylko pozazdrościć, bo tłumaczył wszystko po kolei po hiszpańsku, francusku, włosku, angielsku i niemiecku, a nawet wtrącił parę słów po polsku! Podpadł nam nieco w momencie, gdy musieliśmy już wracać i zostaliśmy trochę z tyłu, żeby zrobić parę zdjęć podziemnego strumyczka. A on wtedy, żeby nas trochę popędzić, bezceremonialnie wyłączył światło w jaskini… Ciemność jaka wtedy nastąpiła jest nie do opisania, tak jak przeraźliwe piski które rozległy się w tym samym momencie. Słychać je było co najmniej na parkingu, a może i nawet w samym Varadero ;)

3 Comments

  1. Po tym co zostało napisane w ostatnim akapicie można stwierdzić, że przewodnik uczynił sobie z jaskini taki trochę prywatny folwark :D
    A tak całkiem poważnie, to sprawdziło się stwierdzenie, że na zagrodzie szlachcic równy wojewodzie :)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *