Cayo Coco

Cayo Coco

2017_kuba_cayo_coco_08

„Patrzcie! Z tego piasku można lepić kulki! I można je turlać do samego morza!” – woła przeszczęśliwa Ania. I rzeczywiście, Ania lepi w rękach kulki jedna za drugą, zupełnie jakby to nie był piasek, ale mokry śnieg, a następnie popycha je w dół po plaży schodzącej łagodnie do morza. Takiego miałkiego, mącznego, śnieżnobiałego piasku jeszcze nigdy wcześniej w życiu nie widzieliśmy. Patryk chodzi za Anią krok w krok i podgląda co ona robi. Oczywiście też chciałby lepić kule z piasku i tak jak starsza siostra toczyć je w kierunku morza, jednak póki co wszystkie te jego misternie lepione kule przypominają raczej placuszki,. Nie mija chwila, a dzieci naradzają się cichaczem, po czym obydwoje zanoszą gromkim śmiechem. Przychodzi im do głowy fantastyczny pomysł: rzucanie piaskowymi kulami w rodziców, którzy akurat korzystają z okazji i moczą się w ciepłej jak zupa wodzie.

2017_kuba_cayo_coco_09

Uchylając głowy przed piaskowymi kulami obserwujemy z radością naszą dwójkę i cieszymy się niesamowicie z więzi, która między nimi się tworzy. To widać gołym okiem, że każda wspólnie spędzona minuta zbliża ich ze sobą jeszcze bardziej! Staramy się im nawet nie wchodzić w drogę w tych magicznych momentach, gdy szukają muszli w piasku czy spacerują trzymając się za ręce. Te chwile pozostaną w naszych wspomnieniach na zawsze!

Prawda jest taka, że dopiero teraz na dobre zaczynamy prawdziwie beztroskie wakacje! Po dwóch tygodniach stresów, mierzenia temperatury i nurkowania w apteczce, nareszcie możemy odetchnąć z ulgą. I mimo tego, że moglibyśmy jechać dalej przed siebie, na drugi koniec Kuby, to postanawiamy tu zostać parę dni dłużej i dajemy się oczarować kubańskim plażom. Nic więcej nie jest nam w tym momencie do szczęścia potrzebne.

2017_kuba_cayo_coco_10

Jesteśmy na Cayo Coco, wyspie na północy Kuby, która zaliczana jest do jednej z perełek tego kraju. Cayo Coco oraz sąsiadujące z nią mniejsze Cayo Guillermo i Cayo Romano połączone są z lądem ponad 20-to kilometrową groblą. Dotrzeć można tu właściwie tylko własnym samochodem, ponieważ nie kursują tu turystyczne autokary. Dlaczego? Otóż Cayo Coco nastawione jest tylko i wyłącznie na turystów all inclusive, tych którzy przylatują samolotami bezpośrednio na tutejsze międzynarodowe lotnisko, skąd transferowani są prosto do pięciogwiazdkowych hoteli. Jadąc jedyną drogą na wyspie, wiodącą lasów i bagien o typowym zapachu rozkładającego się błotka, aż trudno uwierzyć w to, że kawałek dalej są rajskie plaże i błękitna woda. I tylko przydrożne znaki wskazują kierunek do resortów, oprócz których nie ma tu właściwie żadnej innej cywilizacji. Nie tu ani jednej wioski, nie ma sklepów, nie ma domów, nie mieszkają tu żadni miejscowi, co oznacza totalny brak jakiegokolwiek zakwaterowania w postaci ulubionych przez nas casas particulares.

2017_kuba_cayo_coco_19

Z dwóch zlokalizowanych przez nas restauracji tylko jedna tak naprawdę działa. I choć większość klientów zaopatruje się tutaj głównie w hektolitry orzeźwiającego piwa Cristal, to serwowane obiady są bardzo smaczne! I jest tylko jeden problem. Obiad trzeba upolować, najlepiej zaczaić się na niego z dużym wyprzedzeniem i czekać, aż kuchnia rozpocznie swoją działalność. W żadnym wypadku nie można się spóźnić, bo gdy minie pora obiadu, to można się jedynie oblizać na myśl o pysznych krewetkach. I znowu, dlaczego tak jest? Ano dlatego, że zagraniczni turyści all-inclusive jadają w swoich hotelach, a Kubańczycy przywożą ze sobą na wyspę kompletną wałówkę. I tylko takie niedobitki jak my, liczymy na to, że ktoś da nam na tym odludziu coś zjeść…

2017_kuba_cayo_coco_03

Wydawać by się mogło, że Cayo Coco jest poza zasięgiem turysty indywidualnego… Zajechaliśmy do dwóch wypasionych hoteli podpytać co i jak. Pokój można dostać od ręki, a jakże, ale cena zwala z nóg – zaczyna się od 180$ za noc… Ale wśród tych wszystkich drogich hoteli z basenami na wyspie znajduje się też jeden zupełnie inny – malutki i bardzo klimatyczny ośrodek agroturystyczny, z koniami, psami i latającymi wśród kwiatów kolibrami – to właśnie Sitio La Güira. Miejsce, w którym zakochaliśmy się już od pierwszego wejrzenia! Tutaj wśród kwitnących drzew i kolibrów znajdują się cztery chatki pokryte palmowymi liśćmi. Tylko cztery chatki, na całą wyspę! Nocleg w takiej chatce kosztuje 10 razy mniej niż w pięknym, wielogwiazdkowym hotelu, ale tak naprawdę to nie oszczędności zatrzymują nas w La Güira, ale spokój i atmosfera jaka tu panuje. I ten wakacyjny klimat. Hotelowe pokoje na całym świecie są takie same, ale palmowe chatki w otoczeniu kolibrów spijających kwiatowy nektar są jedyne w swoim rodzaju…

2017_kuba_cayo_coco_04

6 Comments

    1. Niestety Irma przeszła dokładnie przez Cayo Coco i pozostałe Cayos. Z oficjalnych komunikatów wynika, że huragan zmiótł większość flory, uszkodził groblę łączącą wyspy z lądem i póki co Cayos są odcięte od świata. Na szczęście wszyscy zostali w porę ewakuowani…

  1. Jak

    Witam, dzieki za wszystkoje informacje na blogu! ile kosztowal was nocleg w Sitio La Güira? Czy bylo duzo miejsc (pokoi)? Widze ze jest na bookingu ale pokazuje ze maja wszystko zabookowane.

    1. W Sitio w zasadzie nie ma żadnych pokoi, są tylko te cztery chatki, które widać na zdjęciach. Cena 25 CUC za chatkę, za noc. Raczej nie ma tam pełnego obłożenia, my zadzwoniliśmy 2 dni wcześniej żeby zabukować jedną noc, a później przedłużaliśmy z dnia na dzień. Sitio to super miejscówka z dala od hoteli, tylko trzeba mieć auto, żeby tam dojechać.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *