Majówka w Zurychu

Majówka w Zurychu

2017_szwajcaria_zurych_03

Majówkowe szaleństwo ogarnia nie tylko Polaków. Tu, za Odrą, każdy długi weekend cieszy się nadzwyczajnym powodzeniem. Także ten, pierwszy długi majowy weekend, który tak szczerze powiedziawszy wcale nie jest aż taki długi, bo zaledwie trzydniowy… Ale jest. I fakt ten wykorzystać trzeba! ;) My, jak zwykle, za planowanie jakiegokolwiek wyjazdu wzięliśmy się o wiele za późno i jak to już w naszym zwyczaju leży, plany zmienialiśmy z dania na dzień – jednego dnia byliśmy przekonani że gdzieś wyjedziemy, innego zapraszaliśmy do siebie na weekend gości. Myśleliśmy nad wyjazdem na północ lub na zachód, a w końcu wylądowaliśmy na południu. Jednym słowem spontan i improwizacja na maksa. Czyli … jak zwykle… ;)

2017_szwajcaria_zurych_07

Dwa dni przed majówką zarezerwowaliśmy noclegi w Zurychu. Miasto to kusiło nas od dawna, ponieważ chcieliśmy je poznać głównie w celu, że to tak nazwę … przeprowadzkowym ;) Do tej pory jednak Zurych nigdy nie był nam po drodze. A teraz nie dość, że bez problemu udało nam się znaleźć noclegi w całkiem niezłej cenie, to jeszcze na weekend pogoda w Zurychu zapowiadała się wymarzona! Spakowaliśmy manatki – w tym ciepłe zimowe czapki, bo przyjaciółka wspomniała o śniegu, który spadł w Szwajcarii w piątek! – i w sobotę o świcie ruszyliśmy do Szwajcarii. Do Zurychu dotarliśmy w sam raz na śniadanie i poranną kawę, którą to wakacyjnym zwyczajem porwaliśmy na wynos w dobrze nam znanej sieciówce rodem z Seattle ;)

2017_szwajcaria_zurych_14

Samym Zurychem zmęczyliśmy się dość szybko – choć to raczej nie wina Zurychu jako miasta, lecz naszej tęsknoty za naturą i szeroko pojętą dziczą – i po tzw. brunchu lub wg Ani „śniobiedzie” postanowiliśmy  objechać wkoło jezioro Zuryskie. Czyli wg wujka Googla atrakcję Zurychu numer jeden ;) Jezioro, jak na wszystkie alpejskie jeziora przystało, skradło nasze serca. Głównie ze względu na pobielone śniegiem góry, które niesamowicie pięknie wtapiały się w tło. Bez wahania zjechaliśmy na przydrożny parking, gdy przez okna samochodu zobaczyliśmy drewniany most na jeziorze, po którym przechadzali się ludzie. Przeszliśmy i my tym mostem, zachwycając się jak dzieci tą niesamowitą alpejską scenerią, by pół godziny później, jak na rodziców o miękkich sercach przystało, dać się własnym dzieciom namówić na kolejnego burgera, porcję frytek i szaleństwo na placu zabaw. Eh, w końcu skoro wakacje, to wakacje! Pal licho, że tylko trzydniowe… ;)

2017_szwajcaria_zurych_16

2 Comments

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *