Paris Paris

Paris Paris

2016_francja_paryz_12

Wielkimi krokami zbliżała się nasza wspólna rocznica. Okrągła. Okrąglutka! Rocznica, którą wypadałoby spędzić sącząc kolorowe drinki, gdzieś pod palmami, na plaży, na drugim końcu świata… Ale ponieważ jakiś miesiąc temu w naszym życiu nastąpił gwałtowny zwrot i wreszcie się ustatkowaliśmy… i to wcale nie z własnej nieprzymuszonej woli, decyzja o ustatkowaniu się przyszła niejako z góry… W każdym razie o świętowaniu rocznicy pod palmami, w terminie pasującym NAM – bo przecież rocznica, jakby na to nie patrzeć, co roku wypada tego samego dnia i nie powinno się jej przesuwać na najbliższy wolny termin, kiedy akurat MOŻNA – mogliśmy sobie tylko pomarzyć… Jednym słowem – Witaj Szkoło!!!

Od dłuższego czasu przechodziliśmy więc obok kalendarza z coraz to bardziej smutną miną. Staraliśmy się nawet na niego nie zerkać, jakby przypadkiem to „niezerkanie” miało coś zmienić. No bo jak to tak? Okrąglutką rocznicę spędzić w domu? Napijemy się piwka, pochrupiemy czipsy i obejrzymy film??? Nie…..

Aż pewnego dnia nagle spadło na nas natchnienie … i to, żeby było śmieszniej, podczas wyrzucania śmieci. Spojrzeliśmy na nasz niemiecki kalendarz, ten z grafikiem przypominającym kiedy które śmieci należy wystawić przed dom, ten powieszony gdzieś z boku lodówki, ten który tak rzadko jest w użyciu… I nagle nas olśniło! Nasz wzrok utkwił na jedynym oprócz Bożego Narodzenia wytłuszczonym polu. Jej!!!! Będziemy mieć długi weekend! Nasza okrąglutka rocznica pięknie komponuje się z bardzo ważnym niemieckim świętem. Chyba nawet najważniejszym, bo bezpośrednio powiązanym z upadkiem Muru Berlińskiego… A taki dzień musi być wolny od pracy, nie ma innego wyjścia. I wolny od szkoły! Decyzja o wypadzie na weekend zapadła w sekundzie: To co, może pojedziemy do Paryża? Jasne, że tak! Paryż!!!

2016_francja_paryz_08

Paryż chodził za nami od dawna. Po wizycie w Stanach szczególnie – tam wszyscy pytali nas o Paryż. Paryż to, Paryż tamto. Przecież Paryż to stolica Europy! A my z niemałym zakłopotaniem zawsze odpowiadaliśmy, że… ten tego… jeszcze nie byliśmy, jeszcze nie widzieliśmy. Ale na pewno kiedyś się wybierzemy, oczywiście że bardzo chcemy, po prostu jeszcze nie było okazji…

A tu proszę! Okazja nadarzyła się sama. Spakowaliśmy się w godzinę, zgarnęliśmy Anię prosto spod szkolnej bramy i ruszyliśmy w drogę!

Wieczorem – na szczęście nie tak bardzo późnym – dotarliśmy do Paryża. Przedarliśmy się przez korki, roboty drogowe i budowy. Po zakwaterowaniu w hotelu pobiegliśmy do pobliskiego sklepu zakupić odpowiedni trunek na wieczór, do tego inne smakołyki i w towarzystwie naszych ukochanych łobuzów świętowaliśmy naszą okrąglutką rocznicę ślubu. Wspólnie. Bo my już to chyba mamy we krwi, że niemal wszystko robimy razem. Całą bandą. We czwórkę ;))) Popijaliśmy to świeżo co zakupione czerwone, wytrawne wino, zmieniając w międzyczasie pieluchę i nurkując pod łóżko w poszukiwaniu rocznicowego prezentu – pięknego obrazu, który Ania wymalowała dla nas specjalnie na tą okazję. I było wesoło. Tak swojsko. Tak, że nie zamienilibyśmy tych chwil na żadną elegancką kolację tylko we dwoje. Co to to nie…;)

2016_francja_paryz_15

Kolejne dni, wolne od porannego budzika, wykorzystaliśmy do … wyspania się, wyleżenia się… Oczywiście na tyle, na ile się da przy dzieciakach. I mimo, że byliśmy prawie w samym centrum miasta, to najwyraźniej nie spieszyło się nam do Paryża. Do tego słynnego Paryża. Paryża, do którego tłumy walą z wszystkich stron świata. Paryża, o którym się mówi, do którego się tęskni i do którego chce się wracać. I choć słońce za oknem kusiło i jedno z nas w końcu zaczynało całe towarzystwo poganiać, to i tak hotel opuszczaliśmy dopiero przed południem. Niespiesznie zwiedzaliśmy to, co miasto ma nam do zaoferowania. Pierwszego dnia spacerem dotarliśmy na Montmartre, zaopatrując się po drodze w croissanty u uśmiechniętego od ucha do ucha cukiernika. Wędrowaliśmy paryskimi ulicami, chowaliśmy się przed deszczem w przytulnej knajpce, jeździliśmy karuzelą – tą z Amelii!!! – na którą trafiliśmy zupełnym przypadkiem, a której Ania nie chciała opuścić, bo karuzelowe konie skradły jej serce… Tego dnia spacerowaliśmy tak długo, na ile starczyły nam baterie. A kiedy wreszcie się rozładowały i nogi odmówiły nam już posłuszeństwa, szybko odnaleźliśmy najbliższą stację metra i podziemną pajęczyną wróciliśmy do naszego hotelu.

2016_francja_paryz_29

Kolejny dzień przeznaczyliśmy na relaks, czyli tylko i wyłącznie na zdobycie symbolu Paryża – wieży Eiffla!!! Misja została wykonana w stu procentach, wieża została zdobyta w pięknym stylu, ale o tym jeszcze napiszemy :)

Żaden weekend nie trwa wiecznie, dlatego i ten, mimo że przedłużony, w pewnym momencie zaczął dobiegać końca. Na szczęście został nam jeszcze weekendowy poniedziałek, w sam raz, żeby zobaczyć Luwr i przespacerować się wzdłuż Sekwany, aż do katedry Notre Dame. Nie weszliśmy ani tu ani tu. Nawet nie próbowaliśmy. Za to znaleźliśmy czas na szukanie skarbów, lodów, obiadu i obowiązkowych pamiątek. Zapoznaliśmy się trochę z Paryżem. Troszeczkę. Myślę, że wrócimy tu kiedyś, choć nie ma co ukrywać, że raczej nie nastąpi to w najbliższej przyszłości. Duże miasto fascynuje, zaułki i niezdeptane dzielnice kuszą… ale z drugiej strony… Francja nie kończy się na Paryżu!

10 Comments

  1. Dalszych wspólnych lat, wieluuuuu życzymy! My też wszędzie razem. A jak już gdzieś się wybierzemy bez nich to później strasznie tego żałuje i rozglądam się wyobrażając sobie co by tutaj mogły robić. I jak byłoby fajnie z nimi :) Świętowanie – bomba!

    1. Z wielkim opóźnieniem, ale bardzo bardzo dziękujemy za życzenia!

      A co do tego robienia wszytkiego razem, to fajnie że Wy też tak:) Dzieciaki wiecznie dzieciakami nie będą i trzeba korzystać ile się da z tego ich dzieciństwa. Przyjdzie jeszcze czas na samotne wypady hahaha;)

  2. Antosia

    Tak sie zastanawiam tylko czym podróżujecie z dzieciakami? Zawsze samochodem?:)) no bo też chcę zabrać dzieciaki (Szymek 4 lata i Karolka 6,5roku) ale tak raczej jesteśmy za podróżą busem ;)) mieliście do czynienia już z jakimś dobrym przewoźnikiem? Obił się wam o uszy już może Voyager?

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *