Jeden dzień na Phuket

Jeden dzień na Phuket

2015_tajlandia_phuket_03

Mówią, że Phuket to już nie jest prawdziwa Tajlandia. Ale czy ja wiem? Po tych paru godzinach spędzonych na Phuket obydwoje mieliśmy odczucie, że oprócz wysokich cen nic Phuket od reszty Tajlandii nie różni. Wystarczyło nam tylko parę sytuacji i parę rozmów z miejscowymi, by przypomnieć sobie ten klimat, którego ostatnio smakowaliśmy prawie dwa lata temu…

Tak się poskładało, że do Australii lecieliśmy akurat przez Phuket i to tutaj mieliśmy spędzić cały dzień w oczekiwaniu na kolejny samolot. Jeszcze będąc w domu postanowiliśmy, że na przeczekanie znajdziemy sobie pokój w hotelu gdzieś przy lotnisku. Żeby wybadać sytuację, po raz pierwszy zdecydowaliśmy się zadzwonić…

– Saładikaaap! Chciałbym zarezerwować na jutro pokój. Czy są jeszcze wolne?

– Saładikaaap! A ile osób?

– Dwoje dorosłych i dwoje dzieci.

– Ale ile osób mister???

– Noooo to … dwie …

– Mamy wolny pokój mister, ale nie mogę obiecać, że jutro też będzie wolny …

– A czy można go jakoś zarezerwować?

– Można, ale nie mogę obiecać, że jutro też będzie wolny  …

No i po pierwszym telefonie poddaliśmy się, jednocześnie pękając ze śmiechu i wspominając nasze wcześniejsze pobyty w Tajlandii. I jakoś tak od razu zrobiło się nam swojsko … i wakacyjnie :)

Na miejscu wrażenia tylko się potwierdziły. Na lotnisku powitali nas taksówkarze, właściciele hoteli i agenci. Ponieważ jednak nie udało nam się zarezerwować pokoju telefonicznie, udaliśmy się w stronę pierwszego lepszego hotelu. Krótki spacerek i już negocjowaliśmy niższą cenę za pokój, kokosy kupowaliśmy na ulicy na migi, a panie w sklepie szczęśliwe obskakiwały Anię. A gdy tylko pojawiliśmy się w knajpie przy plaży, to chwilkę później zmaterializował się tam synek właścicieli tylko dwa miesiące starszy od Patryka. Tak jak to często na wakacjach bywało zjedliśmy więc kolację dyskutując z kręcącymi się nad naszymi głowami Tajami, a w zmianie pieluszki Patryka asystowała nam cała obsługa knajpy :)

2015_tajlandia_phuket_01

By wrócić do hotelu podeszliśmy do taksówkarza, ten odłożył puszkę z piwem, wsiadł za kierownicę i ruszył.

– To w Tajlandii tak można wypić sobie piwo i wsiąść za kierownicę?

– Hahaha, tak mister!

– Naprawdę? A ile? Jedno? Dwa? Cztery???

– Jedno można! Ale więcej to już nie, to już by była policja! – tłumaczył nam szczerze rozbawiony taksówkarz. A my śmialiśmy się razem z nim, bo na szczęście nie zdążył dopić tego jednego. W między czasie dzieci zasnęły na tylnym siedzeniu, przenieśliśmy je więc cichutko do hotelowego łóżka, spod Ani wytrzepaliśmy tonę piasku i jak za dawnych, dobrych czasów zabraliśmy się za pakowanie plecaków. Z czołówkami na głowach, bo akurat brakło prądu. I zamiast pokoju z hot shower, aircon i free wifi mieliśmy no shower, no a/c, no wifi i do tego no light. Ach ta Tajlandia :)

O 1 w nocy, gdy wybieraliśmy się na samolot, wybiegła za nami pani z recepcji i na pożegnanie nieśmiale pogłaskała pulchną stópkę Patryka… kopunkaaa, uśmiechy, ukłony, podziękowania…Tajlandia na całego! Bez dwóch zdań!

6 Comments

  1. Delikatny

    Dobrze, że dzieci nie są trochę starsze bo jeszcze by narzekały na warunki w hotelu – chyba, że ich niedoceniam ; ) Moi uwielbiają z kolei spływanie Pilicą, też może się tym podzielę z blogosferą w odpowiednim czasie.

    1. Spaliśmy w wielu miejscach, ale jeszcze się nie zdarzyło, żeby Ania narzekała na warunki :) Za to często nie chciała opuszczać danego miejsca, bo z kimś się zaprzyjaźniła, był fajny basen, lub po prostu polubiła żółwia w sadzawce. I nie przeszkadzało jej, że w tym samym czasie z prysznica leciała zimna woda, był kiepski internet, albo karaluchy latały po pokoju ;) Małe dzieci nie zwracają na takie detale uwagi, a niemowlakom to już naprawdę wszystko obojętne ;) Może faktycznie jak będą starsze, to się to zmieni, zobaczymy co będzie za 10 lat ;) A spływ Pilicą brzmi ciekawie. My najbardziej lubimy Dunajec! :)))

  2. Pamela

    Wy, jako doświadczeni podróżnicy, czy zgodzicie się z tym, że najlepsze masaże i takie właśnie relaksacyjne usługi są w Tajlandii? A może nie było Wam dane się o tym przekonać? Bo to informacje wszędzie powielane i zastanawiam się ile w tym prawdy, a na ile to tylko takie gadanie :D

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *