Niedziela rano. Leżymy wszyscy w czwórkę w łóżku popijając poranną kawę. Słońce zagląda do nas zza okna i zachęca, żeby gdzieś się ruszyć. Ania w lot podchwytuje: „Mamusiu, pamiętasz? Obiecałaś Las Czerwonego Kapturka”. Brzmi kusząco – lubimy jesienne spacery po lesie, w tamtej okolicy jeszcze nas nie było… dodatkowo poznalibyśmy wreszcie pierwszą z atrakcji na Baśniowym Szlaku Braci Grimm. Śniadanie, ubieranie, pakowanie i godzinę później siedzimy już w samochodzie. W nowym powiększonym składzie spontaniczne zbieranie się poszło nam równie szybko i sprawnie jak dawniej. To dobra wróżba :)
W małej miejscowości Treysa wpadamy na pierwszego Czerwonego Kapturka. I osła sypiącego z ucha złotymi monetami. Oraz siedem koźlątek wychodzących z brzucha podstępnego wilka. Chcieliśmy tu tylko znaleźć bankomat i zaopatrzyć się w bułki na dalszą wycieczkę, a tu taka niespodzianka! Ania nie może oderwać się od bajkowych pomników, krąży wokół nich, oczywiście wchodzi na nie i … żałuje że Patryk ciągle śpi i wszystkich tych atrakcji w ogóle nie widzi ;) A jest nad czym podumać, bo wyrzeźbiony Czerwony Kapturek zupełnie nie przypomina tego z naszych wyobrażeń. Zamiast płaszczyka z kapturem na głowie ma czepek, wyglądający wypisz wymaluj jak czerwony kubeczek; a w koszyczku dla babci nie ma chleba, miodu i owoców lecz jedynie butelka wina. I ciasto ponoć, choć go zupełnie nie widać ;) Znajdujemy się jednak w krainie Czerwonego Kapturka, gdzie należy doszukiwać się korzeni tej bajki, więc oryginalności posągów nie kwestionujemy. Tylko dziwimy się trochę temu co do nas w bajkach dotarło i razem z Anią zastanawiamy się dlaczego tak naprawdę dziewczynka nazywała się Kapturek, a nie Czepek, Kubeczek czy Czapeczka? Co fakt to fakt, to ona co ma na głowie z kapturkiem niewiele ma wspólnego ;)
Pół godziny później docieramy do celu naszej wycieczki, do Wildpark Knüll – parku z dzikimi zwierzętami. Według miejscowych legend, to właśnie w tym lesie wilk zaczaił się na Czerwonego Kapturka. Dziś to my zaczajamy się na wilki i obserwujemy je z drewnianej platformy zbudowanej tuż nad ich wybiegiem. Większość wilków śpi, rozleniwiona jesiennym ciepłym słońcem, aktywne za to są trzy niedźwiedzie brunatne zamknięte wraz z wilkami na tej samej przestrzeni. Co ciekawe jako jedyni nie reagujemy na ich widok piszcząc z wrażenia, że są śliczne, puchate i nic tylko je przytulić, ale z podziwem obserwujemy te wielkie, groźne zwierzaki. Podróż ze sprayem na misia przy boku przez parki w USA i Kanadzie oraz spotkania z miśkami oko w oko jednak czegoś nas nauczyły. Respektu ;)
Hitem w parku okazują się wolno biegające i witające się z ludźmi jelenie oraz tarpany, dzikie konie, podkładające nosy do głaskania. To właśnie konie – szczególnie jeden kudłaty, puchaty – stają się dla Ani nie tylko największą atrakcją, ale też największą zagadką. No bo kto wie, czy konie żyły tutaj wtedy gdy Czerwony Kapturek kursował do babci z winem? A jeśli żyły, to dlaczego Kapturek nie jeździła konno?
Niedzielny spacer po Lesie Czerwonego Kapturka (który mówiąc między nami dorosłymi poza dobrym marketingiem z Czerwonym Kapturkiem miał niewiele wspólnego) uważamy za strzał w dziesiątkę! Zafascynowana Ania całą drogę powrotną do domu rozkminiała i ten dziwny kapturek i te konie i jak to się stało, że z oślich uszu leciały monety i w ogóle to, skąd bracia Grimm się o tym wszystkim dowiedzieli… A my cieszyliśmy się, że po tych paru tygodniach spędzonych w domu i bliskiej okolicy wreszcie wyrwaliśmy się gdzieś dalej i nie dość, że zobaczyliśmy coś nowego i pooddychaliśmy rześkim powietrzem, to jeszcze przekonaliśmy się co o naszym lajfstaju myśli nasz nowy członek rodziny. A on, jak na podręcznikowego niemowlaka przystało, po raz pierwszy w swoim życiu przespał jakieś 20 godzin na dobę :) A to jednoznacznie oznacza … podobało się! :)
myślę, że Patryk nie może być stacjonarnym niemowlakiem, tego się nie robi podróżującym rodzicom ;) pozdrawiam serdecznie
Na razie robimy mu tylko aklimatyzację, na podróże przyjdzie jeszcze czas :) Również pozdrawiamy!!!
Idealna wycieczka dla całej rodziny. Jak będzie w PL i w okolicach to polecamy zajrzeć do Leśnego Parku Niespodzianek w Ustroniu – podobny klimat.
Ustroń, łezka się w oku kręci, nawet nie wiem ile lat temu ostatnio tam byliśmy ;) Ale dzięki, na pewno zajrzymy, jeśli tylko będziemy w okolicy :)
Wspaniałe miejsce, nigdy o nim nie słyszałam. Już trafiło na listę obowiązkowych miejsc do zwiedzenia :-)