Wielkie głowy

Wielkie głowy

2014_usa_rushmore_05

Przez lata widziało się mnóstwo zdjęć przedstawiających wyrzeźbione w skale głowy czterech amerykańskich prezydentów i wyrósł człowiek w przekonaniu, że głowy te wykute są w samotnej skale gdzieś pośrodku pustyni. Na sąsiadującej skale miała się znajdować nieskończona jeszcze rzeźba Indianina na koniu. Oprócz tego dookoła miał być tylko piach i nic więcej.

Wielkie było nasze zdziwienie, gdy wjechaliśmy krętą drogą pomiędzy zielone górki i spomiędzy drzew wypatrywaliśmy słynnego Mt. Rushmore. Poszukiwania do najtrudniejszych nie należały, bo oczywiście każdy znak wskazywał odpowiedni kierunek, a pod samą atrakcją wybudowany został piętrowy parking, którego przeoczyć się nie dało.

2014_usa_rushmore_01

Zupełnie przez przypadek dowiedzieliśmy się o wieczornym show, podczas którego rzeźba jest podświetlana. Nie namyślając się długo tego samego wieczoru po zmroku wylądowaliśmy na deptaku, po którego obydwu stronach dumnie powiewały flagi wszystkich stanów, a z głośników leciała wygłaszana natchnionym głosem patriotyczna przemowa. Dotarliśmy do amfiteatru, w którym były już setki ludzi, a w dole na wielkim ekranie wyświetlany był  propagandowy film o Ameryce, kraju idealnym, o  wolności, jedności, no i oczywiście o zasługach czterech prezydentów. Wydawało nam się, że już nic nie jest w stanie nas zaskoczyć, gdy na zakończenie filmu wszyscy stanęli na baczność i jak jeden mąż głośno odśpiewali hymn narodowy! Noooo i dopiero wtedy rzeźba została podświetlona i nagrodzona gromkimi brawami! Cały ten show warto przeżyć, bez dwóch zdań! ;)

Kolejnego dnia wróciliśmy w to samo miejsce by wybrać się na krótki „prezydencki” trekking i wielkie „prezydenckie” lody :) Miejsce to zaskoczyło nas … rozmiarem. I  nawet nie chodzi tylko o samą rzeźbę, która i tak się okazała większa niż uprzednio myślałam, ale o całą towarzyszącą jej infrastrukturę – marmurowe deptaki, pojemny amfiteatr, sklepiki, restauracje, windy i szlaki dla niepełnosprawnych, wielopoziomowy parking, na który kupić można bilet tylko na cały rok. Śmialiśmy się, że jest to pielgrzymkowe centrum, taka amerykańska Mekka pełną gębą :)

2014_usa_rushmore_12

Idąc za ciosem podjechaliśmy też do rzeźby Crazy Horse, zwanej także piątą głową. Idea rzeźby jest naprawdę ciekawa – jeden z Indiańskich wodzów zainspirowany wyrzeźbionymi podobiznami prezydentów zwrócił się do rzeźbiarza polskiego pochodzenia Korczaka Ziolkowski o wykucie w okolicy podobizny zasłużonego Indiańskiego wojownika Crazy Horse.

Rzeźba ma zadanie przypominać rdzennym mieszkańcom Ameryki o zasługach ich bohaterów, którzy walczyli o wolność i o miejsce do życia. Według pomysłodawcy Crazy Horse był prawdziwym patriotą i najwłaściwszą osobą, która mogłaby „stanąć” tuż obok Washingtona i Lincolna. Rzeźbiarzowi idea ta przypadła do gustu, zaprojektował imponujących rozmiarów pomnik wojownika pędzącego na koniu, znalazł odpowiednią skałę i w 1948 roku rozpoczął prace. Rzeźbienie trwało latami i niestety rzeźbiarzowi w tak zwanym międzyczasie się zmarło. Projektem zajęła się żona i dzieci Ziolkowskiego, założyli wspólnie fundację, by zebrać pieniądze potrzebne między innymi na skończenie monumentu. Dziś przy wjeździe do kompleksu Crazy Horse stoją kasy, w których milion turystów rocznie płaci krocie za to, by rzeźba kiedyś w przyszłości została skończona. Ciężko powiedzieć kiedy to będzie, bo jeśli porównać dzisiejszy widok ze zdjęciami sprzed lat, to na pierwszy rzut oka ma się wrażenie, że prace jakby stanęły w miejscu, a ani rzeźbie nic nie przybyło ani górze nic nie ubyło.

My zawróciliśmy przy kasie, gdy okazało się, że za jednorazowy wjazd zapłacilibyśmy ponad dwa razy więcej niż za roczny parking pod Mt. Rushmore, a dodatkowo jeszcze nie moglibyśmy wiele wokół monumentu pospacerować, bo to ciągle plac budowy. Co jak co, ale nie będziemy wywalać ciężko zarobionych dziesiątek dolarów za oglądanie niedokończonych atrakcji turystycznych ;) Polskim sposobem znaleźliśmy dobry punkt widokowy tuż za ogrodzeniem, obejrzeliśmy tyle szalonego konia ile go do tej pory wydłubano i pojechaliśmy dalej… Wrócimy tu dopiero wtedy, gdy Crazy Horse zostanie skończony i będzie największą rzeźbą na świecie :)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *