Przyznajemy się wszem i wobec – mamy wielkie parcie na szkło! Gdy tylko w okolicy pojawiają się wielkie szklane drapacze chmur, to biegniemy w ich kierunku co sił w nogach. Lubimy plątać się między wieżowcami i podglądać pracujących korpoludków, panów spacerujących w eleganckich garniturach i panie na niebotycznie wysokich obcasach biegnące w pośpiechu na lunch. Lubimy te spacery szczególnie wtedy, gdy sami jesteśmy na wakacjach ;) Szczególną sympatią darzymy za to te miasta, w których wysokie nowoczesne biurowce współistnieją ze starymi budowlami. A gdy już nadarzy się okazja, by znaleźć się gdzieś ponad dachami to ochoczo z niej korzystamy. No i tak też było w przypadku downtown Chicago i słynnego szklanego balkonu na 103 piętrze Sears aka Willis Tower.
Po jednodniowym spacerku po centrum postanowiliśmy kolejnego dnia ponownie odwiedzić biznesową dzielnicę, tym razem koncentrując się głównie na Willis Tower. Przy okazji, stojąc ze dwie godziny w niesamowicie długiej kolejce, a właściwie to paru różnych kolejkach, dowiedzieliśmy się paru interesujących faktów dotyczących wielkiego chicagowskiego pożaru, odbudowy centrum „na styl europejski”, jak i projektu wieżowca wzorowanego na paczce papierosów. Jak mogliśmy się spodziewać, widoki z góry ani trochę nas nie rozczarowały. Patrzyliśmy sobie w dół z tych 412 metrów i nie mogliśmy się napatrzyć na wysokie biurowce spotykające się z jeziorem Michigan, które nawet z tej perspektywy wyglądało jak bezkresne morze.
Sam przeźroczysty balkonik – Skydeck – okazał się trochę lipną, typowo turystyczną atrakcją. Wrażenie to może spotęgowały kolejki – do kontroli osobistej, do rodzinnego zdjęcia na zielonym tle, do propagandowego filmiku, do windy na górę i wreszcie do samego balkoniku?
A może fakt, że na atrakcję samą w sobie mieliśmy może koło minuty, bo za nami ustawiona była ogromna kolejka chętnych?
A może to że skydeck wybudowany został nie z tej strony co trzeba?
A może wszystkie te rzeczy na raz?
Naszym zdaniem widok na miasto ze 103 piętra jest na tyle niesamowity, że żadne dodatkowe szklane tarasiki są zupełnie do niczego niepotrzebne.
Polecam w takim razie Szanghaj. W dzielnicy Pudong oszalejecie ze szczęścia ;)
Trzeba będzie kiedyś wyskoczyć ;)