Minuteman

Minuteman

2014_usa_minuteman_01

Zimna wojna. Kiedyś temat bardzo gorący, do dziś już chyba trochę wystygnął. Z grubsza wiadomo, o co chodzi. Z jednej strony USA, z drugiej CCCP. Dwa nastroszone koguty, pierze jeszcze nie leci, ale oba ostrzą pazury i wypinają klaty do przodu, żeby pokazać, który silniejszy.  Kiedy wjechaliśmy do Południowej Dakoty, w pewnym momencie rzucił się nam w oczy napis: Minuteman Missile. Z początku nie za bardzo wiedzieliśmy o co chodzi, ale dzięki wrodzonej ciekawości trafiliśmy do pozostałości po instalacjach rakiet nuklearnych wycelowanych w Moskwę. Kiedyś było ich 150, ale po rozbrojeniu w latach dziewięćdziesiątych pozostał tylko jeden silos o kodzie Delta-9.

Na pierwszy rzut oka nie ma co oglądać. Wyrzutnia rakiet znajduje się prawie w całości pod ziemią i z daleka nie robi większego wrażenia. Ale gdy zajrzeć z bliska, to w głębokiej studni nietrudno zauważyć ogromną białą rakietę wycelowaną prosto w niebo. Jednak robi wrażenie…

Minuteman, bo w ciągu kilku minut od otrzymania rozkazu miała już lecieć w stronę Związku Radzieckiego. Podróże jednak kształcą, bo przy okazji zobaczyliśmy trochę historii i dowiedzieliśmy się, dlaczego na bazy rakietowe wybrana została akurat Południowa Dakota. Przede wszystkim ze względu na najkrótszy dystans z USA do ZSSR – prosto przez biegun północny. Ważna też była duża odległość od wybrzeża, co dawało więcej czasu na reakcję w przypadku ataku ze strony okrętów podwodnych. I trzeci powód, chyba nie najważniejszy, bo na tablicach informacyjnych podawany na końcu… Południowa Dakota jest słabo zaludniona, co oznaczało potencjalnie małe ofiary w ludziach w wypadku ataku.

Jadąc śladami Minutemana zajechaliśmy też do muzeum lotnictwa i kosmosu w Rapid City. Było co oglądać, bo spędziliśmy tam dobre dwie godziny. Wśród mnóstwa samolotów wyłowiliśmy takie okazy jak Candy Bomber, którym zrzucano słodycze nad Berlin Zachodni. Chwilę dłużej zatrzymaliśmy się też przy bombowcu B-29, dokładnie takim samym, jaki zrzucił bomby atomowe na Hiroshimę i Nagasaki…

2014_usa_minuteman_06

2 Comments

  1. Grażyna

    A ja podobną bazę wojskową z czasów ,,zimnej wojny” widziałam na Ukrainie niedaleko polskiej granicy. Jest tam teraz muzeum i jest co oglądać…Na celowniku pocisków z głowicami jądrowymi było wiele państw i maiast. Potężne rakiety, silosy i labirynt podziemnych korytarzy robi wrażenie.

    1. W byłym ZSRR to chyba pełno tego mają ;) Najlepsze jest to, że rozbrojenie wcale nie polegało na usunięciu wszystkiego, tylko na zastąpieniu starych gratów bronią nowej generacji. Tylko tego już nikt nie udostępnia do zwiedzania ;)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *