Altiplano – dzień I – Salar de Uyuni

Altiplano – dzień I – Salar de Uyuni

2014_boliwia_altiplano-1_13

Siódma rano, zbiegamy z tobołami na śniadanie. Jak zwykle spóźnieni. Magda i Szymon sączą już kawę, więc niepewnie pytam: „I co? Jest???” „No właśnie NIE!” – odpowiadają chórem – „A przecież miał być przed siódmą …”

Piętnaście minut później gramolimy się do białego Land Cruisera. Jesteśmy pod wrażeniem! Takiego pojazdu to się nie spodziewaliśmy – nowy, czyściuteńki, w środku biała skóra, no i ma nawet wszystkie śruby w kołach! :)

Jest przed ósmą, od pół godziny zamiast drogą jedziemy przez pustynię oddalając się coraz bardziej od Uyuni. Udało nam się wyjechać ze śpiącego jeszcze miasta i dzięki temu ominąć blokady. Kierowca zna wszystkie drogi i dróżki wiodące przez pustynię w kierunku Salaru i  zazwyczaj wybiera bezbłędnie. Gdy na horyzoncie spostrzega coś podejrzanego, to od razu zawraca i próbuje objechać blokady inną stroną. Po tej pół godzinie już wiemy, że zasłużył na napiwek :) A jeszcze wczoraj …

2014_boliwia_altiplano-1_08

A jeszcze wczoraj nie byliśmy pewni, czy w ogóle możemy zaufać agencji, w której rezerwowaliśmy wycieczkę. No bo jak zaufać komuś, kto wyłapuje Cię na ulicy i szeptem proponuje trip? Jak zaufać agencji, do której biura wchodzi się przez opuszczoną do połowy żaluzję, podczas gdy reszta biur w mieście zamknięta jest na cztery spusty? Jak zaufać, gdy pracownicy przystają na wszystkie podane przez nas warunki? A jednak zaufaliśmy … i to chyba głównie dlatego, że tak bardzo chcieliśmy się wreszcie wyrwać ze strajkującego, poblokowanego miasta. I dlatego, że właściciele agencji byli Indianami Quechua i wydawało nam się, że kto jak kto, ale miejscowi Indianie na pewno będą wiedzieli jak pokombinować, żeby było dobrze :)

2014_boliwia_altiplano-1_12

Tym sposobem dotarliśmy na Salar de Uyuni! Dzięki strajkom w mieście nie jedziemy w karawanie wielu innych samochodów, ale mamy Salar wyłącznie dla siebie :) Nasz kierowca jest bardzo wyrozumiały i szybko przyzwyczaja się do naszych pokrzykiwań: „Senior! Momentito! Una FOTO!” i zatrzymuje się w każdym wskazanym przez nas miejscu. A my nie możemy się nacieszyć faktem, że właśnie spełnia się jedno z naszych marzeń! Jesteśmy na SALARZE DE UYUNI!

Suniemy białą terenówką po białej tafli soli i czujemy się trochę jak w małym samolociku, a trochę jak na wielkiej tafli lodu. Nawet gdy wychodzę z samochodu i biegnę, to uważam żeby się nie pośliznąć i nie stłuc sobie pupy ;) Z radości wariujemy na tej wielkiej solniczce ładne parę godzin! Skaczemy, kładziemy się, tańczymy, do zdjęć  to deptamy po samochodzie, to chodzimy po okularach, zamieniamy się w ciuchcie i w Calineczki… Jest fantastycznie! :)

2014_boliwia_altiplano-1_20

Na lunch zatrzymujemy się przy Isla Incahuasi – niesamowitej wyspie koralowej porośniętej kaktusami. Do solnego stołu zapraszamy kierowcę, a później idziemy zwiedzać wyspę. Jest to niesamowite, zaskakujące miejsce, którego nie opiszą żadne słowa ani nie zobrazują żadne zdjęcia! Spędzamy tam oczywiście dużo więcej czasu niż standardowe wycieczki, myszkujemy to tu to tam, znajdujemy skarbika, odpoczywamy …

Około godziny 17:00 docieramy do hotelu solnego na skraju salara. Oczywiście od razu musimy sprawdzić, czy naprawdę jest cały z soli! Liżemy ściany, stoły, łóżka i krzesła. Ania nawet bierze się za degustowanie podłogi! Wszystko słone! Jesteśmy w nim zupełnie sami, więc pozwalamy sobie na dużo ;) Po zarezerwowaniu łóżek i rozgrzaniu się kilkoma kubkami mate wracamy na salar. Stojąc w promieniach zachodzącego słońca rozglądamy się wkoło. Jesteśmy tutaj tylko my … O tym nawet nigdy nie marzyliśmy …!

2014_boliwia_altiplano-1_22

2 Comments

    1. Mieliśmy już trochę nóż na gardle i wzięliśmy co było, ale najwyraźniej los nam wynagrodził za te blokady ;) Firma to Expediciones Cordillera, za całe auto na trzy dni zapłaciliśmy 4350 Bolivianitos. Ich normalna stawka to 800 na głowę i standardowo jedzie 6 osób + kierowca.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *