Doliny, laguny i flamingi

Doliny, laguny i flamingi

2014_chile_laguny_08

Czerwony czołg zachwyca nas wszystkich! Całej naszej piątce jeździ się w nim komfortowo, fantastycznie wygrzebuje się z piachu, kręci bączki na pustyni, a w dodatku ma dużą pakę na rowerowych autostopowiczów! :) Pierwszego dnia nie wyjeżdżamy zbyt daleko poza miasto, docieramy tylko do Valle de la Luna – kolejnej na naszej trasie doliny księżycowej. Dajemy się skusić jednej z ponoć najważniejszych w okolicy turystycznej atrakcji i ruszamy wraz z tłumem na zachód słońca. Zupełnie niepotrzebnie, bo żadnej rewelacji nie ma. Z drugiej strony prawda jest taka, że tych rzekomo najpiękniejszych wschodów i zachodów słońca już trochę widzieliśmy ;)

2014_chile_laguny_14

Drugiego dnia oprócz świrowania hiluxem na pustyni odwiedzamy także Salar de Atacama, największy salar w Chile. Jesteśmy zaskoczeni jego strukturą, która zupełnie nie przypomina Salinas Grandes z Argentyny. Skaczemy między dużymi, twardymi formacjami solnymi nie mogąc jednocześnie oderwać oczu od krajobrazów jakie mamy na horyzoncie. Atacama i sąsiadujące z nią wulkany są piękne! Głośno piejemy z zachwytu gdy docieramy do Laguny Chaxa, w której po raz pierwszy w życiu widzimy flamingi w ich naturalnym środowisku. Nie możemy oderwać oczu od tych długonogich ptaków i chętnie poczłapalibyśmy razem z nimi w lagunie. Gdyby tylko było wolno. I gdyby laguna nie śmierdziała ;) Późnym popołudniem docieramy do Laguny Cejar, gdzie woda jest tak słona, że podobno nie można pójść na dno. Podobno … My tego nie sprawdzamy, bo z całej tej ekscytacji zapominamy wziąć ze sobą strojów kąpielowych. Za to mamy jeszcze chwilę, by w zachodzącym słońcu zobaczyć dwie tajemnicze dziury nazwane oczami salara, Ojos del Salar.

2014_chile_laguny_22

Trzeci dzień to totalna i zaskakująca zmiana klimatu. Wyjeżdżamy wyżej w góry, by zobaczyć laguny Miscanti i Miñiques, a na wysokości powyżej 4000 m wita nas śnieg. Laguny niby są „otwarte”, ale fakt jest taki, że możemy sobie z daleka obejrzeć tylko pierwszą lagunę Miscanti. Ścieżka do drugiej jest zamknięta, bo nie odśnieżona. Czujemy się nabici w butelkę, bo za bilety wstępu zapłaciliśmy, a zobaczyliśmy niewiele więcej niż to, co widać z parkingu. Dla zasady próbujemy dyskutować ze strażnikami i panią bileterką, żeby zwrócono nam część kasy za bilety … bezskutecznie. Zmarznięci wracamy w cieplejsze klimaty do Valle de la Muerte, doliny śmierci, gdzie wspinając się na wielkie wydmy w niesamowitej scenerii czujemy się przez chwilę jak na księżycu!

2014_chile_laguny_27

Okolice San Pedro de Atacama są jak nie z tej ziemi. Zachwycają praktycznie na każdym kroku – to dolinami otoczonymi pomarańczowymi skałami i oprószonymi solą, to ruinami prekolumbijskich miasteczek, to płaskim salarem z lagunami, to wysokimi górami i wulkanami, to najsuchszą na ziemi pustynią… Dziwią nas też różnice temperatur, z jakimi spotkamy się po raz pierwszy w życiu. W dzień rozbieramy się do rosołu i wystawiamy buźki do słońca, by zaraz po jego zachodzie otulać się polarami, kurtkami, czapkami i rękawiczkami. Dodatkowo po raz pierwszy spotkamy się z tak niesamowicie suchym powietrzem, które już po paru dniach tak wysusza włosy i skórę, że ratuje je tylko oliwa z oliwek … ;)

6 Comments

    1. Dzięki ;) Gdzie tylko można próbujemy dojechać na własną rękę i przez to często docieramy w miejsca, gdzie jesteśmy zupełnie sami. Z drugiej strony nie unikamy oklepanych miejsc, bo ludzie do nich jeżdżą nie bez powodu ;)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *