Santiago

Santiago

2014_chile_santiago_04

Koniec wakacji! Rozpoczynamy zupełnie nowy etap w naszej podróży! Do tej pory wszystkie odwiedzone przez nas miejsca były łatwe i bezproblemowe. A teraz nagle przychodzi czas na Amerykę Południową – kontynent dla nas zupełnie obcy, o którym nie dość że niewiele wiemy, to jeszcze zupełnie nie znamy języka hiszpańskiego. Na etapie planowania wyjazdu opracowaliśmy tylko z grubsza plan, w nadziei że w Azji będziemy mieli czas i ochotę, by plan nasz dopracować i by nauczyć się choć trochę hiszpańskiego. Okazało się jednak, że czasu i ochoty nie było ani na to ani na to ;)

Szybki kurs języka w samolocie wielkich cudów nie zdziałał. Co prawda potrafiliśmy pohandlować się z taksówkarzem i dojechać tanio do centrum Santiago, ale z potoku słów kierowanych do nas już nie tak łatwo było wyłowić jakiekolwiek znajome słowa :) Szybko też zorientowaliśmy się, że jesteśmy na każdym kroku „atakowani” hiszpańskim, ponieważ już nie jesteśmy rzucającymi się w oczy białasami, ale jesteśmy brani za miejscowych …  nooo może  dopóki w środku tutejszej jesieni nie pomykamy w japonkach i krótkich spodenkach, jak na gringos przystało ;)

2014_chile_santiago_05

Santiago, które początkowo miało być tylko stacją przesiadkową, posłużyło nam za dłuższą metę. A to wszystko dzięki Oli i i jej córeczce Ince które gościły nas u siebie przez niemal tydzień. Po raz kolejny – jak w Phnom Penh – nie mogliśmy wyjść z podziwu, że gdzieś „na końcu” świata spotykamy tak niesamowitych i otwartych ludzi, którzy nie znając nas zapraszają nas do swojego domu, oddają nam nie tylko klucze, ale też wygodne łóżko :) I podobnie jak w Phnom Penh, tak samo tu w Santiago prawie w ogóle nie wystawiliśmy nosa poza przyjazne mieszkanie :) Wyruszaliśmy z niego głównie w celach bardzo prozaicznych:
– by uzupełnić braki białka po wegeteriańskiej nowozelandzkiej diecie;
– by dokupić awokado, które nigdzie indziej na świecie nie jest tak pyszne jak w Chile ( póki co potwierdzamy!);
– by zapełnić lodówkę winem i piwem w rozmiarze grande, bo te trunki niewiadomo kiedy znikały przy wieczornych pogaduchach ;)

2014_chile_santiago_06

Anię w Santiago oczarowało przede wszystkim metro i tylko obietnica przejażdżki była w stanie wyciągnąć ją z mieszkania. Podczas codziennych spacerów szybko jednak zaczynała tęsknić za rówieśniczką Iną i ich wspólnymi wygłupami oraz za towarzyszącym dziewczynom w zabawach puchatym kotem Richim.

Ola, Inka … dziękujemy jeszcze raz! Bez Was Santiago nie byłoby takie samo! :)

9 Comments

  1. Warto zainwestowac chocby tydzien w jakas szkole hiszpanskiego, koniecznie w trybie 1-na-1. Specjalnie wiele sie nie nauczycie w tak krotkim czasie, ale przynajmniej zbudujecie jakies podstawy. A potem w trakcie podrozy mase sie czlowiek uczy. Podrozowanie po Ameryce Pld bez znajomosci hiszpanskiego moze czasem popsuc humor, bo tam malo kto mowi po angielsku, szczegolnie w krajach typu Boliwia, Ekwador itp.

    1. Na razie zainwestowaliśmy w papierowy słownik Español-Inglés i podstawy z dnia na dzień same się budują :))) Jak będzie kryzys, to się będziemy doszkalać, taki jest plan ;)

  2. LukaszR

    Szanowni Podróżnicy, nastał maj, wg planu powinniście być już w Boliwii, a tu z Chile mamy tylko jeden wpis. Czy aby Was wena nie opuściła trochę? A może internet tam lamami wożą i tak to powoli idzie? :) Ale nawet jak nie piszecie, to mam nadzieje, że dobrze się bawicie!

    1. Trochę nam się plan porozciągał i w środek wskoczył kawałek Argentyny. Później wracamy jeszcze do Chile i dopiero stamtąd do Boliwii, ale to dopiero za kilka tygodni :)

      A internet to ma tu często sjestę ;)

  3. Natalia

    My właśnie rozpoczęliśmy domowy kurs hiszpańskiego na komputerze, ale co z tego, skoro w języku hiszpańskim ludzie mówią tak bardzo szybko:) Kiedy usłyszałam rozmowę moich dwóch koleżanek- Hiszpanki i Wenezuelki, to się omal nie załamałam…Dobrze, że są z natury bardzo podobne i chętne do dawania mi korepetycji:) Mam nadzieję, że i Wy, przy wsparciu lokalnych i odrobinie motywacji, przyswoicie wkrótce podstawy tego pięknego języka.

    1. Też przed wyjazdem zainstalowaliśmy kurs, ale jakoś aż do teraz nie mieliśmy na niego czasu :))) Na szczęście ludzie tutaj są bardzo życzliwi i wyrozumiali gdy słyszą nasze „Kali jeść” ;)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *