I znowu północ

I znowu północ

2014_nz_prom_10

No i przyszedł ten dzień, kiedy znów wjechaliśmy na prom, tylko tym razem płynęliśmy z powrotem na wyspę północną. Niestety … jak dla nas. Miesiąc w Nowej Zelandii przeleciał nam zdecydowanie zbyt szybko i gdybyśmy tylko mogli teraz zmienić nasze plany, to na pewno zostalibyśmy tu dłużej. Może jeszcze jeden miesiąc, może nawet dwa. Czujemy się tu jak w swoim żywiole i właśnie tutaj dociera do nas, że właśnie w ten sposób lubimy podróżować … Własny samochód, kempingowanie na dziko, obiady gdzieś pod chmurką, długie poranne zbieranie się, zasypianie przy szumie fal … oj, jeszcze nie opuściliśmy Nowej Zelandii, a już za nią tęsknimy!

Ale wracając do promu… Tym razem udało się bez większych komplikacji jak na przykład awaria silnika, ale bez przygody też się nie obyło ;) Otóż na promie mieliśmy się spotkać z Rodziną Bez Granic, która również od trzech tygodni jeździ po NZ, ale jakoś do tej pory poruszaliśmy się zupełnie innymi ścieżkami ;) Spotkać się w trasie, to jednak wcale nie jest takie hop siup, jak się wydaje, gdy każda ekipa przemieszcza się po kilkadziesiąt lub nawet kilkaset kilometrów dziennie, a po drodze występują dziury w zasięgu komórkowo-internetowym. Prom wydawał się więc najlepszą opcją na spotkanie. Poniedziałek, godzina 14! Wydawało się proste, nikt z nas jednak nie przypuszczał, że dokładnie o 14:00 z Picton odpływają dwa różne promy :) Już w kolejce do promu wypatrzyłyśmy z Anią paru naszych znajomych poznanych gdzieś w drodze, ale Hanny i Mili, na które Ania czekała nie było ani śladu. Zaczęliśmy ich więc wypatrywać na promie płynącym tuż przed nami … :) Na szczęście tym razem się nie rozminęliśmy i wreszcie po trzech tygodniach udało nam się poznać, usiąść przy tym i owym i o jeżdżeniu po świecie trochę pogadać. Szkoda, że tak krótko, ale świat jest taki mały, że myślę, że kiedyś będzie jeszcze okazja … :)

2014_nz_prom_06

Wyspa północna, która wcześniej wydawała nam się być wyludnioną teraz sprawia zupełnie inne wrażenie. Wręcz co chwila mówimy: „O! jaka cywilizacja!” Samochodów jakby jest tu więcej niż na południowej, w miasteczkach domy poustawiane zdecydowanie gęściej, kawę na wynos wszędzie można kupić, piernikowe ludziki też … Za to jest jakby mniej malowniczo … Tym razem mkniemy przed siebie, wzdychając jedynie przy Tongariro i Taupo. Kilometry lecą nam dużo szybciej niż na południowej i każdego dnia mamy dużo wolnego czasu na relaks, zabawę, czy pichcenie.

2014_nz_prom_08

Po drodze świętujemy czwarte urodziny Ani i z tej okazji przystajemy na jeden dzień w miejscu :) Opychamy się wielkim tortem, śpiewamy, spędzamy długie godziny na placu zabaw, bawimy się klockami i jemy pyszne ryby z wielką ilością soli – a niech to! Jak święto, to święto :)

2 Comments

  1. Jolly

    Wszystkiego najlepszego dla Ani z okazji urodzin!

    Czytam z zaciekawieniem relacje z Waszej wspaniałej podróży. Może kiedyś też naszej trzyosobowej (nasza córcia jest rówieśniczką Ani) rodzince uda się odwiedzić niektóre z tych miejsc…Pozdrawiamy serdecznie!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *