W sercu fiordów

W sercu fiordów

2014_nz_milford_sound_02

Z żalem opuszczamy piękne i dzikie południowe wybrzeże i kierujemy się do Fiordland. Humory szybko się nam poprawiają, gdy widzimy przed sobą góry. Wjeżdżamy w nie i nacieszyć się nie możemy, bo do tej pory Fiordland kojarzył się nam z mgłą, deszczem i ogólnie rzecz biorąc dupówą, a to co widzimy, to niebieskie czyste niebo i rysujące się przed nami piękne góry! Szybko mijamy miejscowość Te Anau i jadąc w stronę Milford Sound planujemy, że musimy się tam zatrzymać na co najmniej dwa dni. Chcemy zdeptać wszystkie okoliczne szlaki, a wieczorami relaksować się w małych klimatycznych kawiarenkach z widokiem na piękny Mitre Peak.

Po paru godzinach jazdy piękną górską drogą, która trochę kojarzy nam się z ukochanymi Dolomitami, docieramy do centrum Milford Sound, czyli do wielkiego parkingu i przez dłuższą chwilę stoimy jak wryci. Z parkingu widzimy niesamowity, szpiczasty Mitre Peak skąpany w promieniach zachodzącego słońca. Zaraz potem zwracamy uwagę na rozmiar „miasteczka” Milford Sound. Spodziewaliśmy się klimatycznej alpejskiej wioski, a to co zastajemy to głównie wielki parking i przystań. O tej porze wszystkie światła pogaszone, wokół cisza i nie widać żywej duszy. Jesteśmy kompletnie sami. Niedaleko jeszcze małe lotnisko i dwie noclegownie. Jedną z nich jest nasz zaklepany Holiday Park, ciasny i zatłoczony, ale nie narzekamy. Jesteśmy przecież w samym centrum Fiordland!

2014_nz_milford_sound_04

Spełnia się właśnie jedno z naszych marzeń, a dodatkowo poranek wita nas czystym niebem! :) Jest dość zimno, więc zaparzamy tylko kawę i herbatę i przenosimy się na parking, żeby zdecydować się co tu będziemy robić. Tam okazuje się, że oprócz pięciodniowego szlaku Milford Track okolica ma do zaoferowania jedynie dwa krótkie spacerniaki. I rejsy. I loty helikopterem. Biegniemy więc na przystań, żeby dowiedzieć się co i jak z tymi rejsami. Nie mija piętnaście minut, a my już odpływamy z przystani na pokładzie żaglowca! :)

Ania zajmuje miejsce na dziobie i uważnie obserwuje powierzchnię wody. Płyniemy pośród wyrastających pod samo niebo pionowych skał, z których spadają wprost do morza wodospady. Podobno wczoraj skakały tu delfiny! Kiedy wypływamy na morze, jeden wyskakuje ponad fale! Ponad dwie godziny rejsu mijają zdecydowanie za szybko i już jesteśmy z powrotem w porcie…

2014_nz_milford_sound_09

Znowu lądujemy na naszym parkingu i Piotrek rusza sprawdzić jeden z zaznaczonych na mapie spacerniaków. Średnio zadowolony wraca już po chwili. Trochę rozczarowani pakujemy się do samochodu i jedziemy z powrotem. Chcieliśmy chodzić po górach, wyciskać siódme poty, oglądać Mitre Peak z każdej perpsektywy … a okazało się, że najlepszy z możliwych widoków, to ten z parkingu. W drodze powrotnej serwujemy sobie na pocieszenie krótki szlaczek do Chasm, pod wodospad Humboldt i do ślicznych Mirror Lakes.

8 Comments

  1. gwiezdna

    ledwie chwilę mnie u Was nie było a Wy jak pchełki z miejsca na miejsce, że nadążyć za Wami trudno ;) super wygląda ten koniec świata z Waszej perspektywy! pozdrawiam :)

  2. Halinka i Krzysztof

    Jak już mój mąż napisał robicie przepiękne zdjęcia ,potraficie ująć piękno chwili .Czytając wasze opisy ,przeżycia zachwycamy się z wami i oczywiście ZAZDROŚCIMY !!!!!Śledzimy waszą podróż .Pozdrawiamy Halinka z Krzysiem

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *