Za nami znów wiele kilometrów wijącej się szutrowej drogi, niebo zachmurzone, wieje i trochę kropi. Docieramy na koniec drogi na zupełnym pustkowiu i stajemy przed lichą bramą, za którą widać tylko łąkę, przez którą wiedzie ścieżka na sam koniec mapy! Wygląda intrygująco, oprócz nas nie ma tam nikogo, więc ruszamy na przełaj w stronę oceanu. Po dwudziestu minutach docieramy do wysokich klifów zawieszonych nad kotłującą się wodą, stajemy na brzegu jednego z nich i patrzymy na południe. Dalej już jest tylko ocean, a za nim Antarktyda! I co z tego że dzielą nas tysiące kilometrów, my i tak gdzieś na horyzoncie widzimy lód i wieczny śnieg ;) I nawet powiew wiatru od południa jest jakby bardziej mroźny ;)
Kolejnego dnia odwiedzamy Stirling Point w miejscowości Bluff – bardziej rozreklamowany koniec wyspy, na który dociera większość turystów, ale któremu do Slope Point brakuje dobrych kilku kilometrów… Zamiast łąki z owcami zastajemy beton i szkło, a zamiast wiatru i deszczu piękną pogodę, ale to tutaj kończy się, a według niektórych zaczyna, krajowa jedynka. Na szczęście zatrzymujemy się w małej, wystawionej na sprzedaż kawiarence, do której oprócz nas docierają tylko zarośnięci rybacy w gumiakach i znowu czujemy się, jakbyśmy naprawdę byli na końcu świata!
NIesamowite zdjęcia, swietne wpisy! Zapraszamy po pdbiór nominacji! Więcej informacji na: http://sabatowka.wordpress.com/2014/03/28/niespodziewana-nominacja/. Pozdrawiamy!
Dziękujemy za wyróżnienie, jest nam niezmiernie miło :)