Kep

Kep

2014_kambodza_kep_01

Kilka godzin autobusem i docieramy do długo przez nas wyczekiwanego kambodżańskiego wybrzeża. Od razu widać, że Kep raczej wielkim resortem nie jest. Wysiadamy na małym placyku na skrzyżowaniu, nie rzucają się na nas żadni naganiacze, a w pobliżu czeka zaledwie jeden tuk tuk. Pozostali kierowcy chyba ucinają sobie popołudniową drzemkę na hamakach, których akurat w okolicy nie brakuje.

2014_kambodza_kep_09

Ale mimo spokojnej atmosfery rzuca się nam też w oczy, że w tym momencie miasto to jeden wielki plac budowy. Na plaży pracują koparki, a ciężarówki dowożą biały piaseczek, który jest później misternie przesypywany przez sita, tak żeby została sama mąka. Wzdłuż drogi wyrastają nowe, pachnące bungalowy, a przy chodnikach rosną już palmy podświetlone halogenami. Plan zakrojony jest na wielką skalę, bo do naszego guesthousa jedziemy długo drogą szeroką jak trzypasmówka, tyle że jeszcze praktycznie całkowicie pozbawioną asfaltu. A za nami podnosi się pył i przykrywa grubą warstwą nowe spacerniaki…

2014_kambodza_kep_08

Trafiamy w okolice krabiego marketu tuż nad brzegiem morza. W wodzie unosi się wiele drewnianych klatek z krabami, więc co do świeżości towaru nie mamy żadnych wątpliwości. Dzisiaj na kolację grillowana ryba, fantastyczny tom yam z krewetkami i do tego smażone kraby w sosie tamaryndowym. Jest po czym palce oblizywać :)

6 Comments

  1. Włóczykijka

    Więcej czasu nad wybrzeżem Kambodży- oto czego mi zabrakło a naszej podróży po Azji:) Trafiliśmy tam na jedną z wysepek, z bungalowami, głośną przyrodą (świerszcze chyba jakieś) i bez żywej duszy…Nie licząc oczywiście tych, co z nami przypłynęli… Pięknie tam było! Idealne miejsce na umysłowy i zmysłowy wypoczynek… No, ale myśmy mieli tam zaledwie kilka godzin:)

  2. W Kep jest świetna knajpa blisko marketu krabowego. Nazywa się Kim Ly. Ludzi tam pełno wieczorami i dania nie należą do najtańszych. Za to to co ląduję na talerzu to mistrzostwo kulinarne. Do dzisiaj wspomniamy z rozrzewnieniem kraby w pieprzu z Kampot. Ehhh…

    Z innej beczki to gratuluję nieprzeciętnej wyprawy. Śledzę Wasz blog z niemałym zainteresowaniem. Sami mieliśmy przyjemność być, w niektórych miejscach, które właśnie odwiedzacie, więc miło pooglądać zdjęcia. Powodzenia!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *