Delta Mekongu

Delta Mekongu

2014_wietnam_mekong_01

Deltę Mekongu najpierw mamy przyjemność oglądać z okien autobusów i miejsce to z poziomu ulicy zupełnie nas nie zachwyca. Duże miasta wydają się nie kończyć, za ich przedmieściami zaczynają się mniejsze miasteczka, zaraz później wioski, wioseczki… Jest tłoczno, głośno, cały świat przykryty jest warstewką pyłu i jedynie raz na czas cieszy oczy malutkie soczyście zielone pole ryżowe. Od czasu do czasu przejeżdżamy mostem nad węższą lub szerszą rzeką i tak szczerze powiedziawszy zastanawiamy się, gdzie jest cały ten czar osławionej delty Mekongu?

2014_wietnam_mekong_09

Przekonujemy się o tym dopiero gdy wynajmujemy łódkę, raz w miejscowości Can Tho raz w My Tho, i pływając całymi dniami nie możemy wyjść ze zdumienia jak tu ładnie i jak bardzo życie tutejszych ludzi związane jest z rzeką. W Mekongu łowi się ryby, myje naczynia, pierze i kąpie. Mekongiem transportowane są przeróżne towary, które z fabryk bezpośrednio ładuje się na łodzie, na Mekongu są stacje benzynowe, a po owoce należy przypłynąć rano na wielki targ Cai Rang. Na ten targ przypływają handlarze ze swoimi owocami i warzywami z całej delty i zostają tam dopóki nie zejdzie im cały towar. Ludzie żyją więc na drewnianych łajbach ze swoimi rodzinami całymi tygodniami.

2014_wietnam_mekong_12

W My Tho udaje nam się zobaczyć paru rybaków w swoich małych łupinkowatych łódeczkach i wielkie statki, które szykują się do wyjścia w morze. Tutaj największą atrakcją są dla nas wąskie zarośnięte palmami kanały, którymi moglibyśmy pływać cały dzień, ale niestety jak na przyzwoitą wycieczkę przystało musimy co chwilę wyjść na ląd. To na spróbowanie miejscowych owoców, to na uścisk z pytonem, to do fabryki cukierków. Turystyczna machina psuje trochę efekt, ale i tak cieszymy się, że zdecydowaliśmy się na obydwa rejsy i że zamiast kupować zorganizowaną wycieczkę dojechaliśmy tu sami, bo dzięki temu unikamy tłumów, mamy łódkę tylko dla siebie i zwiedzamy we własnym tempie. Naprawdę warto! :)

4 Comments

  1. My też pangi nie spróbowaliśmy :) A podobno już w Polsce są zakazane ze względu na duże zanieczyszczenie wody w tutejszych rzekach, o czym mieliśmy okazję się przekonać. Okazja przepadła hehe.
    My organizowaliśmy wyjazd na własną rękę, byliśmy kilka dni. Tylko że sami (dwoje dorosłych) więc na pewno było dużo łatwiej. Czasami nie mogliśmy znaleźć noclegu, był tez duży problem z transportem publicznym. Raczej dla osób, które nie boją się rzucić na głęboką wodę. Tutaj możecie zerknąć gdzie byliśmy i jak to zorganizowaliśmy:
    http://www.travelbloggia.pl/wietnam/delta-mekongu-na-wlasna-reke-czy-warto/

    1. W naszym odczuciu Wietnam, a szczególnie południe Wietnamu, to jedno z tych niewielu miejsc na świecie, za którym tęsknić nie będziemy. W przyszłości być może damy jeszcze szansę północnej części kraju, ale póki co jeszcze nam się tam nie spieszy ;)

      Pangi nie jadamy w domu już od dawien dawna! Po wizycie w Wietnamie jedynie utwierdziliśmy się w przekonaniu, że to była dobra decyzja ;)))

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *