Zdobywanie granic chyba zaczyna nas uzależniać ;) Gdy na mapie okolic Luang Namtha zauważamy, że do granicy z Chinami mamy tak niedaleko, od razu przychodzi nam do głowy pomysł, żeby tam podjechać. A może uda się nam na chwilę skoczyć na drugą stronę. Mamy nadzieję na malutkie przejście graniczne ze szlabanem i życzliwych celników. Po drodze mijamy jednak tajskie ciężarówki i samochody na chińskich blachach, co oznacza, że o małym przejściu w środku niczego możemy zapomnieć ;) Ale jedzie się nam dobrze, szosa jest szeroka i bez dziur, więc mkniemy dalej przed siebie.
Jeszcze parę kilometrów i zza zakrętu wyłania się wielka złota stupa! To już budynki przejścia granicznego. Tu kończy się Laos! Do Chin jest jeszcze kilkaset metrów, a że wiz nie mamy, to skoku na chińską ziemię jednak nie będzie :( Ale co tam! To co zobaczyliśmy i przeżyliśmy to nasze :) Po przydługawym odpoczynku ruszamy w drogę powrotną, a ta jak zawsze mija szybciej :)
Jeszcze moment i będziecie mogli brać udział w wyścigach motorowych jako prawdziwi specjaliści:) Co post, to na motorach… Mnie się one zawsze niebezpieczne wydawały,ale kto wie czy jeszcze kiedyś w życiu nie usiąde i nie poprowadzę:)
Na takich skuterkach to się jeździ trochę szybciej od roweru, no może pod górkę tak nie zdychają ;) Czujemy się bezpiecznie, kaski na głowach i odrobina rozsądku wystarczy. No i poza tym wybieramy się raczej na krótsze dystanse, a na dłuższe zawsze bierzemy auto. Ogólnie dwa kółka polecamy :)
jest szalik, jest zima ;-) ależ Wy się przemieszczacie szybko, ledwie nadążam! pozdrawiam serdecznie :)
Wcale się tak szybko nie przemieszczamy, tylko teraz mamy chwilę i nadrabiamy pisanie :))) Pozdrowienia!
Świetne zdjęcia! :)