Na bosaka do Birmy

Na bosaka do Birmy

2014_tajlandia_birma_12

Z plantacji herbaty zwijamy się dość późno, a droga przed nami jeszcze daleka. I kręta. I niezmiernie ciekawa! Im bardziej na północ tym większa egzotyka. Coraz częściej bambusowe chatki na palach stoją po obydwu stronach szosy, a życie mieszkańców toczy się niemal na ulicy. Zjeżdżamy w boczne dróżki i po paru kilometrach przez las docieramy do wiosek plemiennych, gdzie ludzie patrzą na nas z jeszcze większym zainteresowaniem niż my na nich.

2014_tajlandia_birma_05

Gdy zatrzymujemy się na końcu jednej wioski by zawrócić, podchodzi do nas starsza pani z szerokim bezzębym uśmiechem i wielkim skrętem w ustach. Próbujemy porozmawiać, ale z potoku słów jedyne co rozumiemy to … opium :) Uśmiechamy się do siebie nawzajem, pytamy czy możemy jej zrobić zdjęcie, później wspólnie je oglądamy i dalej się uśmiechamy :)

2014_tajlandia_birma_11

Czas nas goni więc jedziemy dalej. Słońce powoli zaczyna zachodzić, a my mijamy kolejne posterunki tajskiej straży granicznej. Za jednym z nich nagle stajemy. Na pagórku za ogrodzeniem z patyków powiewa flaga birmańska! Bez butów wyskakujemy z samochodu, przeskakujemy przez rów i cieszymy się, że jesteśmy w Birmie! Birmańscy pogranicznicy na widok Ani też się cieszą :) Robią nam zdjęcia z komórek, wołają „hello baby!!!”, a na pożegnanie jeszcze wszyscy nam machają. Bardzo miło powitała nas Birma. Aż trochę żal nam się robi, że tym razem jednak jej nie zobaczymy…

2014_tajlandia_birma_13

Po tym miłym spotkaniu jedziemy przez dłuższy czas wzdłuż granicy i nie mamy co do tego żadnych wątpliwości. Po lewej stronie drogi rozciągnięty jest drut kolczasty – czasami dobrze widoczny, czasami zarośnięty krzakami. Na kolejnych check pointach szlabany są już zamknięte, to chyba ze względu na to, że zrobiło się już ciemno. Żołnierze w klapkach zdziwieni zaglądają nam do samochodu, pytają gdzie jedziemy i otwierając szlaban dają nam jeszcze dobre rady na dalszą drogę ;)

6 Comments

  1. Konrad

    Hej, czy pamiętacie orientacyjny koszt wypożyczenia samochodu za 1 dzień? czy funkcjonuje coś takiego jak fotelik dla niemowlaka? planujemy wyjazd z 12m córką ;) pozdrawiamy!

    1. Auto pożyczaliśmy w Chiang Rai za 900 batów za dzień – to było małe autko marki Proton. Normalne Corolle chodziły wtedy po 1200 batów. Jeżeli planujecie dużo jeździć autem i zależy Wam na bezpieczeństwie, to lepiej weźcie własny fotelik. My nie mieliśmy, ale po niezliczonych jazdach tuk tukami, songtaewami, taksówkami, a nawet na pace pickupów uznaliśmy, że bez fotelika możemy się chwilowo obejść. Za to kiedy byliśmy poprzednim razem w Tajlandii, Ania miała 1 rok i 10 miesięcy i nie chcieliśmy jej trzymać luzem na kolanach, dlatego do samochodów i tuk tuków wkładaliśmy ją do chusty – to znacznie poprawiało bezpieczeństwo i nasz komfort psychiczny ;) Życzę udanego wyjazdu i pozdrawiam z Australii!

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *