Z plantacji herbaty zwijamy się dość późno, a droga przed nami jeszcze daleka. I kręta. I niezmiernie ciekawa! Im bardziej na północ tym większa egzotyka. Coraz częściej bambusowe chatki na palach stoją po obydwu stronach szosy, a życie mieszkańców toczy się niemal na ulicy. Zjeżdżamy w boczne dróżki i po paru kilometrach przez las docieramy do wiosek plemiennych, gdzie ludzie patrzą na nas z jeszcze większym zainteresowaniem niż my na nich.
Gdy zatrzymujemy się na końcu jednej wioski by zawrócić, podchodzi do nas starsza pani z szerokim bezzębym uśmiechem i wielkim skrętem w ustach. Próbujemy porozmawiać, ale z potoku słów jedyne co rozumiemy to … opium :) Uśmiechamy się do siebie nawzajem, pytamy czy możemy jej zrobić zdjęcie, później wspólnie je oglądamy i dalej się uśmiechamy :)
Czas nas goni więc jedziemy dalej. Słońce powoli zaczyna zachodzić, a my mijamy kolejne posterunki tajskiej straży granicznej. Za jednym z nich nagle stajemy. Na pagórku za ogrodzeniem z patyków powiewa flaga birmańska! Bez butów wyskakujemy z samochodu, przeskakujemy przez rów i cieszymy się, że jesteśmy w Birmie! Birmańscy pogranicznicy na widok Ani też się cieszą :) Robią nam zdjęcia z komórek, wołają „hello baby!!!”, a na pożegnanie jeszcze wszyscy nam machają. Bardzo miło powitała nas Birma. Aż trochę żal nam się robi, że tym razem jednak jej nie zobaczymy…
Po tym miłym spotkaniu jedziemy przez dłuższy czas wzdłuż granicy i nie mamy co do tego żadnych wątpliwości. Po lewej stronie drogi rozciągnięty jest drut kolczasty – czasami dobrze widoczny, czasami zarośnięty krzakami. Na kolejnych check pointach szlabany są już zamknięte, to chyba ze względu na to, że zrobiło się już ciemno. Żołnierze w klapkach zdziwieni zaglądają nam do samochodu, pytają gdzie jedziemy i otwierając szlaban dają nam jeszcze dobre rady na dalszą drogę ;)
pięknie – dla nas zupełna egzotyka :)
Dla nas ciągle też! :)
Babcia z jointem najlepsza:)
Hej, czy pamiętacie orientacyjny koszt wypożyczenia samochodu za 1 dzień? czy funkcjonuje coś takiego jak fotelik dla niemowlaka? planujemy wyjazd z 12m córką ;) pozdrawiamy!
Auto pożyczaliśmy w Chiang Rai za 900 batów za dzień – to było małe autko marki Proton. Normalne Corolle chodziły wtedy po 1200 batów. Jeżeli planujecie dużo jeździć autem i zależy Wam na bezpieczeństwie, to lepiej weźcie własny fotelik. My nie mieliśmy, ale po niezliczonych jazdach tuk tukami, songtaewami, taksówkami, a nawet na pace pickupów uznaliśmy, że bez fotelika możemy się chwilowo obejść. Za to kiedy byliśmy poprzednim razem w Tajlandii, Ania miała 1 rok i 10 miesięcy i nie chcieliśmy jej trzymać luzem na kolanach, dlatego do samochodów i tuk tuków wkładaliśmy ją do chusty – to znacznie poprawiało bezpieczeństwo i nasz komfort psychiczny ;) Życzę udanego wyjazdu i pozdrawiam z Australii!
dziękuję za odpowiedź! pozdrawiam :)