Czy można się z kimś spotkać na kawie po wietnamsku na drugim końcu świata? Pewnie, że tak. Wystarczy tylko znaleźć kogoś, kto tak samo kocha włóczęgę po świecie i w najzwyczajniejszy sposób się z nim umówić. I wcale nie jest to takie trudne jak się wydaje. W dzisiejszych czasach z pomocą przychodzi nam Internet, gdzie coraz więcej ludzi ma swój własny kąt w postaci bloga i tam pisze o sobie i o swoich przygodach. I bardzo dobrze, bo właśnie w ten sposób poznaliśmy Mary w plecaku, czyli czteroletnią Marysię i jej rodziców, którzy też razem podróżują, a obecnie… zimują w Bangkoku!
Wiedzieliśmy, że do stolicy Tajlandii wcześniej czy później zawitamy, więc nie mogliśmy nie dać się zaprosić do ich różowego domku. Ale zanim zabraliśmy się za pogaduchy, dziewczynki musiały przetestować wszystkie gumowe kółka w przydomowym basenie. Dopiero później, gdy Ania biegała już w ubrankach Marysi, a męska część w międzyczasie przywiozła na rowerach dostawę zimnych napojów z pobliskiego spożywczaka, mogliśmy usiąść i pogadać.
I tak sobie gadaliśmy, aż zrobiło się kompletnie ciemno. W sam raz by wyskoczyć na kolację do jednej z pobliskich jadłodajni pod gołym niebem. Tym razem całkowicie zdaliśmy się na naszych nowych znajomych i mieliśmy okazję popróbować nowych smaków. Choć dziewczynki opracowały własny plan na wieczór i zamiast jeść wolały brykać.
A nam przy stoliku czas zleciał już zdecydowanie za szybko. Ciekawe, gdzie i kiedy spotkamy się następnym razem?
my stawiamy, że będzie to w tym samym miejscu. kwestia tylko kiedy. ale gdyby się udało w jakimś innym miejscu świata, to na pewno byłoby coś :)
Do Bangkoku tym razem już nie będzie nam po drodze, bo dzisiaj kupiliśmy bilety na lot z Luang Prabang prosto do Siem Reap. Ale jak to się mówi, będziemy w kontakcie ;)