Na Penang wreszcie pierwszy raz od dwóch tygodni zaświeciło nam słońce! Przypiekało tak przyjemnie, że spakowaliśmy stroje kąpielowe, dmuchane kółko, zabawki do piasku i ruszyliśmy na plażę ;) Trudne to nie było, bo normalny miejski autobus odjeżdżał praktycznie spod naszego hotelu i zatrzymywał się w Batu Feringgi tuż przy wejściu na plażę. Plaża jest całkiem przyjemna, szeroka, w weekend trochę bardziej zatłoczona niż w tygodniu, ale i tak bez problemu można znaleźć miejsce dla siebie. Morze raczej niespokojne, zdominowane przez motorówki, skutery wodne, pływające banany i amatorów lotu na spadochronach. Ale za to da się bujać na falach i budować zamki! A to jest najważniejsze ;)
Z drugą plażą już nie było tak prosto. Następnego dnia pojechaliśmy parę przystanków dalej, aż na sam koniec wyspy, gdzie znajduje się park narodowy. Na miejscu okazało się, że zamiast spać do południa, mogliśmy jednak nastawić budzik i pojawić się trochę wcześniej. Do plaży wiedzie bowiem szlak przez dżunglę z urozmaiceniami w postaci mostu linowego, na którym spędziliśmy trochę czasu. Dojście do plaży zajęło nam dobre dwie i pół godziny i po krótkiej kąpieli niestety musieliśmy już wracać. A szkoda, bo akurat ta dzika plaża na końcu świata była warta tego, żeby zerwać się wcześniej z łóżka.
Alez wam tam cudnie musi byc:)))) Jak to jest jak codziennie ma sie urop feeling???:)))
Buziaki z zalanego deszczem Mannheim… :)
W sumie to może zabrzmieć śmiesznie, ale wcale nie czujemy się już jak na wakacjach;) Zrobiło się to takie normalne, że trzeba się spakować i jechać gdzieś dalej …
Przesyłamy buziaki z Bangkoku!
teleportujemy się do Was!
Gdzie dokładnie ta druga plaza z dojsciem przez zwieszany most?
Zobacz na mapkę pod wpisem – jest ustawiona dokładnie na tej drugiej plaży.