Po przybyciu do George Town i znalezieniu fajnego noclegu, co wcale nie było łatwym zadaniem, od razu przeszliśmy do najważniejszego punktu dnia, czyli napełnienia żołądków. Już w Cameron Highlands zapałaliśmy gorącym uczuciem do kuchni indyjskiej więc tutaj nie mieliśmy już żadnych dylematów i od razu skierowaliśmy nasze kroki w stronę miejscowego Little India, które jak się okazało miało być naszą prywatną stołówką przez najbliższy tydzień. Jedzenie w paru lokalnych restauracjach tylko zaostrzyło nasz apetyt i już wiemy, że kiedyś będziemy musieli się na pewno wybrać do Indii i to nie tylko żeby zobaczyć Taj Mahal, ale przede wszystkim, żeby się dobrze najeść. Tylko wieczorami zdradzaliśmy roti i nany dla ulicznych satayów ;)
George Town okazało się obfitować nie tylko w jedzenie, ale i w sprzęt fotograficzny. Bardzo szybko zlokalizowaliśmy uliczkę z licznymi szyldami Canon i Nikon i wymieniliśmy nasz stary, wysłużony i nieco już szwankujący obiektyw na nówkę sztukę za cenę, która nawet tajwański ebay rozłożyłaby na łopatki. Parę następnych dni spędziliśmy więc na zabawie z nowym sprzętem, a było na czym testować, bo miasto nie dość, że jest urocze, to ostatnio zostało nawet ubrane w niezwykle interesujące malunki na ścianach, które od razu stały się symbolem George Town i do zdjęcia z dzieciakami na rowerze trzeba się ustawiać w kolejce z dziesięcioma innymi japończykami. No chyba, że ktoś jest sprytny i przychodzi po godzinach szczytu, tak jak my :)
Miasto ma też do zaoferowania parę typowych atrakcji. Jest na przykład fort Cornwallis, który okazał się szczególnie ciekawy dla Ani, głównie ze względu na duży plac zabaw tuż przy bramie wejściowej. Dobrze, że najpierw poszliśmy do domków na palach, bo inaczej mogłoby nam być trudno ściągnąć Młodą ze zjeżdżalni, która ma raczej w nosku zabytki Unesco ;)
Cześć! Trafiłam na Wasz blog dzięki Mańkom. Bardzo tu ciekawie. Świetne zdjęcia. Wszystkiego najlepszego na święta i w dalszej podróży !
Piotrek chciałbym Ci pogratulować pięknej żony(?) i ślicznej córki ;)
Mega zdjęcia..
fan od Mańków ;)
Wielkie dzięki! U Mańków będziemy się jeszcze pojawiać bo mamy dość zbieżne plany na najbliższe tygodnie. No i oczywiście zaglądajcie na naszego bloga bo to dopiero początek ;)
Zdjecia są przepiękne !! Pozdrawiamy i Życzymy Wam Wesołych Świąt
A coś ze świątecznych tradycji ocalało?
świetne murale! wesołych Świąt :)
A my nadal śledzimy Wasze poczynania, które bardzo nas wciągają :) Faktycznie zdjęcie z rowerem popularne bo już gdzieś je widziałam. Dalszych niesamowitych wrażeń życzymy!
Hej! ja tez od Mańków ale kocham zdjęcia więc będę tu regularnie zaglądać:) Czy pamiętacie może nazwę ulicy fotograficznej?
My namierzyliśmy mnóstwo sklepików na Jalan Penang, odcinek od Jalan Burma do Lorong Bertam ;)
Bardzo malownicze to miasteczko … i te murale :)
No i wszystkiego najlepszego w nowym roku :)
Dzięki i wzajemnie! A George Town na pewno by Ci się spodobało bo jest gdzie łazić z aparatem :)