Postanowiliśmy sprawdzić jak to jest z tą komunikacją publiczną w Nepalu i dlaczego autobus miejski kosztuje 15 rupii, a za tą samą trasę taksówkarz bierze 20 razy więcej. Opinie o autobusach jednoznacznie ostrzegają o jeździe ramię w ramię z lokalesami, ale my postanowiliśmy jednak spróbować i wybraliśmy się do Patanu autobusem. Warto było, bo to ciekawe widowisko – autobus w okolicy przystanku zwalnia, w biegu wyskakuje bileter i idąc wzdłuż autobusu wali w niego pięścią wykrzykując dokąd jedzie, a my oczywiście nic z tego nie rozumiemy. Autobus zatrzymuje się na chwilę. Nie ma czasu na dyskusje, wykrzykujemy nasze „Patan?!” i na widok machnięcia ręką wsiadamy do środka. Nawet okazuje się, że autobus jest w połowie pusty, więc nie taki diabeł straszny.
W Patanie wszyscy turyści podążają w stronę placu Durbar, podążamy więc i my. Po placu w Kathmandu mniej więcej wiemy już, czego możemy się spodziewać i gdy docieramy na miejsce, nie dziwi nas już widok ludzi wysiadujących na świątyniach. W sumie zaczynamy się zastanawiać czy ci wszyscy ludzie to na pewno lokalni czy może jednak turyści z Indii? Plątamy się z dwie godziny i nawet wchodzimy do muzeum, które mieści się w jednym z pałaców królewskich. Sam budynek jest bardzo ciekawy, ale chyba jednak nie jesteśmy fascynatami małych posążków. Po wizycie w muzeum zaczyna się już robić późno, więc powoli zbieramy się do drogi powrotnej. Oczywiście wracamy autobusem :)
Wasze zdjęcia są po prostu urzekające ( wiem, wiem, powtarzam się). Na jazdę autobusem na pewno też bym się skusiła! A propos jeszcze tematu pakowania plecaka w roczną podróż dookoła świata, to chylę czoła, że udało Wam się przemycić tam nawet wózek:) Super!
Dziękujemy bardzo, jest nam strasznie miło :)
Mieliśmy dylemat, czy brać wózek, bo niby dodatkowy bagaż. Ale już po paru dniach wiedzieliśmy, że dobrze zrobiliśmy. Jakoś wcale nam nie przeszkadza, a bez niego na pewno tylu kilometrów byśmy nie zdeptali ;)
właśnie się zastanawiałam nad kondycją Waszych kręgosłupów od noszenia plecaków i nosidła z Anią, a tu proszę, jednak wózek – i bardzo dobrze! przez rok moglibyście nie wytrzymać takiego obciążenia, pozdrawiam :)
Bez wózka mogłoby być krucho. Szczególnie, że małe nóżki ostatnio coś zbyt szybko się męczą ;)))
Ehh czuję iż będę na waszej stronie częstym gościem. Trzymam kciuki i powodzenia ;)
Dzięki za kciuki! No i oczywiście zapraszamy! :)