Dotarliśmy do Pokhary i zamiast spakować plecaki i ruszyć w Himalaje siedzimy na tyłkach i rozkoszujemy się tutejszym klimatem :) Po trosze jest to związane z pogodą, która dopiero parę dni temu zaczęła się poprawiać i majestatyczne, ośnieżone Annapurny powoli zaczęły się wyłaniać z kłębowiska chmur; po trosze ze zdrowiem, a raczej z przeziębieniem, które dopadło nas wszystkich i z którym ciągle walczymy :/ Fakt jest też taki, że staramy się złapać swój wakacyjny rytm. Oboje czujemy, że napięty plan zwiedzania i mnóstwo miejsc do odhaczenia, ups, zwiedzenia, spowodują że wszyscy szybko zmęczymy się naszymi wakacjami. A to przecież nie o to chodzi ;)
Na nasze szczęście Pokhara nadaje się rewelacyjnie i do relaksu i do kurowania się. Wysypiamy się więc codziennie na maksa, śniadanie kończymy jeść około południa, spacerujemy, objadamy się pysznym jedzeniem, pijemy świeżo wyciskane soki z owoców i integrujemy się z polską ekipą paralotniarzy ;) Udało się nam też zobaczyć parę miejscowych atrakcji: wodospad Davis, który wg. Ani wygląda jak wielki, stary, dziurawy garnek, w którym gotują się jajka na twardo, jaskinię Gupteshwor Mahadev ze świętą krową oraz Pagodę Pokoju do której przepłynęliśmy łodzią i wydrapaliśmy się po stromych kamiennych schodach. Codziennie też zadzieramy głowy i wypatrujemy zaśnieżonych gór. No bo jak to tak – być tak blisko ośmiotysięczników i ich nie zobaczyć? Na szczęście z dnia na dzień Himalaje widać coraz wyraźniej i mam nadzieję, że już za parę dni uda nam się zobaczyć je z bliższa ;)
Wracając jednak do naszego łapania rytmu i zadomawiania się. W przeciągu tych paru dni udało nam się zmienić dwa razy hotel – najpierw na taki dwa razy tańszy od tego bookowanego przez internet, a później na taki jakiego nam potrzeba. Nie tylko z dużym ogrodem, w którym można przesiadywać całymi dniami, ale też z małą nepalską towarzyszką zabaw dla Ani :) Gdy tylko wyruszamy poza hotel okazuje się, że nie tylko my znamy dobrze okolicę, ale też okoliczni sprzedawcy i taksówkarze pamiętają nas. Machają nam z samochodów lub podchodzą żeby się przywitać i podać rękę. Sprzedawcy wybiegają ze sklepów i dopytują, czy udało nam się kupić to, czego u nich parę dni temu szukaliśmy. Tak się nam tutaj spodobało, że postanowiliśmy zostać w Pokharze niemal do samego końca naszego pobytu w Nepalu. Zwiedzanie miast i miasteczek, o których początkowo myśleliśmy zostawiamy sobie na raz następny. Totalny luz w podróżowaniu, brak konkretnego planu i spory zapas czasu – są to elementy, z którymi spotykamy się po raz pierwszy podczas naszych wakacji i które bardzo, bardzo się nam spodobały… a i trochę nas rozleniwiły :)
kochani, własnie o Was myślałam, że Wy właściwie nie na wczasach jesteście ale w pracy i to takiej 24h\dobę, bo z dzieckiem! łapcie wolne i leniwe chwile bez skrupułów :) no i zdrowiejcie :)))
Dzięki!
Taka praca w terenie to w sumie przyjemna praca ;)) A szef jaki rozkoszny! :)))
Pięknie tam nie dziwie się, że nie chce wam sie stamtąd ruszac ;) a propos przeziebienia to miod+imbir+czosnek+cytryny do słoiczka do lodówki i popijac jak syrop :D Zdrowia! nasza trójka też zmaga się z przeziębieniem …..tyle ze nasz mały ma 1,5 roku i nie umie dmuchać nosa-katorga, ale sami wiecie jak to bylo.
Hehe, my właśnie rozleniwiliśmy Anię przeróżnymi odciągaczami kataru … i teraz staramy się ją nauczyć dmuchać w chusteczkę. Jak narazie bezskutecznie ;)
Wielkie dzięki za przepis na syropek! Jednak kurujemy się kupnymi, bo lodówki pod ręką nie mamy;) Na szczęście działają :))))
my walczymy z katarem jesienno-przedszkolnym. to zupełnie inny niż wasz :) ale nosa dmuchać trzeba tak samo, więć jak znajdziecie sposób na nauczenie tej skomplikowanej czynności to musicie nam sprzedać.
no pewnie, nie spieszcie się. rok w pośpiechu mógłby was wykończyć. ale też świat do objechania jest całkiem duży… jeszcze się zdziwicie jak on szybko minie :)
Sposobu na nosa do tej pory nie mamy;) Jak poznamy, to damy znac:)
W rok i tak tego swiata objechac mozna zaledwie mala czesc, wiec nie ma sie co spinac. Poza tym my lubimy sobie zostawiac miejsca, w ktore mozna wracac;)
Pięknie, pięknie, pięknie tam! I te góry…ach…marzenie…nawet alpy to przy nich pagóreczki:) Dołączam się do życzeń ,,zdrowotnych”:)
No piekne sa, to fakt! Az by sie chcialo map nakupowac i zaplanowac trekkingow na najblizszych pare lat:)
Bede sie powtarzac chyba pod kazdym postem, ktory bede u Was czytatala: jak ogladam te zdjecia to mam ochote sie pakowac, rzucic wszystko w cholere i wyruszac w swiat:)
Bo to chyba zarazliwe jest;)
zdrowia! widoki przecudne…
To prawda! I za kazdym razem tak samo zapieraja dech w piersiach! Moznaby pozazdroscic tym, ktorzy maja je na codzien:)
Cudne zdjęcia, te widoki niesamowite. Odpoczywajcie ile się da bo przecież o to na wakacjach głównie chodzi. Zdrówka życzymy!
Dzieki wielkie! Nabralismy sil odpoczywajac i udalo nam sie troche po gorach polazic:) Ale o tym jeszcze napiszemy:)
Powodzenia :-)
Dzieki:) trzymaj kciuki!
W których hotelu się zatrzymaliście? Poradźcie proszę bo będe tam za kilka dni z maluszkiem.
Mieszkaliśmy w hotelu Eden i to była naprawdę świetna miejscówka w bocznej uliczce w Lake Side. Za pokój 3-osobowy z łazienką płaciliśmy 600 rupii czyli ok. 6$ za noc. Polecamy :)
Znalazłem go nawet na mapie. Tutaj masz dokładny link, Eden jest na samym środku: N 28 12.416 E 83 57.682
Super! Dziękuje!
Witam, w październiku wybieram się z dziećmi do Nepalu. Czy możecie polecić hotele/ mieszkania w których byliście i polecacie? Jakieś wskazówki nieujęte w postach?
Większość noclegów była ok, ale jeden jest naprawdę warty polecenia – hotel Eden w Pokharze, namiary w komentarzu powyżej. Wybieracie się na jakiś trekking?
Dziękuje za odpowiedz. Jedziemy z dziećmi 3 i 5 lat wiec raczej trekking tym razem odpada.
Gdybyście się jednak zdecydowali, to polecam Poon Hill. Łatwy i w miarę krótki trekking w sam raz z małymi dzieciakami. Annapurna na wyciągnięcie ręki. Poza tym Himalaje widać nawet z miasta, przy dobrej pogodzie nad Pokharą górują zaśnieżone szczyty. My lecieliśmy też samolotem z Pokhary do Kathmandu, króciutki lot ale za to jakie widoki!