Kopnęło nas to szczęście, że zamieszkaliśmy całkiem niedaleko jednego z największych lotnisk na świecie. Wieczorne posiadówy na balkonie co chwilę umilają nam startujące w oddali samoloty, więc nie ma się co dziwić, że po jakimś czasie zaczęliśmy węszyć, jakby je tu popodglądać tak bardziej z bliska. Pierwsze próby zasięgnięcia języka wśród lokalnych znajomych spełzły na niczym. Lotnisko oczywiście każdy dobrze zna, każdy lata, wie gdzie terminale i gdzie najlepiej zaparkować. Ale żeby oglądać samoloty? Że niby po co?? :)
Tak więc musieliśmy wziąć sprawę w swoje ręce. Jeżdżąc często autostradą A5 szybko zauważyliśmy tuż przy lotnisku jeden mostek, zawsze obstawiony przez mały tłumek ludzi. To był strzał w dziesiątkę. Teraz wystarczyło tylko znaleźć drogę do mostku… W pierwszy możliwy weekend zajechaliśmy do pobliskiego Zeppelinheim i po krótkim spacerze leśną drogą dotarliśmy na miejsce. A tam – konkretny punkt widokowy :)
Z drugą miejscówką już nie było tak łatwo i sam już nie pamiętam jak ją znaleźliśmy. Może gdzieś na jakimś forum, a może po prostu oglądając lotnisko na google maps. W każdym razie super punkt widokowy znajduje się przy południowo-zachodnim pasie startowym, tuż przy zachodnim wylocie tunelu – bo pod pasem przechodzi normalna droga! To właśnie tam wybraliśmy się ostatnio na rowerach :) Pierwszy raz podjechaliśmy na chwilę (czyli na jakąś godzinę) w zeszłym roku samochodem. Nie mieliśmy żadnych problemów z parkowaniem, bo lotnisko zadbało o widzów i w pobliżu zorganizowało mały parking :)
A co można robić na punktach widokowych? W zasadzie nic. Nic tylko gapić się na samoloty :)
jak byłam mała, też lubiłam się gapić godzinami, dziadek ze mną jeździł :)
najbardziej przypadł mi do gustu samolot Haribo:)