Bo rowery fajne są!

Bo rowery fajne są!

2013_niemcy_rowery_01

Przeżywamy ostatnio rowerowy zachwyt! Co prawda rowery mamy już od jakiegoś czasu, ale dopiero teraz odważyliśmy się na robienie poważniejszych całodniowych wycieczek. Związane jest to oczywiście z progiem wytrzymałości i cierpliwości Ani, który w ostatnim roku zdecydowanie się polepszył :) Zeszłego lata godzina spędzona (a raczej wynegocjowana) w przyczepce to było maksimum, teraz pytania „a daleko jeszcze?” zaczynają się dopiero po dwóch ;)

Tu gdzie mieszkamy niemożliwością byłoby nie jeździć rowerem. Nie dość, że można jeździć przez okrągły rok, bo pogoda nawet zimą sprzyja (Piotrek coś o tym wie ;)), to jeszcze jest płasko, a w ścieżkach rowerowych można przebierać! Jest ich tyle, że w to samo miejsce można dojechać na wiele sposobów. No i to co mi się najbardziej podoba, to fakt że rowerzysta na ulicy jest zauważany i traktowany jak pełnoprawny uczestnik ruchu. Na każdym kroku można znaleźć miejsca do zaparkowania rowerów, więc wyjazd na zakupy, do lekarza czy do knajpy nie jest jakimś wielkim wyzwaniem.

Korzystając z tych wszystkich dobrodziejstw spędziliśmy kolejny weekend w siodełkach. W sobotę wieczór postanowiliśmy nie szaleć zbyt bardzo i podjechaliśmy tylko parę kilometrów na koncert bluesowy, ale za to na niedzielę zaplanowaliśmy dużą wyprawę w poszukiwaniu plaży nad Renem. Na jedną z nadreńskich plaż natknęliśmy sie już rok temu i to zupełnie przypadkiem, ale wczoraj chcieliśmy przetestować bardzo gorąco polecane miejsce na jednej z wysp na Renie. Byliśmy tam już rok temu samochodem i wtedy żałowaliśmy, że to za daleko jak na wycieczkę rowerową…

Wczoraj okazało się, że to wcale nie takie trudne ;) Kusząca perspektywa plaży – z muszelkami, a jakże! – i czekającego na niej towarzystwa dodawała nam sił i przepedałowanie 25 kilometrów nie sprawiło nam większych problemów. Po paru godzinach plażowania wsiedliśmy z powrotem na rowery i na późne popołudnie wróciliśmy do domu. Zmęczeni, ale bardzo usatysfakcjonowani. Okazuje się, że 50 kilometrów jednego dnia to dystans w sam raz na nasze możliwości :) Kto wie, może za tydzień pokusimy się o pobicie własnego rekordu? :)

2013_niemcy_rowery_02

8 Comments

    1. Ania ma najprostszy Kettler, kółka 10 calowe ;) Jego zaletą jest to, że jest lekki i dzięki temu nie mam problemu z noszeniem go gdy siły się kończą, załadowaniem na wózek, czy do przyczepki rowerowej.

      Ogólnie polecamy bardzo! I Kettlera i rowerek biegowy sam w sobie ;)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *