Dolina Strążyska

Dolina Strążyska

2012_polska_strazyska_07

Dawno, dawno temu, kiedy jeszcze nie byliśmy rodzicami, wyjście w góry wyglądało zupełnie inaczej niż teraz. Tatry tak naprawdę zaczynały się dla nas dopiero tam, gdzie kończy się kosodrzewina i liczyło się głównie zdobywanie szczytów. Doliny Tatrzańskie były mozolnymi drogami dojściowymi do właściwych szlaków, przemierzaliśmy je dość pośpiesznie, często nawet po ciemku, tylko po to by następnego dnia więcej czasu spędzić w górach.

Teraz wiele się zmieniło i wybierając się na szlak z dzieckiem patrzymy na góry z zupełnie innej perspektywy. I zupełnie inaczej podchodzimy do tematu. Przede wszystkim mamy zdecydowanie wolniejsze tempo, znacznie więcej planowych i nieplanowych przerw oraz przede wszystkim, nie wszystkie góry są w naszym zasięgu. Poza tym nie będziemy oszukiwać, że nasza córka, która nie skończyła jeszcze 3 lat, potrafi się zachwycać widokami i nic więcej do szczęścia jej nie potrzeba. Wręcz przeciwnie, na zimowy szlak wybieramy się z sankami, do sanek koniecznie gogle, w śniegu szukamy śladów saren i wypatrujemy ptaków, zbieramy szyszki i kamienie. W ten sposób zyskujemy dla siebie trochę czasu na podziwianie krajobrazu i pyknięcie paru fotek.

Teraz kilka słów o naszym spacerze Doliną Strążyską. Warunki niestety nie były idealne i przy temperaturze +5 szlak był na tyle oblodzony, że Ania całą drogę musiała pokonać w sankach a my nie raz musieliśmy łapać równowagę. Za to piękny widok Giewontu przy końcu doliny w pełni wynagrodził nasze trudy. Nawet Ania wypatrzyła krzyż na szczycie i skomentowała, że to taka góra do samego nieba. W sumie to pierwsza duża góra, którą zobaczyła z bliska :)

Niestety brakło nam już czasu na Siklawicę, ale to chyba żadna strata. Podejdziemy następnym razem w drodze na Giewont albo Sarnią Skałę ;)

6 Comments

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *