Sobotę spędziliśmy we Frankfurcie podziwiając go zarówno z lotu ptaka, jak i z perpsektywy żabiej. Udało nam się zobaczyć całkiem sporo nowych miejsc, ponieważ Ania sama wskakiwała do wózka, którego nie używaliśmy już od paru miesięcy i zadowolona jeździła sobie nim między wieżowcami. Smaczku dodawała też perspektywa powrotu do domu „ciońcią ciuchcią” (czyli czerwonym S-Bahnem), „ziółte” lody na patyku i zbieranie kasztanów w parku :) My zadzieraliśmy głowy wysoko do góry, obserwowaliśmy życie w big city i zastanawialiśmy się, którą część Frankfurtu chcielibyśmy zobaczyć kolejnym razem …
przepiękne fotki oraz firmy dające prace wielu polakom…suuuuuuuuuuper.
piękne miasto..
Trochę się już z nim oswoiliśmy, ale nadal robi na nas duże wrażenie :)