Jakaś babka: Przepraszam! Jak dojść do wód mineralnych?
Ja: Eeee… nie wiem. Dopiero przyjechaliśmy. A tu są jakieś wody mineralne? Myślałem, że tu się pije Becherovkę…
Jakaś babka: A co to Becherovka? To jakaś wódka???
Takim oto dialogiem rozpoczęliśmy nasz krótki epizod w Karlowych Warach. Jak widać różni ludzie potrafią zupełnie inaczej postrzegać te same miejsca. My tymczasem nie przyjechaliśmy ani po wodę mineralną, ani po Becherovkę, ale najzwyczajniej w świecie na przerwę obiadową w drodze do domu.
Pierwsze, co rzuciło się nam w oczy, to wystawy z cyrylicą na każdym kroku. Drugie, to fani opłatków targający siaty z zapasami na cały rok. Od razu widać, że oprócz napojów mineralnych i ziołowych, Karlovy Vary słyną także z opłatków. Sklepy specjalistyczne z opłatkami w stu smakach są na każdym kroku, a oprócz tego można także spróbować ciepłych opłatków robionych na miejscu, czego oczywiście sobie nie odmówiliśmy.
Brakło nam natomiast czasu na kurację wodami zdrojowymi. W sumie chyba nic straconego, może wpadniemy kiedyś na emeryturze :)