Chiang Mai

Chiang Mai

2012_tajlandia_chiang_mai_05

Chiang Mai, to najbardziej wysunięte na północ miasto Tajlandii, do którego dotarliśmy. Teoretycznie mogliśmy się pokusić o wyjazd do Chiang Rai, czy wycieczkę do Złotego Trójkąta … ale doszliśmy do wniosku, że Ani tyle przygód wystarczy, a Złoty Trójkąt przecież nie ucieknie. Pozostał celem na kiedyś ;)

Chiang Mai, to miasto od którego bardzo dużo oczekiwaliśmy i nasze oczekiwania przerosły rzeczywistość. Spędziliśmy tam parę przemiłych dni, jednak nie spodziewaliśmy się spotkać aż tylu turystów, aż tylu knajp z hamburgerami, aż tylu „atrakcji” stworzonych dla zabicia czasu turystów – farm węży, małp, tygrysów, spływów tratwami, przejażdżek ox-cartami, wytwórni parasolek itp.

2012_tajlandia_chiang_mai_02

Nie można jednak powiedzieć, że miasto to nas rozczarowało. Nie. Mnie osobiście zachwyciły świątynie – małe, kolorowe, otoczone mnóstwem zieleni – zdecydowanie inne od tych w BKK. Snując się bez celu uliczkami Chiang Mai za każdym razem odkrywaliśmy coś nowego … lub coś smacznego! Pierwszego przedpołudnia trafiliśmy do jednej z tajskich jadłodajni, zamówiliśmy zupę Khao Soi … i mieliśmy ochotę wracać do tej jadłodajni na Khao Soi na każdy posiłek:) Trafiliśmy też na nocny bazar, który przerobiono na potrzeby turystów – są talony na jedzenie, są okienka z określonym jedzeniem (tu ryby, tam zupy, na samym końcu picie) … nawet na środku choinka jeszcze stała ;) Wyglądało to zupełnie nie tajsko, niemniej jednak objedliśmy się tam jak bąki za niewielką kasę! Ania chrupała panierowane krewetki aż miło było patrzyć!

W Chiang Mai skusiliśmy się też na jednodniowe ceprowskie zwiedzanie okolic wraz z przemiłym taksówkarzem. Udało nam się zobaczyć trochę krajobrazów i trochę turystycznej dziczy … ale co najważniejsze dla mnie – podczas jeżdżenia od atrakcji do atrakcji porozmawialiśmy sobie dużo z lokalesem. I chyba właśnie te rozmowy najdłużej będę pamiętać.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *